Ej Magia, teraz rzucam jak Magik nawijkę
Słuchaj mnie, bo dedykuję Ci każdą linijkę
Pluń ogniem Smoku, co siedzisz na drzewie
Co za problem podpalić pocztę w Sochaczewie
Może jest od nahaja słabsza moja brzytwa
Ale tu nie Izrael, wiesz, Warszawska Bitwa
Już wygrana, moje w tym ręce i głowa
Wkroczy do Olszynki armia Suworowa
Nie mam ziomów na Pradze, chcesz, zróbmy rzeź Pragi
To nie moja wina jest przecież, kurwa, król jest nagi
Dwudziesty piąty stycznia był już bardzo dawno
A nie ma gorszego bólu, niż jak przyjebią prawdą
Koniec skitu, do bitu, w tego tam merlota
Jestem Lennox Lewis, ty Andrzej Gołota
Dla mych pięści zniewaga dawać tobie bragga
Ty jesteś wyspa Uznam, ja jestem Malaga
Wyrwałeś się przed szereg całkiem głupio, synku
Tatuś kolejarz przeczytał ci Lato Muminków?
Jak narzeczonej głowa trzaskała w kawałki
Tak ty jesteś materiał dla mnie do rozwałki
Nie pomoże ci Paszczak za fasoli miskę
Idź lepiej oglądać dom nad rozlewiskiem
Może lepiej szło kiedyś, z Marylą Rodowicz
Ale ja jestem Kraków, a ty jesteś Łowicz
Powiatowy gieroj, dobry na Sochaczew
Nie błaźnij mi się tutaj, bo zaraz zapłaczesz
Niech pocztowcy ci prześlą jakiś lepszy bagnet
Jesteś wapień kielecki, a ja jestem magnet
Was tam chyba nie karmią, ni bułki, ni szynki
Takich panów hrabiów to mogę z guldynki
Ale szkoda nabojów na domowe ptactwo
Żeby bażant bił kurę, przecież to dziwactwo
Idź, bo zjem cię flowem i zabiję skreczem
Już se wolę prozą ponawijać z Gretchen
Skit
Ej Magia, teraz rzucam jak Magik nawijkę
Słuchaj mnie, bo dedykuję Ci każdą linijkę
Pluń ogniem Smoku, co siedzisz na drzewie
Co za problem podpalić pocztę w Sochaczewie
Może jest od nahaja słabsza moja brzytwa
Ale tu nie Izrael, wiesz, Warszawska Bitwa
Już wygrana, moje w tym ręce i głowa
Wkroczy do Olszynki armia Suworowa
Nie mam ziomów na Pradze, chcesz, zróbmy rzeź Pragi
To nie moja wina jest przecież, kurwa, król jest nagi
Dwudziesty piąty stycznia był już bardzo dawno
A nie ma gorszego bólu, niż jak przyjebią prawdą
Koniec skitu, do bitu, w tego tam merlota
Jestem Lennox Lewis, ty Andrzej Gołota
Dla mych pięści zniewaga dawać tobie bragga
Ty jesteś wyspa Uznam, ja jestem Malaga
Wyrwałeś się przed szereg całkiem głupio, synku
Tatuś kolejarz przeczytał ci Lato Muminków?
Jak narzeczonej głowa trzaskała w kawałki
Tak ty jesteś materiał dla mnie do rozwałki
Nie pomoże ci Paszczak za fasoli miskę
Idź lepiej oglądać dom nad rozlewiskiem
Może lepiej szło kiedyś, z Marylą Rodowicz
Ale ja jestem Kraków, a ty jesteś Łowicz
Powiatowy gieroj, dobry na Sochaczew
Nie błaźnij mi się tutaj, bo zaraz zapłaczesz
Niech pocztowcy ci prześlą jakiś lepszy bagnet
Jesteś wapień kielecki, a ja jestem magnet
Was tam chyba nie karmią, ni bułki, ni szynki
Takich panów hrabiów to mogę z guldynki
Ale szkoda nabojów na domowe ptactwo
Żeby bażant bił kurę, przecież to dziwactwo
Idź, bo zjem cię flowem i zabiję skreczem
Już se wolę prozą ponawijać z Gretchen