Hmm,
Muszę przyznać, że mam bardzo mieszane odczucia. Ja nie czuję nienawiści do Kościoła, ale mam do nich żal. Bo ta cała np. działalność charytatywna, organiczna praca u podstaw społeczeństwa, klasyczna edukacja młodzieży w duchu chrześcijańskim, pomoc starszym i ubogim, która powinna – moim zdaniem – leżeć u podstaw działalności Kościoła, jest obecnie jakoś tak “na doczepkę”.
Te dziedziny są realizowane, chociaż różnie. Napisałem wcześniej, że Kościół to Wspólnota Wspólnot.
Stąd jedne wspólnoty się zajmują dajmy na to prowadzeniem ośrodków np. dla upośledzonych, niepełnosprawnych, trudnej młodzieży ->>> mam na myśli Zakony.
Podobnie szkolnictwem: szkoły Katolickie Pijarów, Urszulanek, Franciszkanów, Dominikanów, itd
Osrodki Caritas: domy samotnej Matki, ośrodki odwykowe, terapeutyczne dla narkomanów
Szpitale: Bonifratrzy, hospicja(zakonne)
Wiec pisząc o Kościele należy patrzeć szerzej a nie przez pryzmat swojego proboszcza.
Ja np. mam bardzo chorą mamę, która cierpi na POChP a ona jest głęboko wierząca. Jak był u niej ksiądz na kolendzie, to się go zapytała, czy może ktoś by do niej czasem przychodził, coś pomógł w domu, porozmawiał, bo ona całe dnie sama siedzi… Ale ksiądz jak tylko to usłyszał, to zaraz dał w długą i tyle go widziała. Od tej pory wcale się nie odezwał ani razu…
Niestety – mam wrażenie, że to, co dobrego w Kościele, to trwa jeszcze takim jakby rozpędem, inercją dawnych instytucji, jak Caritas, ale nic nowego już nie powstaje a księża obrastają w tłuszczyk i apanaże.
Ja miałem księdza po kolędzie kilka lat temu. Zapisał w notesie co chciał, wstał i wyszedł...... . No i co mam powiedzieć, że cały Kośćiół i wszyscy KSiężą jest “do luftu”?
Nie, ten ksiądz jest do kitu gdyż nie wie o tym po co do mojego domu przyszedł.
Czasem się trafi jakiś ksiądz “z powołania”, ale to nie ma promocji w samej instytucji, więc równie dobrze można powiedzieć o urzędzie skarbowym, że czasem się trafi “ludzka urzędniczka”.
Zazwyczaj słyszy się w przestrzeni pulicznej raczej o tym gdy jakiś zkandal dotknie Kościół, Księży, Duszpasterstwo, itd. Nie słychać o tej większości która działa cuda pracując w konfesjonałach, duszpastertswach, hospocjach, więzieniach, szpitalach, itd.
Również nie rozumiem, gdzie i jak Kościół stoi na straży praw człowieka?
Gdzie stoi i broni ludzkiej godności? Ostatnio widziano jedynie księdza Podstawkę przy “Agacie”. Czy o to właśnie chodzi?
Przypadek Agaty jest bardziej skomplikowany i wcale nie uważam, że po dnią podczepił się Kościół. Kościół zauważył dwie rzeczy: – Agata jest dzieckiem – Nosi dziecko pod sercem
Należy się im obydwojgu pomoc a nie igrzyska…. .
Ja widzę, że Kościół ma pryncypialne i dość obsesyjne polądy na zagadnienia ludzkiej seksualności, podczas gdy cała reszta jakoś leży odłogiem.
A czytał Pan jakieś opracowanie papieża Jana Pawła II na temat seksualności człowieka oraz czystości miłości? Kościół traktuje człowieka całościowo jako istota cielesno-duchową i uważa, że w seksualności spotyka się nie tylko ciało z ciałem ale, że seksualność powinna być przeniknięta przez ducha. W innym przypadku będzie tak jak z nienarodzonymi -> człowiek pod sercem matki do “zlepek komórek” a nie istota ludzka.
Podobnie z seksualnością.
