Renato,

Renato,

jako facet zajmujący się zawodowo projektowaniem wizualnym jestem bardziej niż inni oswojony z pięknem, brzydotą tudzież komicznym wyglądem i znakomicie rozumiem chęć wykorzystania argumentów estetycznych w dyskusjach politycznych. Nie rozumiem i nie dopuszczam zastępowania ocen merytorycznych ocenianych ludzi inwektywami o ich “odrażalności” lub “menelstwie”.

Gosiu ma dwie przykrótkie ręce, zapewne po przebytym Heine-Medina. Ani nie śmierdzi, ani nie ma tłustych plam na koszuli. Nie polemizuję tu z Twoją oceną jego sylwetki politycznej, ale wybacz, sama umniejszasz rangę własnych przemyśleń stosując takie metody.

Do Michnika mam niemniej krytyczny stosunek niż Delilah i to dokładnie za to samo, ale wiem, że za tą okrytą wrednym grymasem facjatą kryje się dość fascynująca osobowość i pamiętam, że mój krytycyzm musiał w pewnym momencie tę fascynację pokonać.

Ziemkiewicz i Wildstein pocą się w widoczny sposób przed kamerami. Czy moja ocena jednego lub drugiego ma być tym uwarunkowana?

Jako przykład anegdotyczny przytoczę wyznanie niejakiej Anastazji Potockiej, która żaliła się na dyskomfort oddawania duszy i ciała Stefanowi Niesiołowskiemu ze względu na przykry zapach dobywający się z jego ust.

Jeżeli to co piszę uważasz za pięknoduchostwo to masz rację. Wolę to od brzydkoduchostwa.

Jednakowoż, ze względów niezroumiałych pozdrawiam Cię z serdecznością niezmienną i szczerą:-)


Polityka w ujęciu estetów By: merlot (30 komentarzy) 28 czerwiec, 2008 - 14:15