Z główną tezą Twojej wypowiedzi nie polemizuję, bo nie ma o czym.
Zwracam jedynie uwagę, że o ile Stary Testament przepełniony jest bojaźnią bożą – lękiem przed tym apodyktycznym staruchem, który za najmniejsze uchybienie potrafi zamienić w słup soli, plagi rzuca na prawo i lewo, wystawia bez pytania na najcięższe próby tylko po to, aby zadowolić swą boską próżność (no bo dlaczego Bóg ten aż tak bardzo chce, żeby go lud ukochał, że niepokornych karze w najstraszniejszy sposób?) – to Nowy Testament pokazuje go już w zupełnie inny sposób, jako byt miłosierny, skłonny do milczącej refleksji, opiekuńczy i wyrozumiały.
O ile w Starym Testamencie za miłosierdziem bożym świadczą jedynie słowa (Księga Wyjścia 34:6, Księga Liczb 14:18; Księga Powtórzonego Prawa 4:32; Nehemiasza 9:17; Psalm 86:5; Psalm 86:15; Psalm 108:4; Psalm 145:8; Księga Joela 2:13) to w Nowym Testamencie jedynie słowa świadczą o jego gniewie (List św. Pawła do Rzymian 1:18).
Osoba Jezusa, który ma tworzyć łącznik między ludzkością o Bogiem Ojcem jest tak dalece różna charakterologicznie od tegoż Ojca, iż można by rzec, że chrześcijaństwo żywcem zaczerpnęło tu z mitologi indyjskiej, gdzie trimurti znane były tysiąc lat przed Chrystusem, lecz do Palestyny idee te przedarły się z Egiptu dopiero w okresie dominacji perskiej i w czasach Aleksandra Macedońskiego (ok. 300 lat przed Jezusem). Należy zauważyć, że nigdzie w Starym Testamencie nie pojawia się słowo Mesjasz w znaczeniu aspektu osoby boskiej. Mesjasz miał być “pomazańcem bożym” – wysłannikiem, prorokiem, który zbawi Żydów przywracając utracone przymierze z Bogiem, lecz dopiero Nowy Testament postuluje boskość samego pomazańca i jego ogólnoludzką misję. Jest to wyraźne nowum – prorok staje się bogiem. Nie do zaakceptowania dla judaistucznej ortodoksji bluźnierstwo! Faryzeusze nie musieli obawiać się Jezusa, że ten pozbawi ich wpływów i bogactw – bo niby jak? Nie mogli mu jednak puścić płazem bluźnierstw (w ich mniemaniu) wypowiadanych głośno przez Jezusa i jego stronników. Koncepcja trynitarna wydawała się przecież podejrzana nawet w dojrzałym Chrześcijaństwie – jako skrajnie obca judaistycznej tradycji – stąd różne antytrynitarne schizmy i rozłamy kreujące jakiś tam unitarian czy arian.
I na koniec – precyzyjne informacje o dzieciństwie Jezusa podaje właśnie Nowy Testament: że urodził się z dziewicy w stajence, że przybyli trzej mędrcy, że kometa była, że Herod rzeź urządził – o tym wszystkim mówią właściwie wyłącznie ewangelie, ewangelie apokryficzne i autorzy późniejsi. Szczególnie zasłużony jest tu św. Mateusz, któremu chrześcijaństwo najbardziej chyba zawdzięcza koncepcję, iż w osobie, w życiu, w czynach i w nauce Jezusa urzeczywistniły się wszystkie proroctwa mesjańskie Starego Testamentu. Koncepcję tę rozbudował potem wiele lat później w duchu greckim (Logos!) św. Jan Ewangelista.
Zadam teraz pytanie – skąd to ewangeliści czy raczej ich źródła znali tak dobrze wczesne lata Jezusa jak nie od niego samego i jego najbliższej rodziny? A biorąc pod uwagę współczesne datowanie ewangelii i poglądy na ich autorstwo – możemy śmiało podejrzewać, że podania o życiu Jezusa były zarówno tworem jego osobistej autokreacji jak i efektem literackich zmagań jego następców prowadzonych w celu osiągnięcia określonego celu propagandowego.
@Radecki
Z główną tezą Twojej wypowiedzi nie polemizuję, bo nie ma o czym.