Kościół nie stara się aktywnie zmianiać zachowań społecznych na bardziej życzliwe, mniej agresywne. Tyle słyszymy o różnych ludzkich tragediach i jakoś nie widać, żeby Kościół wychodził do środowisk patologicznych z jakąś sensowną wizją zmiany ich losu. Odnosze wrażenie, że ksiądz pojawia się w takich rodzinach jak u mojej mamy – raz do roku, przy kolędzie i daje dyla jak może najszybciej, żeby zdążyć na brydżyka u znajomych. A brudną robotę na ulicach robią woluntariusze od Owsiaka…
Ja powiem inaczej. Ludzie od Owsiaka raz do roku odwalą czarną robotę i spokój na cały rok. Kościół i jego wspólnota w dziełach które wymieniłem wyżej szarą i bridną robotę odwala cały rok….. . Taka jest różnica – pisząc Pana językiem – pomiędzy jednorazowym show Owsiaka za pieniądze ofiarodawców a permanentną pracą z ludźmi jaką czyni Kościół przez swoje ośrodki.
Kościół ma Radio Maryja – też dla ludzi chorych, samotnych, odrzuconych na margines także przez rodzinę. Losy Pana Mamy nie zależą tylko od Proboszcza.. .
Kościół ma wielką gębę, lecz mało robi. Kościół promuje moralność i religijność fasadową – to, co kiedyś nazywało się, bojaźnią bożą a co działało na zasadzie społecznego tabu. Lecz dziś czasy są inne i moc tabu osłabła. Teraz trzeba szukać innych metod wpływu. I dziwię się, że w tej sytuacji ludzie Kościoła łapią się sekciarskich trików, w rodzaju ksiądz z gitarą, w sandałkach i dawaj pielgrzymka na Jasną Górę w rytmie “Barki”.
WYrywa Pan z kontekstu “gitarę”, “sandały” i manipiuluję.
W Pana stylu, ja przecież mogę napisać, że zamiast zająć się chorą mamą przesiaduje Pan w internecie. Ładnie zabrzmiało?
A przecież nie o to chodzi. Pan operuje sloganami nie patrząc głębiej i szerzej. Mam wrażenie, że ani Pan nie był na Pielgrzymce ani nie należy do duszpasterstwa gdzie gra się na gitarze podczas liturgii. Czy jest coś złego w pielgrzymowaniu lub śpeiwie z gitarą?
Nie słyszał Pan o ośrodkach rekolekcyjnych: ingancjańckich, franciszkańckich, dominikańskich, benedyktyńskich, etc.? Może trzeba się lepiej rozejrzeć.
Bo niestety – cała energia idzie w gwizdek. Daje się młodzikom poczucie współnoty, uczestnictwa w grupie, lecz nic z tego więcej nie wynika, bo jedyne czym ta wspólnota się zajmuje, to werbowaniem kolejnych członków. I lezie taki wąż do Częstochowy a jak trafi po drodze na pijaka, to go zepchnie do rowu, żeby drogi nie blokował.
Proponuję Panu pielgrzymkę do Częstochowy a potem Pan będzie ją opisywał. Kościół daje bardzo wielkie możliwości dzisiejszemu poszukującemu człowiekowi. Wystarczy wysiłku, chęci i trochę poszukania.
Napewno tradycyjne duszpasterrstwo parafialne samo – nie daję zbyt wielu możliwości rozwoju, To zbyt mało dla chrześcijanina żyjącemu w dzisiejszym świecie. Sam tego doświadczam.
Ograniczanie swojego Chrześcijaństwa do cotygodniowej wizyty na MSzy to za mało aby “dać radę” by być autentycznie wierzącym – zywo wierzący.
DO tego potrzebna jeszcze modlitwa prywatna, czytanie Pisma św. i rozmyślanie o swojej wierze. Wtedy współczesny świat któy niesie wiele zgiełku i szumu nie jest w stanie wybić człowieka z świata ducha.
