Nic nie wiem. Nic kompletnie. Dlatego niewątpliwie przyjmę za newsa Pańskie doniesienia o endosymbiozie. To doprawdy jest news! Taki sprzed 50 lat (teoria pani Margulis). Choć gdyby dobrze poszukać to nawet ponad stuletni (nie pamiętam nazwiska autora i nie chce mi się szukać, przepraszam).
Zapomniał Pan zapewne dodać, że takie wchłonięte organizmy niestety podlegają takim przekształceniom, które praktycznie je “unicestwiają” pozbawiając możliwości życia poza organizmem gospodarza. Pozostaje tylko jakaś część ich materiału genetycznego, który owszem – jest powielany w następnych pokoleniach organizmu nosiciela.
Ot, na przykład żyła sobie kiedyś bakteria fotosyntetyzująca, która po wchłonięciu przez komórkę gospodarza stała się chloroplastem. [edit] Inaczej mówiąc: z pozycji żywego, autonomicznego organizmu została zredukowana (ta bakteria) do poziomu “żywego” organellum w obrębie innego organizmu.[/edit]
Niewątpliwie taki endosymbiont (kiedyś niezależny organizm a teraz tylko część organizmu gospodarza) ŻYJE, bo przecież jakiś fragment jego materiału genetycznego się powiela. Ups, przepraszam – ROZMNAŻA.
O tak! Każde pojęcie i każdą defincję można sprowadzić do absurdu, wprowadzając do nich nowe, “postępowe” elementy. Dzięki temu “redukcjoniści Życia” (na czele z Dawkinsem) mogą krzyczeć, że zbudowanie cząsteczki DNA (Venter) i powielanie tego procesu to już prawie stworzenie Życia. Można też wtedy krzyczeć, że “żywym” jest replikujący się program komputerowy.
Na moje nieszczęście, czynniki ideologiczno-naukawe nie wydały jeszcze nakazu uznania tych wrzasków za obowiązujące dogmaty. To i jestem dalej gupia, znaczy: wiem tyle co nic.
Nie zamierzam przedstawiać Panu modelu probabilistycznego wyjaśniającego powstawanie ropy naftowej. Nie to jest tematem przedstawionego tekstu. Proszę zachować te tanie chwyty erystyczne dla kogoś innego.
To, że nie dopuszcza Pan do swojego rozumu, iż wyliczenia różnych matematyków, przedstawione w tekście prof. Dakowskiego, powstały na podstawie danych dostarczanych od lat przez ewolucjonistów, nie jest moim problemem.
Nie jest też moim problemem Pańska pseudo-argumentacja: jeśli “rachunki” nie pasują do teorii tym gorzej dla “rachunków” a ich autorzy to kreacjoniści szerzący zabobon.
Nie są to moje problemy, bowiem (w swoim małym, konserwatywnym rozumku) dalej uważam, że jedyną formą dyskusji naukowej winno być przedstawienie kontr-dowodów; w tym konkretnym przypadku wykazanie, że np. Hoyle przyjął złe założenia a Gyul czy Widmaczenko pomylili się w obliczeniach.
Ze swojej strony mogę tylko podziękować Panu za wprowadzenie mnie, po raz kolejny, w dobry humor.
Dziękuję.
p.s. Na kwestii “Księżyca” też Pan poległ, ponieważ to rozmiary chmury pyłu były jednym z głównych czynników warunkujących powodzenie misji. Nie trzeba być geniuszem, żeby zauważyć, że im mniejsza chmura tym krótszy czas przelotu przez nią sondy a co za tym idzie – mniej zebranych danych.
O tak, panie Zbigniewie
Nic nie wiem. Nic kompletnie. Dlatego niewątpliwie przyjmę za newsa Pańskie doniesienia o endosymbiozie. To doprawdy jest news! Taki sprzed 50 lat (teoria pani Margulis). Choć gdyby dobrze poszukać to nawet ponad stuletni (nie pamiętam nazwiska autora i nie chce mi się szukać, przepraszam).
Zapomniał Pan zapewne dodać, że takie wchłonięte organizmy niestety podlegają takim przekształceniom, które praktycznie je “unicestwiają” pozbawiając możliwości życia poza organizmem gospodarza. Pozostaje tylko jakaś część ich materiału genetycznego, który owszem – jest powielany w następnych pokoleniach organizmu nosiciela.
Ot, na przykład żyła sobie kiedyś bakteria fotosyntetyzująca, która po wchłonięciu przez komórkę gospodarza stała się chloroplastem. [edit] Inaczej mówiąc: z pozycji żywego, autonomicznego organizmu została zredukowana (ta bakteria) do poziomu “żywego” organellum w obrębie innego organizmu.[/edit]
Niewątpliwie taki endosymbiont (kiedyś niezależny organizm a teraz tylko część organizmu gospodarza) ŻYJE, bo przecież jakiś fragment jego materiału genetycznego się powiela. Ups, przepraszam – ROZMNAŻA.
O tak! Każde pojęcie i każdą defincję można sprowadzić do absurdu, wprowadzając do nich nowe, “postępowe” elementy. Dzięki temu “redukcjoniści Życia” (na czele z Dawkinsem) mogą krzyczeć, że zbudowanie cząsteczki DNA (Venter) i powielanie tego procesu to już prawie stworzenie Życia. Można też wtedy krzyczeć, że “żywym” jest replikujący się program komputerowy.
Na moje nieszczęście, czynniki ideologiczno-naukawe nie wydały jeszcze nakazu uznania tych wrzasków za obowiązujące dogmaty. To i jestem dalej gupia, znaczy: wiem tyle co nic.
Nie zamierzam przedstawiać Panu modelu probabilistycznego wyjaśniającego powstawanie ropy naftowej. Nie to jest tematem przedstawionego tekstu. Proszę zachować te tanie chwyty erystyczne dla kogoś innego.
To, że nie dopuszcza Pan do swojego rozumu, iż wyliczenia różnych matematyków, przedstawione w tekście prof. Dakowskiego, powstały na podstawie danych dostarczanych od lat przez ewolucjonistów, nie jest moim problemem.
Nie jest też moim problemem Pańska pseudo-argumentacja: jeśli “rachunki” nie pasują do teorii tym gorzej dla “rachunków” a ich autorzy to kreacjoniści szerzący zabobon.
Nie są to moje problemy, bowiem (w swoim małym, konserwatywnym rozumku) dalej uważam, że jedyną formą dyskusji naukowej winno być przedstawienie kontr-dowodów; w tym konkretnym przypadku wykazanie, że np. Hoyle przyjął złe założenia a Gyul czy Widmaczenko pomylili się w obliczeniach.
Ze swojej strony mogę tylko podziękować Panu za wprowadzenie mnie, po raz kolejny, w dobry humor.
Dziękuję.
p.s. Na kwestii “Księżyca” też Pan poległ, ponieważ to rozmiary chmury pyłu były jednym z głównych czynników warunkujących powodzenie misji. Nie trzeba być geniuszem, żeby zauważyć, że im mniejsza chmura tym krótszy czas przelotu przez nią sondy a co za tym idzie – mniej zebranych danych.
Magia -- 28.10.2009 - 15:29