Panie Yayco

Panie Yayco

Niby to marginalia, ale ciekawe, bo Pan już kolejny raz o tym wspomniał — a ja nigdy nie wziąłem Pana za starca. Jakoś mi ta kreacja musiała umknąć. Ciekawe, bo zawsze Pan Y. zdawał mi się być w wieku, który ostatno można było wyczytać ze zdradzanych ukradkiem szczegółów.

Ale jest tu jeszcze jedna rzecz, której Pan nie poruszył, dotycząca wirtualnej “znajomości”.

Zajrzałem na swoją pierwszą na TXT notkę jakiś czas temu — i znalazłem tam i Pański komentarz. I moją odpowiedź.

Zabawne, bo zauważyłem, że chodziłem wokół niego jak w koło jeża.

Nie znałem pana Yayco. Nie wiedziałem kto zacz. To i ostrożnie podchodziłem do jego słów. Równie ciekawe jak to, że dziś zdaje mi się — że znam. Ale w kwestii znajomości to zawsze pozostaje zdawanie się, jak sądzę.

I jeszcze — proszę nie mieć żalu, że się czytelnikom myli podmiot liryczny z autorem. Toż to się miesza nawet i autorom czasem ;)

Pyta Pan, czemu czytają. Jak to takie prywatne, nieistotne, etc.

Może dlatego, że niezła literatura?
I jeszcze live.

A może — to mi przyszło teraz do głowy — zaspokaja Pan troszkę te same potrzeby odbiorcy, co niegdyś Przybora & Wasowski?

Taka oto anegdotka, zasłyszana: Pytają prostą babinę, czemu ogląda Starszych Panów (toć ona z inteligenckiego wyrafinowanego humoru trzech ćwierci nie rozumie, tak na oko). I babina (a może chłop to był?) odpowiada szczerze. Że tak dobrze ubranych panów to aż miło zobaczyć — a teraz takich już nie ma.

Więc może Pana się czyta, bo Pan dobrze ubrany jest?
Kwestia smaku.

Kończąc te pochlebstwa, pozdrawiam


Ja i moje lustro: ja, czy nie ja? By: yayco (19 komentarzy) 1 listopad, 2008 - 16:08