WIęc MSza niedzielna ma sens tylko wtedy gdy życie w tygodniu do niej prowadzi ->>> poprzez swoją modlitwę, lekurę idę ma Mszę świadomie w jakimś celu by jeszcze ten wysiłek pogłębić. A jeśli MSza niedzielna jest wyrwana z kontekstu – nie odnajduje żadnego odniesienia do czynów, myśli, tożamości to nie wiele daje i raczej nudzi niż przyczynia się do rozwoju.
Stąd też z natury rzeczy Msza Niedzielna sama w sobie nie daje “kopa” jeśli się tego “kopa” nie odkryje i nie zabierze ze sobą. Nie pogłębi, nie znajdzie czasu na refleksję i modlitwę.... .
Aby człowiek żył musi być “wdech i wydech” podobnie z Katolicyzmem. Musi być i wdech -> a więc nie tylko obecność na MSzy ale nabranie świadome Ducha. A potem przez cały tydzień dać “wydech” by to co usłyszane w niedzielę przenieść na drobne w codziennym życiu.
Przespana Msza Św. to nic innego jak tylko udawanie “wdechu”... . Każdy musi znaleźć swoje miejsce w Kościele, a bardziej w Chrystusie. Gdyż Kościół to Jedno Ciało.
Jeśli ktoś nie jest w Chrystusie – nie ma osobistej relacji z Nim w Kościele swojego miejsca nie znajdzie. Tylko Jezus może Go wszczepić. A trwanie z Nim relacji daje tożsamość bycia w Kościele.
Jeśli ta relacja nie jest żywa nie zna się Kościoła. A to, że zdarzają się duchowni którzy też w tej relacji są pogubieni nie oznacza, że Kościół jest do kitu ale, że ten ksiądz ma kłopoty z byciem w Kościele.
Zgadzam sie z Panem, że nie w każdej parafii jest różowo. Ale wg mnie nie zawsze to, że w KOściele Pan widzi ludzi wyglądających na mało zaangażowanych znaczy, że tak właśnie jest.
Gdyby Pan mnie widział na niedzielnej Mszy pewnie również niczym szczególnym bym się nie wyróżniał. No może, że chętnie śpiewam i lubię siedzieć z przodu aby wszystko widzieć.
Pozdrawiam.
************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
Panie Zbigniewie
Hmm,
Muszę przyznać, że mam bardzo mieszane odczucia. Ja nie czuję nienawiści do Kościoła, ale mam do nich żal. Bo ta cała np. działalność charytatywna, organiczna praca u podstaw społeczeństwa, klasyczna edukacja młodzieży w duchu chrześcijańskim, pomoc starszym i ubogim, która powinna – moim zdaniem – leżeć u podstaw działalności Kościoła, jest obecnie jakoś tak “na doczepkę”.
Te dziedziny są realizowane, chociaż różnie. Napisałem wcześniej, że Kościół to Wspólnota Wspólnot.
Stąd jedne wspólnoty się zajmują dajmy na to prowadzeniem ośrodków np. dla upośledzonych, niepełnosprawnych, trudnej młodzieży ->>> mam na myśli Zakony.
Podobnie szkolnictwem: szkoły Katolickie Pijarów, Urszulanek, Franciszkanów, Dominikanów, itd
Osrodki Caritas: domy samotnej Matki, ośrodki odwykowe, terapeutyczne dla narkomanów
Szpitale: Bonifratrzy, hospicja(zakonne)
Wiec pisząc o Kościele należy patrzeć szerzej a nie przez pryzmat swojego proboszcza.
Ja np. mam bardzo chorą mamę, która cierpi na POChP a ona jest głęboko wierząca. Jak był u niej ksiądz na kolendzie, to się go zapytała, czy może ktoś by do niej czasem przychodził, coś pomógł w domu, porozmawiał, bo ona całe dnie sama siedzi… Ale ksiądz jak tylko to usłyszał, to zaraz dał w długą i tyle go widziała. Od tej pory wcale się nie odezwał ani razu…
Niestety – mam wrażenie, że to, co dobrego w Kościele, to trwa jeszcze takim jakby rozpędem, inercją dawnych instytucji, jak Caritas, ale nic nowego już nie powstaje a księża obrastają w tłuszczyk i apanaże.
