Spróbuję odnieść się merytorycznie, do Twojego tekstu i komentarzy. Z naciskiem na „spróbuję“, bo dyskusja powyżej raczej zniechęca.
O panu Grossmanie nie słyszałam, tak jak o milionach innych osób i ich pracy. Nie oznacza to jest, że taki facet nie istnieje. Nie oznacza to również, że wśród osób, które interesują się psychologią (szczególnie w odniesieniu do “bycia żołnierzem”) pan Grossman nie jest sławny. Tego nie neguję wcale.
Za to słyszałam o Army Rangers i nie dziwię się, że to też jest elitarna jednostka. Jeśli marynarka ma swoją elitę to dlaczego wojska lądowe miałyby jej nie mieć?
Przyznam szczerze, że zadziwiły mnie poglądy pana Grossmana na gry komputerowe oparte w swojej fabule na przemocy. Nie dlatego, że jest człowiekiem parającym się psychologią. Zadziwiły dlatego, że jest wojskowym (emerytura nic nie zmienia).
Do tej pory dochodziły do mnie przeważnie pienia pochwalne (rozwijanie refleksu i takie tam, dyrdymały), co wydawało mi się raczej zapłatą za granty niż rzetelną nauką. A tu, proszę… Przyjemne zaskoczenie.
Pod tym względem, faktycznie, Grossman płynie pod prąd rynku. Ale co to ma wspólnego z liberalizmem rynkowym? Teoretycznie ma wiele ale moim zdaniem to, że popyt konsumentów tworzy rynek na dany produkt czy grupę produktów to tylko półprawda. Najważniejszy jest początek, a tu zawsze (odkąd znany jest marketing i reklama) popyt jest tworzony. Efekty tego tworzenia są różne, ale to już zupełnie inna sprawa. To tak na marginesie.
Nie rozumiem skąd ten szyderczy ton w zdaniu (np.) “No dobra, spyta ktoś, jeszcze wciąż nie przekonany – dlaczego coś aż tak skrajnego, tak trudnego do strawienia dla nowoczesnej, kochającej ludzkość i prawa człowieka duszyczki, jak “Zabijalogia”?!”
Mam, jako czytelnik, poczuć się gorzej z tego powodu, że nie uważam by ludzkość sama z siebie była zła? Mam się zawstydzić wyznając pogląd, że każdy człowiek posiada niezbywalne naturalne prawa? Po co ta szydera? – nie wiem.
Jestem w stanie uwierzyć w dane dotyczące “marnowania” amunicji oraz w informacje dotyczące wyłączania słuchu podczas strzelania do “wroga”. Te dane tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że ludzkość z natury swojej jest bardziej “królicza” i wyrzyna się tylko na rozkaz, jakichś degeneratów, którym przyśniły się “lwie kły”.
Z trzema ostatnimi akapitami tekstu nijak zgodzić się nie mogę. Najmniejszy zarzut, który można tu postawić to użycie wielgaśnego kwantyfikatora. Prowokacja? Jeśli tak, to nieudana.
Zaś zdanie: “Nie wszystkie wnioski są przyjemne, cóż “Zabijalogia” to nie jest łatwy sposób na lekki sen, tylko nauka, frontalnie atakująca same podstawy naszej natury i naszej egzystencji…” jest kuriozalne.
Nie pomyliła się tu nauka z propagandą? Zdarza się. W ostatnich dziesięcioleciach wręcz nagminnie. Ale czy to rozgrzesza?
Szkoda, że o samej Zabijalogii jest niewiele w tekście. Nic to. Wpisuję pozycję “On Killing“ na listę zakupów.
Centrysto, Triariusie, Tygrysie…
Spróbuję odnieść się merytorycznie, do Twojego tekstu i komentarzy. Z naciskiem na „spróbuję“, bo dyskusja powyżej raczej zniechęca.
O panu Grossmanie nie słyszałam, tak jak o milionach innych osób i ich pracy. Nie oznacza to jest, że taki facet nie istnieje. Nie oznacza to również, że wśród osób, które interesują się psychologią (szczególnie w odniesieniu do “bycia żołnierzem”) pan Grossman nie jest sławny. Tego nie neguję wcale.
Za to słyszałam o Army Rangers i nie dziwię się, że to też jest elitarna jednostka. Jeśli marynarka ma swoją elitę to dlaczego wojska lądowe miałyby jej nie mieć?
Przyznam szczerze, że zadziwiły mnie poglądy pana Grossmana na gry komputerowe oparte w swojej fabule na przemocy. Nie dlatego, że jest człowiekiem parającym się psychologią. Zadziwiły dlatego, że jest wojskowym (emerytura nic nie zmienia).
Do tej pory dochodziły do mnie przeważnie pienia pochwalne (rozwijanie refleksu i takie tam, dyrdymały), co wydawało mi się raczej zapłatą za granty niż rzetelną nauką. A tu, proszę… Przyjemne zaskoczenie.
Pod tym względem, faktycznie, Grossman płynie pod prąd rynku. Ale co to ma wspólnego z liberalizmem rynkowym? Teoretycznie ma wiele ale moim zdaniem to, że popyt konsumentów tworzy rynek na dany produkt czy grupę produktów to tylko półprawda. Najważniejszy jest początek, a tu zawsze (odkąd znany jest marketing i reklama) popyt jest tworzony. Efekty tego tworzenia są różne, ale to już zupełnie inna sprawa. To tak na marginesie.
Nie rozumiem skąd ten szyderczy ton w zdaniu (np.) “No dobra, spyta ktoś, jeszcze wciąż nie przekonany – dlaczego coś aż tak skrajnego, tak trudnego do strawienia dla nowoczesnej, kochającej ludzkość i prawa człowieka duszyczki, jak “Zabijalogia”?!”
Mam, jako czytelnik, poczuć się gorzej z tego powodu, że nie uważam by ludzkość sama z siebie była zła? Mam się zawstydzić wyznając pogląd, że każdy człowiek posiada niezbywalne naturalne prawa? Po co ta szydera? – nie wiem.
Jestem w stanie uwierzyć w dane dotyczące “marnowania” amunicji oraz w informacje dotyczące wyłączania słuchu podczas strzelania do “wroga”. Te dane tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że ludzkość z natury swojej jest bardziej “królicza” i wyrzyna się tylko na rozkaz, jakichś degeneratów, którym przyśniły się “lwie kły”.
Z trzema ostatnimi akapitami tekstu nijak zgodzić się nie mogę. Najmniejszy zarzut, który można tu postawić to użycie wielgaśnego kwantyfikatora. Prowokacja? Jeśli tak, to nieudana.
Zaś zdanie: “Nie wszystkie wnioski są przyjemne, cóż “Zabijalogia” to nie jest łatwy sposób na lekki sen, tylko nauka, frontalnie atakująca same podstawy naszej natury i naszej egzystencji…” jest kuriozalne.
Nie pomyliła się tu nauka z propagandą? Zdarza się. W ostatnich dziesięcioleciach wręcz nagminnie. Ale czy to rozgrzesza?
Szkoda, że o samej Zabijalogii jest niewiele w tekście. Nic to. Wpisuję pozycję “On Killing“ na listę zakupów.
Magia -- 09.08.2009 - 16:30