Żurawinowej Sobieskiej nie dopiłam, tylko umoczyłam usta “Za zdrowie pięknych Pań i tu obecnych”. Potem nie było w czym ust moczyć, bo kieliszek wylądował na podłodze, strącony brzegiem koca. Baszka mówi, żeby to przypomnieć. To przypominam ;)
W sobotę rano też było mglisto, ciepło i deszczowo. Na stacji w Zabrzu znowu wysiadałam w rytmie kropel, a o Osobach czekających na zewnątrz wiedziałam tylko tyle, że mają pomarańczowy wózek dziecięcy. Stojący pod dworcem, Sławek i Ola zastanawiali się w tym czasie, co będzie, jeśli Sosenka okaże się być starszą panią z tobołkami. He, he.
Idąc już obok Oli Zatwardnickiej, o drobnej buzi wschodniej ikony(!), dziwiłam się, że właściwie nic nie muszę mówić ani o wiele pytać, bo jest tak, jakby w znajomości była już jakaś wspólna przeszłość i historia. Jakby ci Dwoje od zawsze byli w moim świecie, a cisza ich domu była moją ciszą. Potem był wykład Sławka w Szekinah o tym, że mężczyźni nie cierpią chodzić do kościoła.-Sosenko – wypalił nagle Sławek przez mikrofon – Ty chciałaś coś może powiedzieć?Chciałam, owszem, ale zapomniałam, że wspólnota to nie Salon i nie blog Igły, no i o mało nie oberwałam od starszych pań, które już i tak były dość zbulwersowane, świetnym, wykładem Sławka. Wtopa czy nie wtopa? Ja i tak uważam, że starsze panie wtłaczają mężczyzn mojego Kościoła w rolę bladych kleryków.
Była też z nami Oksanka. W domu, ciocia Sosenka, która zwykle czuje zimny pot, gdy ma wziąć dziecko na ręce, huśtała ją z upodobaniem, a ona, wbrew jej obawom, nie rozpadła się na kawałki. Ale u Sławka i Oli nie trzeba “musieć”, nie trzeba “mieć racji”, nie trzeba “nie wątpić”. Najmilsze chwile spędziliśmy, siedząc w kuchni i dyskutując o wszystkich pytaniach oraz irytujących zagadkach, związanych z Kościołem.
W niedzielne popołudnie siedzieliśmy tam już w szóstkę. Baszka i Misqot, którzy ze zdziwieniem odkryli, że “w Zabrzu jeszcze ktoś jest”, zostali porwani z samochodu, zaparkowanego pod blokiem i popijali z Zatwardnickimi herbatkę Earl Grey. Hej, posiedzielibyśmy dłużej, gdyby nie namiętna chęć spotkania się tego samego dnia z Państwem Łyżeczkami, ale już w domu u Baszko-Misqotów. Salon vel w Tekstowisko w ich salonie rozmawiał o Salonie i Tekstowisku, myląc nicki (“Galopujący Manier” – Majorze, moje i naprawdę przejęzyczenie :)), bloki mieszając z blogami (“Baszka: blok dalej mieszka moja koleżanka” – “Baszko bloK czy BloG”? – zapytał ktoś niespokojnie). Przekazywaliśmy sobie też tajemnice, jak to, że u Baszki je się jajka na Wielkanoc. Z chrzanem. Łyżeczki, uwolnieni chwilowo od Panien T. i Ł. (na wczasach), zerkali na Stasia, zwiedzającego dom na poziomie raczkowania. Misqot ryczał z radości, czytając nowy tekst Nicponia, Baszka uśmiechała się promiennie, Staś gaworzył na dywanie, żółw tupał, kot ocierał się o fotele.. Deszcz bębnił o szyby, a nad ranem, siedząc na modrzewiu, śpiewał ptak.
