Właściwie nie wstajesz lecz zrywa się to coś, wrzeszczące w tobie.
Starasz się zatrzymać. Nie ruszać. Ze wszystkich sił się starasz i kiedy uda się zatrzymać ciało to dusza się wyrywa, kiedy na chwilę ją uspokoisz – ciało zaczyna się telepać.
Zaklinasz czas.
Zaklinasz siebie.
Boga…?
Tak długo aż się wypali. Do końca.
Taka chemioterapia, która zabija wszystko, także to co zdrowe, trzymając cię na granicy przeżycia.
Wstajesz wcześniej...
Dużo wcześniej.
Właściwie nie wstajesz lecz zrywa się to coś, wrzeszczące w tobie.
Starasz się zatrzymać. Nie ruszać. Ze wszystkich sił się starasz i kiedy uda się zatrzymać ciało to dusza się wyrywa, kiedy na chwilę ją uspokoisz – ciało zaczyna się telepać.
Zaklinasz czas.
Zaklinasz siebie.
Boga…?
Tak długo aż się wypali. Do końca.
Taka chemioterapia, która zabija wszystko, także to co zdrowe, trzymając cię na granicy przeżycia.
Kuracja zakończona.
Pozostają skutki uboczne.
Gretchen -- 28.09.2008 - 11:44