Zwracam jedynie uwagę, że o ile Stary Testament przepełniony jest bojaźnią bożą – lękiem przed tym apodyktycznym staruchem, który za najmniejsze uchybienie potrafi zamienić w słup soli, plagi rzuca na prawo i lewo, wystawia bez pytania na najcięższe próby tylko po to, aby zadowolić swą boską próżność (no bo dlaczego Bóg ten aż tak bardzo chce, żeby go lud ukochał, że niepokornych karze w najstraszniejszy sposób?) – to Nowy Testament pokazuje go już w zupełnie inny sposób, jako byt miłosierny, skłonny do milczącej refleksji, opiekuńczy i wyrozumiały.
O ile w Starym Testamencie za miłosierdziem bożym świadczą jedynie słowa (Księga Wyjścia 34:6, Księga Liczb 14:18; Księga Powtórzonego Prawa 4:32; Nehemiasza 9:17; Psalm 86:5; Psalm 86:15; Psalm 108:4; Psalm 145:8; Księga Joela 2:13) to w Nowym Testamencie jedynie słowa świadczą o jego gniewie (List św. Pawła do Rzymian 1:18).
Osoba Jezusa, który ma tworzyć łącznik między ludzkością o Bogiem Ojcem jest tak dalece różna charakterologicznie od tegoż Ojca, iż można by rzec, że chrześcijaństwo żywcem zaczerpnęło tu z mitologi indyjskiej, gdzie trimurti znane były tysiąc lat przed Chrystusem, lecz do Palestyny idee te przedarły się z Egiptu dopiero w okresie dominacji perskiej i w czasach Aleksandra Macedońskiego (ok. 300 lat przed Jezusem). Należy zauważyć, że nigdzie w Starym Testamencie nie pojawia się słowo Mesjasz w znaczeniu aspektu osoby boskiej. Mesjasz miał być “pomazańcem bożym” – wysłannikiem, prorokiem, który zbawi Żydów przywracając utracone przymierze z Bogiem, lecz dopiero Nowy Testament postuluje boskość samego pomazańca i jego ogólnoludzką misję. Jest to wyraźne nowum – prorok staje się bogiem. Nie do zaakceptowania dla judaistucznej ortodoksji bluźnierstwo! Faryzeusze nie musieli obawiać się Jezusa, że ten pozbawi ich wpływów i bogactw – bo niby jak? Nie mogli mu jednak puścić płazem bluźnierstw (w ich mniemaniu) wypowiadanych głośno przez Jezusa i jego stronników. Koncepcja trynitarna wydawała się przecież podejrzana nawet w dojrzałym Chrześcijaństwie – jako skrajnie obca judaistycznej tradycji – stąd różne antytrynitarne schizmy i rozłamy kreujące jakiś tam unitarian czy arian.
I na koniec – precyzyjne informacje o dzieciństwie Jezusa podaje właśnie Nowy Testament: że urodził się z dziewicy w stajence, że przybyli trzej mędrcy, że kometa była, że Herod rzeź urządził – o tym wszystkim mówią właściwie wyłącznie ewangelie, ewangelie apokryficzne i autorzy późniejsi. Szczególnie zasłużony jest tu św. Mateusz, któremu chrześcijaństwo najbardziej chyba zawdzięcza koncepcję, iż w osobie, w życiu, w czynach i w nauce Jezusa urzeczywistniły się wszystkie proroctwa mesjańskie Starego Testamentu. Koncepcję tę rozbudował potem wiele lat później w duchu greckim (Logos!) św. Jan Ewangelista.
Zadam teraz pytanie – skąd to ewangeliści czy raczej ich źródła znali tak dobrze wczesne lata Jezusa jak nie od niego samego i jego najbliższej rodziny? A biorąc pod uwagę współczesne datowanie ewangelii i poglądy na ich autorstwo – możemy śmiało podejrzewać, że podania o życiu Jezusa były zarówno tworem jego osobistej autokreacji jak i efektem literackich zmagań jego następców prowadzonych w celu osiągnięcia określonego celu propagandowego.
Serdecznie pozdrawiam,
Zbigniew P. Szczęsny -- 08.01.2009 - 01:35ZS