Skala niezrozumienia moich intencji jest zbyt duża byśmy się dogadali. Pan przepisuje książki, ja opisuję przykrą rzeczywistość.
Mój BUNT wynika nie z tego, że pan piszesz o fakcie 450-letniego władania Polski na Śląsku. Przecież to OCZYWISTE, że tak było – W TYM jest problem, że ten region jak sierota przechodził z rączki do rączki.
Ja się buntuję przeciwko idiotycznemu twierdzeniu, że polskie władanie na Śląsku jest pomijane w historiografii i społecznej świadomości – bo jest DOKŁADNIE odwrotnie. Niech pan też zrozumie w końcu, że Śląsk to nie monolit i dzieli się na Górny i Dolny – różnie z tego powodu jest też postrzegany.
Podczas gdy Śląsk Dolny wraz z miastem Breslau był bardzo zgermanizowany, o tyle Górny Śląsk był bardziej, że tak to ujmę, “śląski”... Po wojnie Dolny Śląsk “wyczyszczono” z Niemców oraz niepewnych narodowościowo autochtonów i osadzono w ich miejsce Polaków wypędzonych z Kresów Wschodnich – na taką skalę, że Wrocław określany jest jako mały Lwów. Na Górnym Śląsku ze względu na autochtoniczną ludnością śląską (ISTNIAŁO COŚ TAKIEGO!), która bardziej przywiązana była do śląskiej ziemi ojców, śląskiej tradycji i swej śląskiej gwary niźli do polszczyzny/Polski czy niemczyzny/Niemiec – nie dokonano (przynajmniej w latach bezpośrednio po wojnie) takiej masowej “wymiany ludności”.
Powtórzę – NIE NEGUJĘ wpływów Polski na Śląsk. Jednak TAKIMSAMYM Ślązakiem był powstaniec ginący za polskość Katowic, jak Ślązakiem był “folksdojcz” zesłany do kopalni uranu za Uralem.
Neguję twierdzenie – idiotyczne – o jakimś spisku mającym na celu ukrycie i niedocenienie wpływu polskości i rządów Polski na Śląsk jako taki.
Nie po 50 latach komuszej, nachalnej i bezczelnej propagandy!
Do dziś moje rozdrażnienie budzi egzaltowane mówienie i świętowanie “powrotu do Macierzy” Ziem Odzyskanych.
W kontekście regionu tak doświadczonego szarpaniem sukna WE WSZYSTKIESTRONY to jest zwykła bezczelność. Wszyscy szarpali i darli to śląskie sukno, żaden nie miał ochoty cerować. NIEMCY RÓWNIEŻ! Tylko że dziwnym przypadkiem degradacja i kompletne zruinowanie Śląska jako krainy geograficznej, przyrodniczej i społecznej nastąpiło w ciągu 50 lat polskich rządów, po wojnie. Przejdź się pan po Zabrzu choćby i zobacz pan poniemieckie osiedla dla śląskich robotników na Zandce, Helence czy Rokitnicy, a potem idź pan zobaczyć postpeerelowskie osiedla na Janku, Makoszowach, Waryniolu.
Załapiesz pan różnicę w trymiga.
Taki argument w pańskich (i nie tylko) oczach świadczy o tym, że ja jestem Niemiec-Szwab-folksdojcz, któemu można napisać w oczy, że dymy Auschwitz i popioły w Sole to coś nieskończenie ważniejszego niż urojone krzywdy jego śląskich przodków…
tylko dlatego, iż OŚMIELAM się mówić, że cywilizację przynieśli tu Austriacy i Prusacy, a Polska niezbyt chwalebne idee socjalistyczne, których skutkiem było KOMPLETNE zniszczenie śląskiego etosu pracy, religijności, miłości do małej ojczyzny, przywiązania do czystości i porządku?
