Niestety, mam dla Pana złą wiadomość. Jest Pan agresywnym ateistą.
Podobnie jak Quasi oraz paru jeszcze typków z Salonu, niegdyś zrzeszonych w ramach Pomiotu Zbiorowego.
Który to Pomiot był z mego katolickiego (rotfl, może jeszcze zaznaczę na przykład, że lubię marchewki, a nie przepadam za selerem?) zjawiskiem nieszkodliwym i nawet zabawnym, głównie dlatego, że doprowadzał do szału nieocenionego Pawła Paliwodę :)
Moja sympatia do Pana jest niestety śladowa zupełnie, choć nie mam nic przeciwko ateistom jako takim, a niektórych wręcz darzę sympatią gorącą.
Ale na liście rzeczy, których nie lubię i nie toleruję, wysokie pozycje zajmują: wrzucanie na moje rodzinne Miasto, na co Pan sobie pozwolił w pamiętnej dyskusji u Marka Olżyńskiego, oraz pouczanie z wysoka maluczkich, na zasadzie “jestem najmądrzejszy w całej wsi”.
Studiował Pan teologię, lub chociażby antropologię kulturową, że z taką pewnością wypowiada się Pan o kwestiach religijnych?
Już nie mówiąc o zupełnie rozkosznym zjawisku, jakim jest branie Artura Nicponia za punkt wyjścia do czegokolwiek, no, poza wyjściem w miasto. :)
Ateizm jest rodzajem wiary, choćby tysiąc razy napisał Pan co innego. Jest głęboką wiarą przez negację.
Znam wielu ateistów i żaden z nich nie jest człowiekiem areligijnym, każdy ma z Bogiem swój prywatny problem i rozkminkę, he he he.
Mogłabym się wręcz pokusić o jakąś drobną systematyzację, na podstawie licznych rozmów i doświadczeń :) Pana już sklasyfikowałam w pierwszych słowach mojego listu zresztą.
Ponieważ na zasadach ogólnych o Bogu i jego zamiarach nic konkretnego powiedzieć się nie da, to wierzącym pozostaje jedynie odwoływać się do tradycji a tu każda religia wyciąga na stół swoją świętą księgę i w sposób całkowicie kategoryczny każe wierzyć w zapisane tam brednie.
Choćby to jedno zdanie pokazuje esencję tego, czym jest agresywny ateizm.
Ewangelia to brednie, dekalog to brednie, osiem błogosławieństw to brednie, no, ciekawe, jaki sekret bytu jeszcze nam Pan objawi, panie Szczęsny?
Naprawdę Pan nie zauważył, notabene, że wszystkie praktycznie systemy religijne zachęcają do tych samych, prostych rzeczy? Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe, czasem się powstrzymaj od tego, na co masz ochotę, jeśli miałoby to komuś sprawić przykrość, żyj uczciwie, bla bla bla…
No, Pan wypada wyjątkowo fatalnie na tym tle, ale nic to nie ma wspólnego z ateizmem, bo jest pełno ateistów, którym wystarczyłoby zawiesić krzyżyk czy gwiazdę Dawida na szyi i spokojnie by mogli robić za wyznawców czego bądź.
“Ogół maluczkich”, laboga, Pan by się świetnie na biskupa kwalifikował, albo proboszcza na wsi… bo jest pełno takich, co ewidentnie w nic nie wierzą, a biznes się kręci.
Na dalszą analizę Pańskich bredni nie mam teraz czasu, bo wkrótce powinien nadjechać mój pociąg.
Szanowny Panie Ziggi,
Niestety, mam dla Pana złą wiadomość. Jest Pan agresywnym ateistą.
Podobnie jak Quasi oraz paru jeszcze typków z Salonu, niegdyś zrzeszonych w ramach Pomiotu Zbiorowego.
Który to Pomiot był z mego katolickiego (rotfl, może jeszcze zaznaczę na przykład, że lubię marchewki, a nie przepadam za selerem?) zjawiskiem nieszkodliwym i nawet zabawnym, głównie dlatego, że doprowadzał do szału nieocenionego Pawła Paliwodę :)
Moja sympatia do Pana jest niestety śladowa zupełnie, choć nie mam nic przeciwko ateistom jako takim, a niektórych wręcz darzę sympatią gorącą.
Ale na liście rzeczy, których nie lubię i nie toleruję, wysokie pozycje zajmują: wrzucanie na moje rodzinne Miasto, na co Pan sobie pozwolił w pamiętnej dyskusji u Marka Olżyńskiego, oraz pouczanie z wysoka maluczkich, na zasadzie “jestem najmądrzejszy w całej wsi”.
Studiował Pan teologię, lub chociażby antropologię kulturową, że z taką pewnością wypowiada się Pan o kwestiach religijnych?
Już nie mówiąc o zupełnie rozkosznym zjawisku, jakim jest branie Artura Nicponia za punkt wyjścia do czegokolwiek, no, poza wyjściem w miasto. :)
Ateizm jest rodzajem wiary, choćby tysiąc razy napisał Pan co innego. Jest głęboką wiarą przez negację.
Znam wielu ateistów i żaden z nich nie jest człowiekiem areligijnym, każdy ma z Bogiem swój prywatny problem i rozkminkę, he he he.
Mogłabym się wręcz pokusić o jakąś drobną systematyzację, na podstawie licznych rozmów i doświadczeń :) Pana już sklasyfikowałam w pierwszych słowach mojego listu zresztą.
Ponieważ na zasadach ogólnych o Bogu i jego zamiarach nic konkretnego powiedzieć się nie da, to wierzącym pozostaje jedynie odwoływać się do tradycji a tu każda religia wyciąga na stół swoją świętą księgę i w sposób całkowicie kategoryczny każe wierzyć w zapisane tam brednie.
Choćby to jedno zdanie pokazuje esencję tego, czym jest agresywny ateizm.
Ewangelia to brednie, dekalog to brednie, osiem błogosławieństw to brednie, no, ciekawe, jaki sekret bytu jeszcze nam Pan objawi, panie Szczęsny?
Naprawdę Pan nie zauważył, notabene, że wszystkie praktycznie systemy religijne zachęcają do tych samych, prostych rzeczy? Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe, czasem się powstrzymaj od tego, na co masz ochotę, jeśli miałoby to komuś sprawić przykrość, żyj uczciwie, bla bla bla…
No, Pan wypada wyjątkowo fatalnie na tym tle, ale nic to nie ma wspólnego z ateizmem, bo jest pełno ateistów, którym wystarczyłoby zawiesić krzyżyk czy gwiazdę Dawida na szyi i spokojnie by mogli robić za wyznawców czego bądź.
“Ogół maluczkich”, laboga, Pan by się świetnie na biskupa kwalifikował, albo proboszcza na wsi… bo jest pełno takich, co ewidentnie w nic nie wierzą, a biznes się kręci.
Na dalszą analizę Pańskich bredni nie mam teraz czasu, bo wkrótce powinien nadjechać mój pociąg.
z wątpliwymi wyrazami szacunku
Pino MC