Tarcza antyrakietowa znów zagościła w polskiej polityce, nie tylko zresztą polskiej, ale także europejskiej i w relacjach amerykańsko – rosyjskich. Już następnego dnia po wyborze Baracka Obamy, rosyjski prezydent, Dmitrij Miedwiediew, w swoim pierwszym oficjalnym expose poruszył ten temat. Poruszył w sposób zdecydowany, sugerując, że umieszczenie systemów rakietowych w Polsce i Czechach spotka się z ostra reakcją Rosji i instalacją systemów rakiet krótkiego zasięgi Iskander w Kaliningradzie i na Białorusi. Systemu, który w przeciwieństwie do tarczy, już istnieje i został “ostrzelany”, z dobrym rezultatem, w Gruzji.
Potem mieliśmy rozmowę Lecha Kaczyńskiego z prezydentem – elektem, znaną z tego, że prowadzona była przez “głuchy telefon”, jak to określił prezydencki minister, Piotr Kownacki. Tarcza wystąpiła tam w roli głównej, czego nie bardzo sobie Barack Obama i jego współpracownicy by życzyli. Druga rozmowa, z Joe Bidenem, też zawierała akcenty dotyczące systemu antyrakietowego – znów wywołane przez Lecha Kaczyńskiego.
Wygląda na to, że tarcza uważana jest przez polską stronę, a właściwie przez obóz prezydencki za główny temat i podstawę systemu obronnego Polski. Systemu, który wbrew bajaniom o tym, że jest to element systemu obronnego USA przeciwko Iranowi, ma nas chronić przed Rosją.
Jak już wielokrotnie pisałem – ta instalacja rakietowa jest skierowana głównie przeciwko Rosji. Tarcza antyrakietowa wzbudza we mnie sprzeciw od samego początku. Uważam ją za niebezpieczny pomysł, z wielu względów, a szczególnie z powodu tego, że Polska godząc się na jej instalację, samoistnie i bezkrytycznie wpisywała się w doktrynę obronną George’a W. Busha, szkodząc naszym interesom w ramach NATO, jak i całej organizacji UE. Jest to jak na razie, głównie działanie polityczne, a nie wojskowe, ale dokładnie skierowane przeciwko Rosji – i szkodzące również jedności europejskiej. Próba administracji republikańskiej, o toczenia Rosji pierścieniem rakiet lądowych, okrętów, wyposażonych w wyrzutnie i stacje radarowe i stacje nasłuchu radarowego, w ramach globalnego systemu militarnego USA – jest faktem.
W ramach programu tarczy, Amerykanie mają rozmieścić w Polsce silosy z kilkunastoma rakietami przechwytującymi. Polska została wybrana na miejsce instalacji, nie tylko ze względów militarnych – ale głównie z powodu, że prowadzi od 2001 roku politykę uległości wobec Stanów Zjednoczonych.
Zarówno w Polsce i w Stanach Zjednoczonych, niezgodnie z prawdą, pisze się i mówi, że jest to system obronny, skierowany przeciwko tak zwanym „krajom zbójeckim”.W obecnych warunkach geopolitycznych to jest system ofensywny. I jest elementem ruchomego parasola militarnego, mającego chronić terytorium Stanów Zjednoczonych – w ramach globalnej strategii militarnej.
Amerykanie zaoferowali, a Polacy przyjęli, że na terytorium Polski będzie stacjonowała jedna bateria systemu Patriot, wyposażona w rakiety PAC 2 i PAC 3, która będzie najprawdopodobniej chroniła samą bazę amerykańską. Nie będzie ona częścią składową polskiego systemu obronnego, ponieważ zostanie w dalszym ciągu pod dowództwem amerykańskim. Resztę będziemy mogli sobie dokupić… Nie mówi się jednak o tym, że system ten, nawet w wersji 3, jest już przestarzały. Nie obroni on Polski przed rosyjskimi systemami bliskiego zasięgu Iskander-M.
Amerykanie i Polski rząd uzgodniły, że na obu krajach będą ciążyły wzajemne zobowiązanie, że na wypadek kłopotów Amerykanie pomogą Polsce, a Polska – Amerykanom. Na czym to ma polegać – nie bardzo wiadomo.
Polska podpisując umowę na instalację tarczy, z administracją Busha, popełniła wielki błąd polityczny. Wydaje się, że instalacja tarczy zostanie zawieszona, i to z kilku powodów.