Czy jakąś nieuczciwością jest wspominanie, ze miasta śląskie sa pobudowane przez Polaków, Niemców i Ślązaków według planów sporządzonych w OGROMNEJ większości przez niemieckich najsłynniejszych architektów?
Sam pan prowadzi cykl wpisów o śląskich noblistach – ile tam nazwisk Polaków (Stanisław Przybyszewski) działających w NIEMIECKICH organizacjach, stowarzyszeniach czy nurtach artystycznych? Ktoś to ukrywa?
Bo ja mam inne doświadczenia, któych WSPANIAŁĄ ilustracją moze być przeżycie przez moją żonę – odwiedzającą rodzinę we Lwowie w latach 90-tych – sytuacji, gdy jej ukraińska kuzynka (bodajże) pokazując gmach Opery Lwowskiej UPARCIE TWIERDZIŁA, że to ukraińska opera zbudowana przez ukraińców za ukraińskie pieniądze i dla Ukraińców.
Śmieszne? Przykre? TAAAAA, NIEUCZCIWE! Bo to przecież polski gmach w niegdyś polskim Lwowie!!!
Zresztą dobrą lekcją dla takich jak pan jest dłuższa wycieczka na Ukrainę, do Lwowa, i przezycie na własnej skórze, co znaczy dla Polaka-patrioty słuchanie i patrzenie na nazywanie rdzennie polskiej ziemi i miasta, którego znaczenie porównać można chyba tylko ze znaczeniem Krakowa – na nazywanie go miastem ukraińskim.
Tłumaczyć mam panu, jakie poczucie krzywdy i tęsknoty mają lwowiacy? Dlaczego?
To samo czują rdzenni mieszkańcy Śląska, których – w zalezności od aktualnego panowania i geopolityki – nazywają i poniżają “folksdojczami”, “polaczkami”, “szwabami”.
A gdy którys chce mieć prawo podkreślenia swej tożsamości w rubryce NARODOWOŚĆ – to mu jakiś bęcwał będzie udowadniał, że on to chce zrobić tylko dla europejskiego grantu i judaszowych euro-srebrników.
Szlag by takiego bęcwała!
Dodatkowo – region śląski z niezrozumiałych dla mnie powodów jest traktowany przez wielu Polaków JEDNOCZEŚNIE jako etnicznie i geograficznie polski (bo piastowscy książęta, bo “pocziwai, ać ja pobrusze”, bo powstania śląskie) a JEDNOCZEŚNIE region zeszwabiony, pełen (do niedawna) niepewnych narodowościowo folksdojczów i zdrajców, których trzeba krótko trzymać na dystans.
I tak zostało do dziś – gdy Ślązacy odbudowywali resztę kraju dzięki przemysłowi niezniszczonemu wojną, dzięki “dobrowolnym” składkom potrącanym także MOJEMUOJCU z pensji na odbudowę “stolycy”, dzięki utrzymywaniu przez kilkadziesiąt lat paranoi socjalistycznej za dolary uzyskane ze sprzedaży RABUNKOWO wydobywanego węgla i niszczonego środowiska na ziemi śląskiej – to było cacy, dobrze, mniut-i-orzeszki.
Rzuć pan okiem na mapę rozmieszczenia elektrowni i koksowni w Polsce. KTO TO WDYCHA!?
Za to wszystko coraz częściej słyszę idiotów, którzy GŁOŚNO krzyczą, że Śląsk już SWOJE OD POLSKI DOSTAŁ i że jest ciężarem, bezczelnie domagającym się nienależnej uwagi i pomocy w rekultywacji.
Niewolnik zrobił swoje – niewolnik może odejść (zdechnąć)?
Niewolnik nie chce nigdzie odchodzić, niewolnik chce być wreszcie tym Śląskiem, jakim powinien i – ze względu na swój potencjał – powinien być. Ze swoją niezakłamywaną w imię ideologicznych, historycznych i narodowościowych roszad i wojenek historią.
