różnica jest drastyczna. czymś innym jest prowadzenie wojny totalnej, skierowanej na osłabienie bazy zasobów wroga, w tym zasobów ludzkich (choć tu wchodzi w grę konwencja genewska), a czymś innym jest bestialskie mordowanie i gwalcenie ludnosci cywilnej podbitych i okupowanych miast, ktore juz tej bazy zasobowej nie stanowia.
potencjał przemyslowy w japonii skladał sie w pozniejszym etapie wojny z malutkich zakładów, czesto manufaktur, porozrzucanych po miastach. Amerykanie, niszcząc potencjał przemysłowy i ludzki japonczykow minimalizowali po prostu potencjalne wlasne straty. pamietajmy – to Amerykanie byli ofiarami napaści. nie dało się rzucic Japonii na kolana, nie zagrażając jej egzystencji jako państwa i narodu. natomiast po jej pokonaniu, nie dochodziło nawet w najmniejszym stopniu do mordow i bestialstwa, ktore cechowalo japonczyków. nie jakies hipotetycznej armii japonskeij, tylko wlasnie japonczykow.
Robercie
różnica jest drastyczna. czymś innym jest prowadzenie wojny totalnej, skierowanej na osłabienie bazy zasobów wroga, w tym zasobów ludzkich (choć tu wchodzi w grę konwencja genewska), a czymś innym jest bestialskie mordowanie i gwalcenie ludnosci cywilnej podbitych i okupowanych miast, ktore juz tej bazy zasobowej nie stanowia.
potencjał przemyslowy w japonii skladał sie w pozniejszym etapie wojny z malutkich zakładów, czesto manufaktur, porozrzucanych po miastach. Amerykanie, niszcząc potencjał przemysłowy i ludzki japonczykow minimalizowali po prostu potencjalne wlasne straty. pamietajmy – to Amerykanie byli ofiarami napaści. nie dało się rzucic Japonii na kolana, nie zagrażając jej egzystencji jako państwa i narodu. natomiast po jej pokonaniu, nie dochodziło nawet w najmniejszym stopniu do mordow i bestialstwa, ktore cechowalo japonczyków. nie jakies hipotetycznej armii japonskeij, tylko wlasnie japonczykow.
miejmy więc jakiś umiar w nazywaniu rzeczy.
Griszeq -- 07.08.2008 - 14:12