Po pierwsze, zmianie ulegnie doktryna wojskowa Stanów Zjednoczonych. Doktryna Busha, zbudowana w obliczu ataku terrorystycznego na Nowy Jork, a będąca de facto doktryną zbudowana przez neokonserwatystów, zakładała odsunięcie zagrożenia terytorium USA, poprzez działania wyprzedzające, prewencyjne. Założenie było dość proste – Amerykanie mogą, nieoglądając się na organizacje międzynarodowe, a nawet na swoich partnerów, zaatakować każdego, kogo uznają za zagrażającego ich bezpieczeństwu. Doktryna ta był powiązana z ideą eksportu demokracji i “uszczęśliwiania” nią wszystkich, niezależnie od tego, czy tego chcą, czy nie. Obok tego Amerykanie chcieli zbudować globalny system parasola rakietowego, którego elementem miała być tarcza, a także systemy satelitarne i mobilne. Doktryna militarna powiązana z doktryna polityczną w zaprowadziła USA w ślepy zaułek, ponieważ Rosjanie zrozumieli, ze jest ona głównie skierowana przeciwko nim. Otaczanie Rosji pierścieniem rakietowym, a także Amerykańskie próby destabilizacji regionów, które Rosja uważa za swoje strefy wpływów, nie mogły się spotkać z ich aprobatą. Tym należy tłumaczyć stanowczą i brutalną reakcję Rosji na agresję Gruzji na Osetię Południową.
Doktryna nowej administracji demokratycznej będzie zapewne inna. Barack Obama, jak deklarują jego doradcy, będzie kładł większy nacisk na działania dyplomatyczne. Będzie chciał odbudować relacje ze swoimi partnerami, w tym z krajami europejskimi. Ale będzie je traktował jako blok państw, a nie poszczególne sfery wpływów, jak by to chciała Polska. Polska będzie dla Stanów Zjednoczonych partnerem tylko jako członek UE, a jej pozycja będzie zależała także od naszych relacji z Rosją. Te z kolei będą kształtowane przez całą Unię Europejską. Rosja staje się w układzie wielobiegunowego układu politycznego Świata partnerem, a nie wrogiem dla Amerykanów. W związku z tym forsowanie projektu tarczy, odczytywanego przez Kreml jako bezpośrednie zagrożenie, nie będzie na rękę obu stronom. Należy również przypuszczać, że po awanturze kaukaskiej, oraz z powodu niestabilności politycznej w Kijowie, Gruzja i Ukraina nie będą ciągnięte za uszy do NATO, gdzie Amerykanie w dalszym ciągu grają pierwsze skrzypce.
Rosjanie są potrzebni Stanom Zjednoczonym jako partner. Mogą oni pomóc w neutralizacji konfliktu z Iranem, a także stabilizująco wpłynąć na sytuację zarówno na Bliskim, jak i Środkowym Wschodzie. Administracja Obamy ma na tym terenie trzy priorytety – zakończenie wojny w Iraku, likwidacja zagrożenia nuklearnego ze strony Iranu i oczywiście, wieczny problem palestyńsko – izraelski. Bez pomocy i wpływów rosyjskich tych spraw nie uda się rozwiązać.
Drugi problem, który stawia tarczę pod znakiem zapytania, to oczywiście kryzys finansowy. Pomijając to, że demokratyczna większość w Izbie Republikańskiej zawsze dość sceptycznie była nastawiona do projektów tarczy i jej finansowania poza terytorium USA, to obecny kryzys finansowy, a właściwie już kryzys strukturalny amerykańskiej gospodarki, spowoduje obcięcie środków finansowych, na działania nie związane bezpośrednio z zaangażowaniem wojsk amerykańskich. Obama jest zdania, że dla wzmocnienia pozycji w Afganistanie konieczne jest zwiększenia ilości amerykańskich wojsk w tym kraju. To wymaga większych nakładów – prawdopodobnie właśnie kosztem tarczy antyrakietowej.
Projekt tarczy w związku z tym przestaje mieć dla Amerykanów znaczenie strategiczne, przynajmniej jeżeli chodzi o instalacje poza terytorium USA. Amerykanie doskonale wiedzą, że ich arsenał militarny, rozmieszczony chociażby na okrętach podwodnych, wspomagany stacje na terytorium kraju, a także systemy satelitarne, całkowicie im wystarczy. W związku z tym nagabywania strony polskiej – a właściwie prezydenckiej – nie mają większego sensu i znaczenia. Amerykańska obecność na terytorium Polski i jednak bateria rakiet Patriot – to tylko iluzja bezpieczeństwa. Polska, jako członek Unii Europejskiej i NATO musi działać w ramach tego układu i tu szukać gwarancji bezpieczeństwa.