Ja miałem księdza po kolędzie kilka lat temu. Zapisał w notesie co chciał, wstał i wyszedł...... . No i co mam powiedzieć, że cały Kośćiół i wszyscy KSiężą jest “do luftu”?
Nie, ten ksiądz jest do kitu gdyż nie wie o tym po co do mojego domu przyszedł.
Czasem się trafi jakiś ksiądz “z powołania”, ale to nie ma promocji w samej instytucji, więc równie dobrze można powiedzieć o urzędzie skarbowym, że czasem się trafi “ludzka urzędniczka”.
Zazwyczaj słyszy się w przestrzeni pulicznej raczej o tym gdy jakiś zkandal dotknie Kościół, Księży, Duszpasterstwo, itd. Nie słychać o tej większości która działa cuda pracując w konfesjonałach, duszpastertswach, hospocjach, więzieniach, szpitalach, itd.
Również nie rozumiem, gdzie i jak Kościół stoi na straży praw człowieka?
Gdzie stoi i broni ludzkiej godności? Ostatnio widziano jedynie księdza Podstawkę przy “Agacie”. Czy o to właśnie chodzi?
Przypadek Agaty jest bardziej skomplikowany i wcale nie uważam, że po dnią podczepił się Kościół. Kościół zauważył dwie rzeczy: – Agata jest dzieckiem – Nosi dziecko pod sercem
Należy się im obydwojgu pomoc a nie igrzyska…. .
Ja widzę, że Kościół ma pryncypialne i dość obsesyjne polądy na zagadnienia ludzkiej seksualności, podczas gdy cała reszta jakoś leży odłogiem.
A czytał Pan jakieś opracowanie papieża Jana Pawła II na temat seksualności człowieka oraz czystości miłości? Kościół traktuje człowieka całościowo jako istota cielesno-duchową i uważa, że w seksualności spotyka się nie tylko ciało z ciałem ale, że seksualność powinna być przeniknięta przez ducha. W innym przypadku będzie tak jak z nienarodzonymi -> człowiek pod sercem matki do “zlepek komórek” a nie istota ludzka.
Podobnie z seksualnością.
Kościół nie stara się aktywnie zmianiać zachowań społecznych na bardziej życzliwe, mniej agresywne. Tyle słyszymy o różnych ludzkich tragediach i jakoś nie widać, żeby Kościół wychodził do środowisk patologicznych z jakąś sensowną wizją zmiany ich losu. Odnosze wrażenie, że ksiądz pojawia się w takich rodzinach jak u mojej mamy – raz do roku, przy kolędzie i daje dyla jak może najszybciej, żeby zdążyć na brydżyka u znajomych. A brudną robotę na ulicach robią woluntariusze od Owsiaka…
Ja powiem inaczej. Ludzie od Owsiaka raz do roku odwalą czarną robotę i spokój na cały rok. Kościół i jego wspólnota w dziełach które wymieniłem wyżej szarą i bridną robotę odwala cały rok….. . Taka jest różnica – pisząc Pana językiem – pomiędzy jednorazowym show Owsiaka za pieniądze ofiarodawców a permanentną pracą z ludźmi jaką czyni Kościół przez swoje ośrodki.
Kościół ma Radio Maryja – też dla ludzi chorych, samotnych, odrzuconych na margines także przez rodzinę. Losy Pana Mamy nie zależą tylko od Proboszcza.. .
Kościół ma wielką gębę, lecz mało robi. Kościół promuje moralność i religijność fasadową – to, co kiedyś nazywało się, bojaźnią bożą a co działało na zasadzie społecznego tabu. Lecz dziś czasy są inne i moc tabu osłabła. Teraz trzeba szukać innych metod wpływu. I dziwię się, że w tej sytuacji ludzie Kościoła łapią się sekciarskich trików, w rodzaju ksiądz z gitarą, w sandałkach i dawaj pielgrzymka na Jasną Górę w rytmie “Barki”.
WYrywa Pan z kontekstu “gitarę”, “sandały” i manipiuluję.
W Pana stylu, ja przecież mogę napisać, że zamiast zająć się chorą mamą przesiaduje Pan w internecie. Ładnie zabrzmiało?
