mój poranek to trochę jak Adasia Miauczyńskiego z “Dnia świra”“ K..wa, znowu:)” (trza wstać).
Ale prędzej czy później dochodzę do siebie i wieczorem najczęściej już zaczynam cieszyć się życiem:)
A radości są zawsze i wszędzie, małe i duże.
Wczoraj np. postanowiłem sobie poprawić humor, jedząc lody włoskie czekoladowe, skończyło się że ta radość, znaczy te lody, na mojej koszuli wylądowały:)
Ale jednak mimo frustracji nieprzewidzianej (acz w moim przypadku przewidywalnej) było fajnie.
Krysko, no właśnie w sumie żadnych:)
mój poranek to trochę jak Adasia Miauczyńskiego z “Dnia świra”“ K..wa, znowu:)” (trza wstać).
Ale prędzej czy później dochodzę do siebie i wieczorem najczęściej już zaczynam cieszyć się życiem:)
A radości są zawsze i wszędzie, małe i duże.
Wczoraj np. postanowiłem sobie poprawić humor, jedząc lody włoskie czekoladowe, skończyło się że ta radość, znaczy te lody, na mojej koszuli wylądowały:)
Ale jednak mimo frustracji nieprzewidzianej (acz w moim przypadku przewidywalnej) było fajnie.
grześ -- 24.09.2009 - 19:09