Azrael
komentarze
Znaczy, jeśli zrozumiałem
To USA prowadzi politykę wrogą wobec NATO oraz przeszkadza naszej integracji w ramach tej organizacji?
Igła -- 13.11.2008 - 11:47Rozumiem też, że rząd PSL- PO jest tej instalacji przeciwny a podpisy pod umową wstępną złożyli jacyś przebierańcy.
Nie zauważyłem również, że rakiety PAC 3 są przestarzałe bo jeszcze ich nie ma bo są w fazie ukończenia i zostały zamówione przez US Army a ostatnio przez Dubaj, tak samo jak nie czytałem o tym, że Patrioty mają sytacjonować pod Warszawą i że mamy dokupić 6-8 własnych baterii.
Bo to wszystko nieprawda.
#Igła
Rząd PO – PSL uległ owczemu pędowi do sukcesu i prowokacji Waszczykowskiego. To była głupia decyzja.
Jeżeli nie będzie tarczy – to po co nam dokupywać patrioty? Nie widzę sensu.
Azrael -- 13.11.2008 - 11:54Ja też uważam, że
powinniśmy się rozbroić, choćby dlatego, że wszyscy dookoła się zbroją.
Igła -- 13.11.2008 - 11:57Panowie
Uznając słuszność uwag pana Igły z pierwszego komentarza, dodam, że wydatki na stację radarową w Czechach zostały uwzględnione w budżecie Departamentu Obrony na rok 2009. Ten budżet został już zatwierdzony przez Izbę Reprezentantów i jest gigantyczny. Największy od WWII, co usiłowałem uświadomić jednemu dziecku.
Niestety (dla pana Igły) zgadzam się z ogólnym przesłaniem tekstu pana Azraela. (Panie Azraelu, to nowość!:) Obserwacja poczynań administracji Busha w zakresie polityki zagranicznej od początku 2003 nakazuje uznać, że ci panowie minęli się gdzieś z Rozumem, co w konsekwencji (ogólnej) doprowadziło do destabilizacji wielu obszarów na świecie i (szczególnej) rozkręcenia wyścigu zbrojeń.
Panie Igło, wszyscy się zbroją na potęgę, bo USA zaczęły się zbroić parę lat temu, jak szalone. Pozostali próbują z mniejszym lub większym skutkiem zmniejszać dystans.
Panie Azraelu, frakcja neokonserwatywna jest dość silna w NATO, póki co. I nie dotyczy to tylko zaangażowania amerykańskiego w strukturach. Jeśli szefem Departamentu Obrony pozostanie Gates zmiany będą minimalne.
Chyba, że się paru innych członków sojuszu zaprze “ręcamy i nogamy”...
Pozdrawiam obu Panów.
Kazik -- 13.11.2008 - 12:47Panie Kaziku
Przecież budżet Pentagonu jest jawny, rośnie o kilka % rocznie, tymczasem budżety MON Chin i Rosji są nie tyle niejawne co fałszywe oraz ukryte w różnych innych ministerstwach.
Igła -- 13.11.2008 - 12:53I rosną o kilkanaście, kilkadziesiąt % rocznie.
USA za Ramsfelda nie tyle zaczęły nowe zbrojenia co rozpoczęły przezbrajanie sił zbrojnych w nowe techniki cyfrowe oraz zmniejszyły liczbę wojska przechodząc w nowe struktury.
Na dodatek nie udało się im to do końca.
Panie Igło
Jawne to są plamy na Słońcu. Jak ktoś je umie policzyć.
Pan Stiglitz wydał na początku tego roku książkę pt. “Three Trillion Dollar War The True Cost of the Iraq Conflic”.
Jak się ta liczba ma do oficjalnych danych przedstawianych przez administrację? :)
Kazik -- 13.11.2008 - 14:42O cholera!
Współautorką powyżej wymienionej książki jest pani profesor Linda J. Bilmes z uniwersytetu Harvarda.
Wszystkie kobiety przepraszam. :)
Kazik -- 13.11.2008 - 14:50