Poldku

Poldku

Masz rację, apelując o elementarną kulturę.

Gdy prezydentem był Kwach, ja zawsze z szasunkiem słuchałem jego przemówień okolicznościowych. Wówczas wiele osób z mojej bliższej i dalszej rodziny złorzeczyło, wygrażało telewizorowi (pomijam śmieszność takich gestów), powtarzając, że to nie jest ich prezydent. Dziś podobna sytuacja dotyczy Kaczyńskiego. Cóż – widać taka natura Polaków.

Ale nie o tym tu mowa.

Powiedziałeś o traktowaniu urzędu jak osobistego folwarku. I o to idzie.
Prezydent nie zaprosił Lecha Wałęsy, pierwszego prezydenta wolnej RP, człowieka – legendy, bo ten go obraził. I nie przeprosił.
Ciekawe, że jakoś nie poczuł się obrażony pijackimi bredniami Kwacha (Ludwiku Dornie, psie Sabo…), czy doprawdy nieeleganckimi ocenami Millera… Tych zaprosił. Nie szło też o kontakty LW z SB: toć Oleksy i Kwach kontaktowali się całkiem niedawno z rosyjskimi agentami!

To dowodzi, że nie o wizerunek państwa tu idzie, a o miłość własną.

A to co mówisz, że Wałęsę obowiązuje. Jasne. Analogicznie i przed wojną od Piłsudskiego należało wymagać szacunku do władz państwowych i demokratycznych instytucji. (co uczynił gdy było trzeba np. prezydent Wojciechowski) A przecież nikomu nie przyszłoby na myśl, by ze względu na koszarowy język marszałka “zapomnieć” o nim przy rocznicy odzyskania niepodległości.

To nie jest afront: to kompromitacja. Urzędu.


Wiejski głupek o wiejskiej potańcówce By: chamopole (13 komentarzy) 12 listopad, 2008 - 15:12