Muszę przyznać, że mam bardzo mieszane odczucia. Ja nie czuję nienawiści do Kościoła, ale mam do nich żal. Bo ta cała np. działalność charytatywna, organiczna praca u podstaw społeczeństwa, klasyczna edukacja młodzieży w duchu chrześcijańskim, pomoc starszym i ubogim, która powinna – moim zdaniem – leżeć u podstaw działalności Kościoła, jest obecnie jakoś tak “na doczepkę”.
Ja np. mam bardzo chorą mamę, która cierpi na POChP a ona jest głęboko wierząca. Jak był u niej ksiądz na kolendzie, to się go zapytała, czy może ktoś by do niej czasem przychodził, coś pomógł w domu, porozmawiał, bo ona całe dnie sama siedzi… Ale ksiądz jak tylko to usłyszał, to zaraz dał w długą i tyle go widziała. Od tej pory wcale się nie odezwał ani razu…
Niestety – mam wrażenie, że to, co dobrego w Kościele, to trwa jeszcze takim jakby rozpędem, inercją dawnych instytucji, jak Caritas, ale nic nowego już nie powstaje a księża obrastają w tłuszczyk i apanaże.
Czasem się trafi jakiś ksiądz “z powołania”, ale to nie ma promocji w samej instytucji, więc równie dobrze można powiedzieć o urzędzie skarbowym, że czasem się trafi “ludzka urzędniczka”.
Również nie rozumiem, gdzie i jak Kościół stoi na straży praw człowieka?
Gdzie stoi i broni ludzkiej godności? Ostatnio widziano jedynie księdza Podstawkę przy “Agacie”. Czy o to właśnie chodzi?
Ja widzę, że Kościół ma pryncypialne i dość obsesyjne polądy na zagadnienia ludzkiej seksualności, podczas gdy cała reszta jakoś leży odłogiem. Kościół nie stara się aktywnie zmianiać zachowań społecznych na bardziej życzliwe, mniej agresywne. Tyle słyszymy o różnych ludzkich tragediach i jakoś nie widać, żeby Kościół wychodził do środowisk patologicznych z jakąś sensowną wizją zmiany ich losu. Odnosze wrażenie, że ksiądz pojawia się w takich rodzinach jak u mojej mamy – raz do roku, przy kolędzie i daje dyla jak może najszybciej, żeby zdążyć na brydżyka u znajomych. A brudną robotę na ulicach robią woluntariusze od Owsiaka…
Kościół ma wielką gębę, lecz mało robi. Kościół promuje moralność i religijność fasadową – to, co kiedyś nazywało się, bojaźnią bożą a co działało na zasadzie społecznego tabu. Lecz dziś czasy są inne i moc tabu osłabła. Teraz trzeba szukać innych metod wpływu. I dziwię się, że w tej sytuacji ludzie Kościoła łapią się sekciarskich trików, w rodzaju ksiądz z gitarą, w sandałkach i dawaj pielgrzymka na Jasną Górę w rytmie “Barki”.
Bo niestety – cała energia idzie w gwizdek. Daje się młodzikom poczucie współnoty, uczestnictwa w grupie, lecz nic z tego więcej nie wynika, bo jedyne czym ta wspólnota się zajmuje, to werbowaniem kolejnych członków. I lezie taki wąż do Częstochowy a jak trafi po drodze na pijaka, to go zepchnie do rowu, żeby drogi nie blokował.
Może jestem niesprawiedliwy, ale proszę – naprawdę – o konkretne przykłady, że się mylę.
@Grześ & Poldek
Hmm,
Muszę przyznać, że mam bardzo mieszane odczucia. Ja nie czuję nienawiści do Kościoła, ale mam do nich żal. Bo ta cała np. działalność charytatywna, organiczna praca u podstaw społeczeństwa, klasyczna edukacja młodzieży w duchu chrześcijańskim, pomoc starszym i ubogim, która powinna – moim zdaniem – leżeć u podstaw działalności Kościoła, jest obecnie jakoś tak “na doczepkę”.
Ja np. mam bardzo chorą mamę, która cierpi na POChP a ona jest głęboko wierząca. Jak był u niej ksiądz na kolendzie, to się go zapytała, czy może ktoś by do niej czasem przychodził, coś pomógł w domu, porozmawiał, bo ona całe dnie sama siedzi… Ale ksiądz jak tylko to usłyszał, to zaraz dał w długą i tyle go widziała. Od tej pory wcale się nie odezwał ani razu…
Niestety – mam wrażenie, że to, co dobrego w Kościele, to trwa jeszcze takim jakby rozpędem, inercją dawnych instytucji, jak Caritas, ale nic nowego już nie powstaje a księża obrastają w tłuszczyk i apanaże.
Czasem się trafi jakiś ksiądz “z powołania”, ale to nie ma promocji w samej instytucji, więc równie dobrze można powiedzieć o urzędzie skarbowym, że czasem się trafi “ludzka urzędniczka”.
Również nie rozumiem, gdzie i jak Kościół stoi na straży praw człowieka?
Gdzie stoi i broni ludzkiej godności? Ostatnio widziano jedynie księdza Podstawkę przy “Agacie”. Czy o to właśnie chodzi?
Ja widzę, że Kościół ma pryncypialne i dość obsesyjne polądy na zagadnienia ludzkiej seksualności, podczas gdy cała reszta jakoś leży odłogiem. Kościół nie stara się aktywnie zmianiać zachowań społecznych na bardziej życzliwe, mniej agresywne. Tyle słyszymy o różnych ludzkich tragediach i jakoś nie widać, żeby Kościół wychodził do środowisk patologicznych z jakąś sensowną wizją zmiany ich losu. Odnosze wrażenie, że ksiądz pojawia się w takich rodzinach jak u mojej mamy – raz do roku, przy kolędzie i daje dyla jak może najszybciej, żeby zdążyć na brydżyka u znajomych. A brudną robotę na ulicach robią woluntariusze od Owsiaka…
Kościół ma wielką gębę, lecz mało robi. Kościół promuje moralność i religijność fasadową – to, co kiedyś nazywało się, bojaźnią bożą a co działało na zasadzie społecznego tabu. Lecz dziś czasy są inne i moc tabu osłabła. Teraz trzeba szukać innych metod wpływu. I dziwię się, że w tej sytuacji ludzie Kościoła łapią się sekciarskich trików, w rodzaju ksiądz z gitarą, w sandałkach i dawaj pielgrzymka na Jasną Górę w rytmie “Barki”.
Bo niestety – cała energia idzie w gwizdek. Daje się młodzikom poczucie współnoty, uczestnictwa w grupie, lecz nic z tego więcej nie wynika, bo jedyne czym ta wspólnota się zajmuje, to werbowaniem kolejnych członków. I lezie taki wąż do Częstochowy a jak trafi po drodze na pijaka, to go zepchnie do rowu, żeby drogi nie blokował.
Może jestem niesprawiedliwy, ale proszę – naprawdę – o konkretne przykłady, że się mylę.
Zbigniew P. Szczęsny -- 22.06.2008 - 21:08