@ AUTOR
Skala niezrozumienia moich intencji jest zbyt duża byśmy się dogadali. Pan przepisuje książki, ja opisuję przykrą rzeczywistość.
Mój BUNT wynika nie z tego, że pan piszesz o fakcie 450-letniego władania Polski na Śląsku. Przecież to OCZYWISTE, że tak było – W TYM jest problem, że ten region jak sierota przechodził z rączki do rączki.
Ja się buntuję przeciwko idiotycznemu twierdzeniu, że polskie władanie na Śląsku jest pomijane w historiografii i społecznej świadomości – bo jest DOKŁADNIE odwrotnie. Niech pan też zrozumie w końcu, że Śląsk to nie monolit i dzieli się na Górny i Dolny – różnie z tego powodu jest też postrzegany.
Podczas gdy Śląsk Dolny wraz z miastem Breslau był bardzo zgermanizowany, o tyle Górny Śląsk był bardziej, że tak to ujmę, “śląski”... Po wojnie Dolny Śląsk “wyczyszczono” z Niemców oraz niepewnych narodowościowo autochtonów i osadzono w ich miejsce Polaków wypędzonych z Kresów Wschodnich – na taką skalę, że Wrocław określany jest jako mały Lwów. Na Górnym Śląsku ze względu na autochtoniczną ludnością śląską (ISTNIAŁO COŚ TAKIEGO!), która bardziej przywiązana była do śląskiej ziemi ojców, śląskiej tradycji i swej śląskiej gwary niźli do polszczyzny/Polski czy niemczyzny/Niemiec – nie dokonano (przynajmniej w latach bezpośrednio po wojnie) takiej masowej “wymiany ludności”.
Powtórzę – NIE NEGUJĘ wpływów Polski na Śląsk. Jednak TAKIM SAMYM Ślązakiem był powstaniec ginący za polskość Katowic, jak Ślązakiem był “folksdojcz” zesłany do kopalni uranu za Uralem.
Neguję twierdzenie – idiotyczne – o jakimś spisku mającym na celu ukrycie i niedocenienie wpływu polskości i rządów Polski na Śląsk jako taki.
Nie po 50 latach komuszej, nachalnej i bezczelnej propagandy!
Do dziś moje rozdrażnienie budzi egzaltowane mówienie i świętowanie “powrotu do Macierzy” Ziem Odzyskanych.
W kontekście regionu tak doświadczonego szarpaniem sukna WE WSZYSTKIE STRONY to jest zwykła bezczelność. Wszyscy szarpali i darli to śląskie sukno, żaden nie miał ochoty cerować. NIEMCY RÓWNIEŻ! Tylko że dziwnym przypadkiem degradacja i kompletne zruinowanie Śląska jako krainy geograficznej, przyrodniczej i społecznej nastąpiło w ciągu 50 lat polskich rządów, po wojnie. Przejdź się pan po Zabrzu choćby i zobacz pan poniemieckie osiedla dla śląskich robotników na Zandce, Helence czy Rokitnicy, a potem idź pan zobaczyć postpeerelowskie osiedla na Janku, Makoszowach, Waryniolu.
Załapiesz pan różnicę w trymiga.
Taki argument w pańskich (i nie tylko) oczach świadczy o tym, że ja jestem Niemiec-Szwab-folksdojcz, któemu można napisać w oczy, że dymy Auschwitz i popioły w Sole to coś nieskończenie ważniejszego niż urojone krzywdy jego śląskich przodków…
tylko dlatego, iż OŚMIELAM się mówić, że cywilizację przynieśli tu Austriacy i Prusacy, a Polska niezbyt chwalebne idee socjalistyczne, których skutkiem było KOMPLETNE zniszczenie śląskiego etosu pracy, religijności, miłości do małej ojczyzny, przywiązania do czystości i porządku?
Czy jakąś nieuczciwością jest wspominanie, ze miasta śląskie sa pobudowane przez Polaków, Niemców i Ślązaków według planów sporządzonych w OGROMNEJ większości przez niemieckich najsłynniejszych architektów?
