Pochodzę z rejonu Hrubieszowa, tam jest masa nazwisk zakończonych na -czuk, takie jak moje, a więc Semczuk, Demczuk, Kardaszuk, Walczuk. Więc nigdy nie odebrałem żadnych oznak traktowania z racji podejrzenia o narodowość ukraińską, żadnych epitetów, ot, wszyscy byliśmy podejrzani, a jednocześnie wszyscy – nasze rodziny – przeszły banderowską lustrację wykonaną przy pomocy narzędzi gospodarskich adaptowanych do celów ludobójczych. Ukraińcem był z całą pewnością był kolga Makarewicz, którego tatuś ukrywał sowieckiego oficera w czasie wojny, więc został zwolniony z wysiedlenia za Bug. Jedyne przekomarzanie się z nim polegało na tym, że gonił za kolegą Toporowskim przezywającym go “car Mikołaj” a potem ze śmiechem żartobliwie skarżącym się na “ucisk caratu”. Pozostał także sympatyczny Ukrainiec Jan Gajewski, parający się świniobiciem, pijący wódkę szklankami i nikt go się nie bał. Natomiast ja kiedyś wszedłem wieczorem późnojesienną porą do domu Makarewiczów. W przedsionku jak to na wsi – w kącie stała oparta siekiera. Na ten widok nie wiadomo dlaczego włos stanął mi dęba na głowie i była to reakcja niezależna od woli – ze zwykłego skojarzenia – dom Ukraińca – siekiera i ja tutaj , Polak mały…
Patrz Pan, jaki wypracowali wizerunek w świecie Ukraińcom obłąkani banderowcy…
Ale o czym to ja chciałem… Acha, we wsi Moroczyn stacjonował Ukraiński Legion Samoobrony, byli tam i byli członkowie UPA, jak wynikało z historii sądowej członka ULS Ukraińca o nazwisku Dak. Dowódcą był Niemiec nazwiskiem Assmann chyba , wszystko piszę z pamięci, potem zginął, ale póki żył w Moroczynie zezwalał swoim Ukraińcom topić Polaków w stawie przy Pałacu, uprzednio nasyciwszy zmysły rozkoszą tortur, po wojnie świadczyły o tym kości ofiar wydobyte ze stawu, trzymające się “kupy” dzięki związaniu drutem kolczastym. Razem z Niemcami ULS (Wołyński Legion Samoobrony) pomaszerował na zachód, przechodził reorganizacje i zmiany nazwy, jednak wreszcie przydał się Niemcom przy tłumieniu Powstania Warszawskiego. Miał tam drugorzędne taktycznie zadanie, obstawiał jakieś flanki, a jednak. Członek UPA o nazwisku Dak postawił dumnie nogę obutą w niemiecki trep na gruzach Warszawy ! Marzenie zawarte w pięśni o gruzach wrażych stolic się ziściło. No i co Pan na to Panie Oreście – byli czy nie byli Ukraińcy obecni w tłumieniu powstania w Warszawie ? No bo że Ukraińcy wraz z litewskimi szaulisami zwyciężyli Żydów w powstaniu w gettcie – nie ulega żadnej dyskusji. Ja wszystko to piszę sobie swobodnie, z pamięci, ale coś mi się wydaje, że zostanę zmuszony niedługo obłożyć się książkami.
Ukraiński (Wołyński) Legion Samoobrony
Pochodzę z rejonu Hrubieszowa, tam jest masa nazwisk zakończonych na -czuk, takie jak moje, a więc Semczuk, Demczuk, Kardaszuk, Walczuk. Więc nigdy nie odebrałem żadnych oznak traktowania z racji podejrzenia o narodowość ukraińską, żadnych epitetów, ot, wszyscy byliśmy podejrzani, a jednocześnie wszyscy – nasze rodziny – przeszły banderowską lustrację wykonaną przy pomocy narzędzi gospodarskich adaptowanych do celów ludobójczych. Ukraińcem był z całą pewnością był kolga Makarewicz, którego tatuś ukrywał sowieckiego oficera w czasie wojny, więc został zwolniony z wysiedlenia za Bug. Jedyne przekomarzanie się z nim polegało na tym, że gonił za kolegą Toporowskim przezywającym go “car Mikołaj” a potem ze śmiechem żartobliwie skarżącym się na “ucisk caratu”. Pozostał także sympatyczny Ukrainiec Jan Gajewski, parający się świniobiciem, pijący wódkę szklankami i nikt go się nie bał. Natomiast ja kiedyś wszedłem wieczorem późnojesienną porą do domu Makarewiczów. W przedsionku jak to na wsi – w kącie stała oparta siekiera. Na ten widok nie wiadomo dlaczego włos stanął mi dęba na głowie i była to reakcja niezależna od woli – ze zwykłego skojarzenia – dom Ukraińca – siekiera i ja tutaj , Polak mały…
wieslawTokarczuk -- 08.10.2009 - 13:21Patrz Pan, jaki wypracowali wizerunek w świecie Ukraińcom obłąkani banderowcy…
Ale o czym to ja chciałem… Acha, we wsi Moroczyn stacjonował Ukraiński Legion Samoobrony, byli tam i byli członkowie UPA, jak wynikało z historii sądowej członka ULS Ukraińca o nazwisku Dak. Dowódcą był Niemiec nazwiskiem Assmann chyba , wszystko piszę z pamięci, potem zginął, ale póki żył w Moroczynie zezwalał swoim Ukraińcom topić Polaków w stawie przy Pałacu, uprzednio nasyciwszy zmysły rozkoszą tortur, po wojnie świadczyły o tym kości ofiar wydobyte ze stawu, trzymające się “kupy” dzięki związaniu drutem kolczastym. Razem z Niemcami ULS (Wołyński Legion Samoobrony) pomaszerował na zachód, przechodził reorganizacje i zmiany nazwy, jednak wreszcie przydał się Niemcom przy tłumieniu Powstania Warszawskiego. Miał tam drugorzędne taktycznie zadanie, obstawiał jakieś flanki, a jednak. Członek UPA o nazwisku Dak postawił dumnie nogę obutą w niemiecki trep na gruzach Warszawy ! Marzenie zawarte w pięśni o gruzach wrażych stolic się ziściło. No i co Pan na to Panie Oreście – byli czy nie byli Ukraińcy obecni w tłumieniu powstania w Warszawie ? No bo że Ukraińcy wraz z litewskimi szaulisami zwyciężyli Żydów w powstaniu w gettcie – nie ulega żadnej dyskusji. Ja wszystko to piszę sobie swobodnie, z pamięci, ale coś mi się wydaje, że zostanę zmuszony niedługo obłożyć się książkami.