jako że chłopcy pracuja na zasadzie opłacalności ekonomicznej produkcji, oczywiście w ramach koniunktury mocno śrubując ceny. Nikt tam jednak nie dopłaca do produkcji.
Natomiast w czasach, o których wspominałem, czegoś takiego jak opłacalność ekonomiczna nie było. Węgiel sprzedawano za jakieś smętne pieniądze, tyle że szedł on za granicę i za autentyczne pieniądze. Choć po ostatnich wydarzeniach nie jestem pewien, czy to są prawdziwe pieniądze. Bo jak tak dalej pójdzie, to będziemy płacić tylko bilonem, jako że papier na banknoty dolarowe będzie za tani.
Choć pamiętam takie czasy, że we Włoszech nie było bilonu, jako że materiał, z którego były zrobione monety, był droższy od wartości monety. Wtedy wykupili je bodaj południowi Koreańczycy i Tajwańczycy i robili z nich zegarki (tzn. nie werki, a Uhrgehause – nie wiem, jak się to po polsku nazywa).
Nie do końca, Madzie,
jako że chłopcy pracuja na zasadzie opłacalności ekonomicznej produkcji, oczywiście w ramach koniunktury mocno śrubując ceny. Nikt tam jednak nie dopłaca do produkcji.
Natomiast w czasach, o których wspominałem, czegoś takiego jak opłacalność ekonomiczna nie było. Węgiel sprzedawano za jakieś smętne pieniądze, tyle że szedł on za granicę i za autentyczne pieniądze. Choć po ostatnich wydarzeniach nie jestem pewien, czy to są prawdziwe pieniądze. Bo jak tak dalej pójdzie, to będziemy płacić tylko bilonem, jako że papier na banknoty dolarowe będzie za tani.
Choć pamiętam takie czasy, że we Włoszech nie było bilonu, jako że materiał, z którego były zrobione monety, był droższy od wartości monety. Wtedy wykupili je bodaj południowi Koreańczycy i Tajwańczycy i robili z nich zegarki (tzn. nie werki, a Uhrgehause – nie wiem, jak się to po polsku nazywa).
Do miłego
Lorenzo -- 27.10.2008 - 17:30