Sam pan prowadzi cykl wpisów o śląskich noblistach – ile tam nazwisk Polaków (Stanisław Przybyszewski) działających w NIEMIECKICH organizacjach, stowarzyszeniach czy nurtach artystycznych? Ktoś to ukrywa?
Bo ja mam inne doświadczenia, któych WSPANIAŁĄ ilustracją moze być przeżycie przez moją żonę – odwiedzającą rodzinę we Lwowie w latach 90-tych – sytuacji, gdy jej ukraińska kuzynka (bodajże) pokazując gmach Opery Lwowskiej UPARCIE TWIERDZIŁA, że to ukraińska opera zbudowana przez ukraińców za ukraińskie pieniądze i dla Ukraińców.
Śmieszne? Przykre? TAAAAA, NIEUCZCIWE! Bo to przecież polski gmach w niegdyś polskim Lwowie!!!
Zresztą dobrą lekcją dla takich jak pan jest dłuższa wycieczka na Ukrainę, do Lwowa, i przezycie na własnej skórze, co znaczy dla Polaka-patrioty słuchanie i patrzenie na nazywanie rdzennie polskiej ziemi i miasta, którego znaczenie porównać można chyba tylko ze znaczeniem Krakowa – na nazywanie go miastem ukraińskim.
Tłumaczyć mam panu, jakie poczucie krzywdy i tęsknoty mają lwowiacy? Dlaczego?
To samo czują rdzenni mieszkańcy Śląska, których – w zalezności od aktualnego panowania i geopolityki – nazywają i poniżają “folksdojczami”, “polaczkami”, “szwabami”.
A gdy którys chce mieć prawo podkreślenia swej tożsamości w rubryce NARODOWOŚĆ – to mu jakiś bęcwał będzie udowadniał, że on to chce zrobić tylko dla europejskiego grantu i judaszowych euro-srebrników.
Szlag by takiego bęcwała!
Dodatkowo – region śląski z niezrozumiałych dla mnie powodów jest traktowany przez wielu Polaków JEDNOCZEŚNIE jako etnicznie i geograficznie polski (bo piastowscy książęta, bo “pocziwai, ać ja pobrusze”, bo powstania śląskie) a JEDNOCZEŚNIE region zeszwabiony, pełen (do niedawna) niepewnych narodowościowo folksdojczów i zdrajców, których trzeba krótko trzymać na dystans.
I tak zostało do dziś – gdy Ślązacy odbudowywali resztę kraju dzięki przemysłowi niezniszczonemu wojną, dzięki “dobrowolnym” składkom potrącanym także MOJEMU OJCU z pensji na odbudowę “stolycy”, dzięki utrzymywaniu przez kilkadziesiąt lat paranoi socjalistycznej za dolary uzyskane ze sprzedaży RABUNKOWO wydobywanego węgla i niszczonego środowiska na ziemi śląskiej – to było cacy, dobrze, mniut-i-orzeszki.
Rzuć pan okiem na mapę rozmieszczenia elektrowni i koksowni w Polsce. KTO TO WDYCHA!?
Za to wszystko coraz częściej słyszę idiotów, którzy GŁOŚNO krzyczą, że Śląsk już SWOJE OD POLSKI DOSTAŁ i że jest ciężarem, bezczelnie domagającym się nienależnej uwagi i pomocy w rekultywacji.
Niewolnik zrobił swoje – niewolnik może odejść (zdechnąć)?
Niewolnik nie chce nigdzie odchodzić, niewolnik chce być wreszcie tym Śląskiem, jakim powinien i – ze względu na swój potencjał – powinien być. Ze swoją niezakłamywaną w imię ideologicznych, historycznych i narodowościowych roszad i wojenek historią.
Pzdr.
Misqot -- 03.04.2008 - 11:04