Czy TO wczoraj to był sen, czy nie, smsy w mojej komórce mówią, że Ola ma czarny płaszczyk, Łyżeczka już pędzi z Jaworzna, Agnieszka Zet pozdrawia z knajpki w Warszawie, Barabasz zaraz będzie i puści sygnał.. I tylko kot się obraził.
(Copied in Salon24)
komentarze
A owszem, pozdrawiałam,
więc nie sen.
Agnieszka -- 21.01.2008 - 15:48A kto klukwy ukraińskiej (nie tylko niemirowskiej, ale przede wszystkim tej) próbował, ten ucieszy się, czytając o przygodach tzw. żurawinowej, bo ona się do picia nie nadaje.
Co należy udowodnić. I tak się stanie.
No to się powtórzę! :)
Baszka prosiła, żeby przypomnieć, bo Baszka była pod gigantycznym wrażeniem picia wódki przez Sosenkę! Wyżej wymieniona kieliszek (sic!) kolorowej wódki spijała godzin 5 i na koniec było go jeszcze pół, gdy podczas ścielenia łóżka wylądował był on wraz z zawartością na podłodze!
(a mogłaś, jak ja pić wino- mniam!)
No tom znów sygnał puściła! :)
Pozdrawiam wszystkich sympatyków spotkań (zwłaszcza tych spontaniczno-wproszeniowych! ;) oraz wszystkich sympatyków mojego, jakże urokliwego, miasta!!!barabasz – baszka
barabasz - baszka -- 21.01.2008 - 15:53Szanowna Pani Agnieszko
A co to jest klukwa (Pani wybaczy niewiedzącemu)?
Pozdrawiam
Lorenzo -- 21.01.2008 - 15:54Klukwa, ew. kljukwa :)
na konjakie to jest arcynapój. Smakuje doskonale – i to nawet mężczyznom.
Agnieszka -- 21.01.2008 - 16:13W naszym języku – tu już nie będę kaleczyć – to żurawinówka na koniaku (mylnie zwana wiśniówką).
Oto i ona:
http://www.nemiroff.ua/vodka/klukva/
Baszko, ślepam, wybacz
Mam koleżankę łyżeczką wino próbującą, znam motyw. I Sosenka zdrowa była, prawda. Patrz, jak nas w listopadzie nabrała ;)
Agnieszka -- 21.01.2008 - 16:23No ładnie oddany klimat,
jakbym był złosliwy czepnąłbym się, że zbyt idyllicznie było,ale, że nie jestem, to się nie czepnę.
grześ -- 21.01.2008 - 16:34Pozdrówka.
Aga,
kiedyś na osobności opowiem Ci parę szczegółów dotyczących tego spotkania ;) Sosenka nie tylko zaskoczyła tym, że była zdrowa i bez rowera pod pachą, ale też wieloma innymi sprawami. Prosiła, żeby tutaj nic nie pisać i wrogom nie dawać powodów do plotek.’;)
barabasz – baszka
barabasz - baszka -- 21.01.2008 - 16:35A w ogóle, kto mając do wyboru wino i wódkę kolorową jakąś
wybiera wódkę?
grześ -- 21.01.2008 - 16:35No nie spodziewałbym się tego.
A w sumie uświadomiłem sobie, że pierwszy komentarz zabrzmiał, jakbym tam był, bo skąd mam wiedzieć jaki był klimat, no, ale z tekstu wynika, że fajny.
Grześ,
to, co nieidylliczne, miało miejsce na przełomie roku. Teraz musiało być dobrze! I było! :) barabasz – baszka
barabasz - baszka -- 21.01.2008 - 16:36Baszko,
tak się nie robi!
Agnieszka -- 21.01.2008 - 16:38Plotki to mój żywioł, tylko ciiii :)
Aga!!
Nie wierzę!! :)
barabasz – baszka
barabasz - baszka -- 21.01.2008 - 16:40Grzesiu,
jest czas na wino i jest czas na wódkę – kolorową właśnie, gdyż czyste są niepijalne. Przynajmniej dla mnie.
