gdzieś obok siebie chodzliśmy, bo ja w Linzu od 1970 jesienią byłem. I przez lat kolejnych, jako baza, ze dwadzieścia. A mieszkałem najpierw w Neue Heimat, potem na Urfahrze (tuż za mostem), no i chwilowo, w trakcie remontu, na wspomnianym wzgórzu.
Pewnego razu, jeszcze na początku, to tam w knajpie żegnaliśmy kolegów, co to do Południowej Afryki wyjeżdżali na stałe.
I jeden, z lekka zadżumiony, pomylił drogi, i zamiast ulicą, torami zaczął na dół zleżdżać. Trochę śmiechu było. No i naprawili słup trakcyjny na jego koszt. Musial Pan to słyszeć (znaczy się ten łomot), albo o tym :-)
No to, Panie Joteszu,
gdzieś obok siebie chodzliśmy, bo ja w Linzu od 1970 jesienią byłem. I przez lat kolejnych, jako baza, ze dwadzieścia. A mieszkałem najpierw w Neue Heimat, potem na Urfahrze (tuż za mostem), no i chwilowo, w trakcie remontu, na wspomnianym wzgórzu.
Pewnego razu, jeszcze na początku, to tam w knajpie żegnaliśmy kolegów, co to do Południowej Afryki wyjeżdżali na stałe.
I jeden, z lekka zadżumiony, pomylił drogi, i zamiast ulicą, torami zaczął na dół zleżdżać. Trochę śmiechu było. No i naprawili słup trakcyjny na jego koszt. Musial Pan to słyszeć (znaczy się ten łomot), albo o tym :-)
Pozdrawiam nostalgicznie
Lorenzo -- 12.09.2008 - 14:19