A przecież nie o to chodzi. Pan operuje sloganami nie patrząc głębiej i szerzej. Mam wrażenie, że ani Pan nie był na Pielgrzymce ani nie należy do duszpasterstwa gdzie gra się na gitarze podczas liturgii. Czy jest coś złego w pielgrzymowaniu lub śpeiwie z gitarą?
Nie słyszał Pan o ośrodkach rekolekcyjnych: ingancjańckich, franciszkańckich, dominikańskich, benedyktyńskich, etc.? Może trzeba się lepiej rozejrzeć.
Bo niestety – cała energia idzie w gwizdek. Daje się młodzikom poczucie współnoty, uczestnictwa w grupie, lecz nic z tego więcej nie wynika, bo jedyne czym ta wspólnota się zajmuje, to werbowaniem kolejnych członków. I lezie taki wąż do Częstochowy a jak trafi po drodze na pijaka, to go zepchnie do rowu, żeby drogi nie blokował.
Proponuję Panu pielgrzymkę do Częstochowy a potem Pan będzie ją opisywał. Kościół daje bardzo wielkie możliwości dzisiejszemu poszukującemu człowiekowi. Wystarczy wysiłku, chęci i trochę poszukania.
Napewno tradycyjne duszpasterrstwo parafialne samo – nie daję zbyt wielu możliwości rozwoju, To zbyt mało dla chrześcijanina żyjącemu w dzisiejszym świecie. Sam tego doświadczam.
Ograniczanie swojego Chrześcijaństwa do cotygodniowej wizyty na MSzy to za mało aby “dać radę” by być autentycznie wierzącym – zywo wierzący.
DO tego potrzebna jeszcze modlitwa prywatna, czytanie Pisma św. i rozmyślanie o swojej wierze. Wtedy współczesny świat któy niesie wiele zgiełku i szumu nie jest w stanie wybić człowieka z świata ducha.
WIęc MSza niedzielna ma sens tylko wtedy gdy życie w tygodniu do niej prowadzi ->>> poprzez swoją modlitwę, lekurę idę ma Mszę świadomie w jakimś celu by jeszcze ten wysiłek pogłębić. A jeśli MSza niedzielna jest wyrwana z kontekstu – nie odnajduje żadnego odniesienia do czynów, myśli, tożamości to nie wiele daje i raczej nudzi niż przyczynia się do rozwoju.
Stąd też z natury rzeczy Msza Niedzielna sama w sobie nie daje “kopa” jeśli się tego “kopa” nie odkryje i nie zabierze ze sobą. Nie pogłębi, nie znajdzie czasu na refleksję i modlitwę.... .
Aby człowiek żył musi być “wdech i wydech” podobnie z Katolicyzmem. Musi być i wdech -> a więc nie tylko obecność na MSzy ale nabranie świadome Ducha. A potem przez cały tydzień dać “wydech” by to co usłyszane w niedzielę przenieść na drobne w codziennym życiu.
Przespana Msza Św. to nic innego jak tylko udawanie “wdechu”... . Każdy musi znaleźć swoje miejsce w Kościele, a bardziej w Chrystusie. Gdyż Kościół to Jedno Ciało.
Jeśli ktoś nie jest w Chrystusie – nie ma osobistej relacji z Nim w Kościele swojego miejsca nie znajdzie. Tylko Jezus może Go wszczepić. A trwanie z Nim relacji daje tożsamość bycia w Kościele.
Jeśli ta relacja nie jest żywa nie zna się Kościoła. A to, że zdarzają się duchowni którzy też w tej relacji są pogubieni nie oznacza, że Kościół jest do kitu ale, że ten ksiądz ma kłopoty z byciem w Kościele.
Zgadzam sie z Panem, że nie w każdej parafii jest różowo. Ale wg mnie nie zawsze to, że w KOściele Pan widzi ludzi wyglądających na mało zaangażowanych znaczy, że tak właśnie jest.
Gdyby Pan mnie widział na niedzielnej Mszy pewnie również niczym szczególnym bym się nie wyróżniał. No może, że chętnie śpiewam i lubię siedzieć z przodu aby wszystko widzieć.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 23.06.2008 - 08:56Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.