Agnieszka -- 21.01.2008 - 16:41Klukwę pierwszy raz smakowałam w Kamieńcu Podolskim, łażąc po przyległościach twierdzy. Średnio wyobrażam sobie łazęgę z korkociągiem w kieszeni :)
Szanowni...
z dzibków sobie pijący, tak się nie godzi, zamiast zabrać grzesia mąciciela na spotkanie, to teraz głaszczecie się po piórkach i go denerwujecie
max -- 21.01.2008 - 16:41tak sie nie godzi
:))
Prezes , Traktor, Redaktor
Maksie,
czyżbyś coś organizował?
Agnieszka -- 21.01.2008 - 16:44ja?
mam urlop niedługo, żona wyjeżdża , możecie wpaść:) na poczekaniu coś sie wymyśli
max -- 21.01.2008 - 16:46Prezes , Traktor, Redaktor
Na poczekaniu?
Damom?
Agnieszka -- 21.01.2008 - 16:50Sosenko, skasujże
ten zdublowany.
Agnieszka -- 21.01.2008 - 16:53Zachciało mi się szybszego łącza :(
ok.
zacznę od formalnych zaproszeń wypisanych na grabowanej skórze osła, dodam forpocztę w postaci gołąbków które dostarczą przesyłki, zamieszczę skan zamówienia czerwonego dywany o długości od prateru do drugiego piętra,na txt podam przepis na bigos, który zrobi zona przed wyjazdem, ufff na nic wiecej mnie nie stać a/i przy okazji naprawię swój wizerunek:)
może tym zmyję hańbę...
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 21.01.2008 - 16:54Sam ne znaju
Mam się cieszyć czy martwić, przywołany?
Igła -- 21.01.2008 - 16:55A od tej klukwy to, jak widać, Sosenka oślepła.
Na samogonie było nalane?
Niepasteryzowanym?
Czy jak?
Igła
Maksie,
to też mi nie odpowiada, ale niech i inne Panie się wypowiedzą.
Agnieszka -- 21.01.2008 - 17:01A serio mówiąc, kiedyś fajnie byłoby tekstowisko przenieść chwilowo na jak najbardziej realne pastwisko (łąkę albo halę znaczy).
kurczę
no nic, pozostaje mi czekać na “zamówienie” i się odnieść:)))
max -- 21.01.2008 - 17:06co do pomysłu- jak najbardziej , Spodek chyba za mały będzie…
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor
Halę w górach
raczej na myśli miałam. A i sosnowy zagajnik byłby chyba w sam raz.
Agnieszka -- 21.01.2008 - 17:10Pozdrawiam.
Sosenko
Znowu jesteś.
Albo ja zatracam instynkt poszukiwacza.
A koty się obrażają. Bo same, mimo że chodzą jak chcą, są swoim upodobaniom wierne.
Lubię koty.
Lubię drapieżniki w ogóle.
Pozdrawiam serdecznie.
Stary -- 21.01.2008 - 19:55Sosenka mówi..
Ponieważ Dyskutantów tu wielu, więc pozwolę sobie na razie obdarzyć wszystkich uśmiechem i podziękować za przemiłe słowa. Mała refleksya: wróciwszy z Zabrza, zauważyłam, że pozostawiłam za sobą wszelkę cywilizację i przedmurze chrześcijaństwa w ogóle.. Prawda o moim osiedlu jest taka: Kościół ma wyburzone ściany, główna ulica rozryta, podgłówna rozryta, droga, którą biegnie objazd – też w remoncie, a w moim pokoju zamokła ściana i ściana też w remoncie.
A teraz zapraszam do dalszej dyskusji wspólnej zabawy :)
Kłaniam się zielono
Sosenka -- 21.01.2008 - 20:35@Grześ
Grzesiu, ja nigdy wcześniej nie piłam wódki. Teraz spróbowałam z ciekawości :D
Po drugie, co do atmosfery, to miłość w tych domach daje taką atmosferę. Chwila grozy była, w Szekinah, gdy zacytowałam “Dzikie serce” i fragment o starszych paniach, a tam kilka starszych pań.. o rany, ale mi było głupio.
Kłaniam się zielono
Sosenka -- 21.01.2008 - 20:56Sosenko,
dzielnie nie dawałaś po sobie poznać, że wódki dotąd nie pijałaś. A co do Twojego miejsca zamieszkania i filmu o wojnie, który w okolicy kręcą, pamiętaj – zawsze możesz do nas wrócić i przeczekać aż po koniec produkcji. ;)
A tak poza tym, to dobrze się wczoraj rozmawiało.
barabasz - baszka -- 21.01.2008 - 21:12barabasz – baszka
Sosenko!!!
A ja obaliłąm moje ćwierć kieliszka wina, spojrzałam na Twój z wódką kolorową i pomyślałam: “Kurcze, znów pełny”. Naprawdę, byłam przekonana, że Ty w takim tempie piłaś...
Pani Łyżeczka -- 21.01.2008 - 21:45Baszko
Jak wiesz, jestem sympatykiem spotkań wproszeniowych (zwłaszcza :)), Waszego mieszkania (w remont już nigdy nie uwierzę, ale firanka w kuchni mnie urzekła), Waszego wina, Waszych gości (Sosenki!), Was w ogóle. I w ogóle. Ale w Waszym mieście wolałabym krócej błądzić w poszukiwaniu autostrady, która się nie znalazła. Na szczęście znalazła się Średnicówka, więc ostatecznie trafiliśmy do domu. ALe o tym już wiesz…
Pani Łyżeczka -- 21.01.2008 - 21:48Agnieszko
A czy Ty przypadkiem imienin dzisiaj nie masz? Bo ja mam…
Pani Łyżeczka -- 21.01.2008 - 21:51Ach, Panie z Polski imieniny obchodzą! No fakt!
Zatem Moim (i nie tylko moim) ulubionym Agnieszkom wszelkiej pomyślności, dróg przez las, które prowadzą do drzwi przyjaciół, zdrowia i miłości, która się mieni blaskiem dnia i nocy!
Następnym razem postaram się uprzedzić “ten” Twój esemes, ale tak poza tym – ZAWSZE SERDECZNIE ZAPRASZAMY!!!
p.s. firanki to pamiątka po babci Michała, która była Niemką i której, niestety, nie było mi dane poznać.
barabasz – baszka
barabasz - baszka -- 21.01.2008 - 21:58Kurcze, Baszko
Ty nie dość, ze czytujesz mój blog, to jeszcze pamiętasz, co przaczytałaś. Jestem pod wrażeniem.
Pani Łyżeczka -- 21.01.2008 - 22:03I dziekuję za życzenia :)
Łyżeczko,
czyta się dla opowieści innych, nie dla własnego komentarza. Jakbym miała nie pamiętać? :)
barabasz – baszka
barabasz - baszka -- 21.01.2008 - 22:19Łyżeczko,
spóźnione, acz szczere buziaki imieninowe.
Agnieszka -- 22.01.2008 - 10:58Ja sobie w kwietniu imieninuję :)
Dołączam się do życzeń dla Agnieszek :)
Spóźnione ale najserdeczniejsze życzenia od Kocica z Łucją :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kocic -- 22.01.2008 - 11:52I ja też
się dołączam :)
Kłaniam się zielono
Sosenka -- 22.01.2008 - 15:03Agnieszko, Kocico, Sosenko
Dziękuję bardzo :)
Pani Łyżeczka -- 22.01.2008 - 21:21Musiałam sobie trochę powetować fakt, że na Śląsku trudno się na jakieś życzenia imieninowe doczekać. Za to na urodziny nikt nie pyta – wszyscy przychodzą. A ja wolę po polsku…