Dylemat słomianych i co z niego wynikać może, albo powinno

Jak to zwykle bywa na Tekstowisku notki jednych Blogerów inspirują innych do pisania kolejnych tekstów (to chyba dobrze, prawda?)

Tym razem takim zapładniającym tekstem okazały się cierpienia Pana Midrunnera, spisane wczoraj nocną niemal porą http://tekstowisko.com/plenczow/55325.html. Więc choć jestem już zasłużonym członkiem tekstowiskowego Klubu Tetryków i okres słomiany nie powinien mnie dotyczyć, naszły mnie dziwne myśli.

Po pierwsze, pewnie Pani Gretchen mogłaby napisać mały wykład o terapeutycznych właściwościach bycia słomianym wdowcem dla stadeł rozlicznych. I byłby to zapewne wykład interesujący, pełen ciekawych i fascynujących przykładów. Ale… i tu myśl pierwsza:

Ciekawe, że mało kiedy używa się pojęcia słomiana wdowa. Właściwie dlaczego? Czyżby w czasie bycia słomianą kobieta zajmowała się wyłącznie sprzątaniem i była nad wyraz grzeczną, cokolwiek by to znaczyło?.

W ogóle zalatuje mi to sformułowanie lekką dyskryminacją mężczyzn z wyżej wymienionego powodu. Nigdzie bowiem nie czytałem wynurzeń płci pięknej na tematy słomiane, albo postsłomiane. A może są one publikowane, tylko w podziemiu?

Co Panowie na to? A co na to Pani Gretchen?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Lorenzo

Nie ma Pan wrażenia, że określenie słomiany wdowiec kreuje mężczyznę na jakiegoś z przeproszeniem jełopę?

Coś w tym określeniu jest żałosnego.

Tak mi się też kojarzy odrobinę z innym uroczym określeniem “spuszczony ze smyczy”...

Brrr…

Wstukałam “słomianą wdowę” we Wszystkowiedzącą Wyszukiwarkę i zdumiałam się stwierdziwszy, że są jakieś fora internetowe dla tak się określających kobiet, a niejednokrotnie blogi też są o tym.

Czy słomiana wdowa brzmi równie żałośnie?

Pozdrawiam Pana rozmyślając jeszcze o podniesionej przez Pana kwestii


Szanowna Pani Gretchen

Ciekawe, skąd w ogóle pochodzi to określenie? Wiem np. skąd się wzięly “w Pacanowie kozy kują” czy “w Pińczowie dnieje”. Ale słomiany wdowiec? Kojarzy mi się na pierwszy rzut z chochołem ewentualnie snopkiem.

Wspomniany przez Panią jełop to raczej pantoflarz albo lekki przygłup. Z racji konsekwencji słomiany wdowiec może być rzeczywiście przygłupem, tyle że chwilowym. Facet oszołomionym nagłą wolnością (?), skłonny do brewerii mających być odreagowaniem przestrzegania zasad pewnych, bardziej więc pasującym do spuszczonego ze smyczy. Żałosne bywają niekiedy rzeczywiście konsekwencje słomianego okresu.

Dla mnie, mężczyzny, słomiana wdowa w ogóle nie brzmi.

Pozdrawiam rozmyślając


Lorenzo

ja naprzykład dowiedziałem się z Angory skąd się wzięło “słwo się rzekło kobyła u płota”, kobyłka to weszło niedawno

jakis szlachcic coś tam naobiecywał królowi Sobieskiemu bodajże:)

Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!


Wielce Szanowny Panie Lorenzo

Nie wiem więc kombinuję.

Jest jeszcze takie powiedzenie słomiany zapał. Wiadomo, że oznacza zapał chwilowy.

Nie wiem ile zapału i do czego może być w analogicznym wdowcu, ale może właściwości słomy klucz mogą stanowić być może…

Pozdrawiam odkrywczo


re: Dylemat słomianych i co z niego wynikać może, albo powinno

Cóż, to określenie, że słomiany, miało być bardziej ironią. Sądzę, że ten obraz “słomianego wdowca”, czyli takiego co to się rzuca w tango po wyjeździe żony, nie jest w gruncie rzeczy szczególnie prawdziwy. Może być jeszcze użyteczny w kabarecie, czy filmie komediowym, albo w feministycznej propagandzie. Ale chyba nie w życiu?

Znaczy, ja sobie trochę żarty stroiłem.

Co do kobiet, to chyba parę razy usłyszałem sformuowanie “słomiana wdowa”. Moim zdaniem też koncepcja takiej kobiety co to rusza w maisto, na shoppingi i poszukiwanie kochanka jak tylko mąż jest na delegacji, mało ma wspólnego z rzeczywistością.

Ale zaskoczył mnie bardzo mocny feedback do mojej notki, więc dziękuję i pozdrawiam.


O jest Pan!

Gęęęsto się Pan tłumaczy Słomiany dzisiaj :)

Ale, ale nadal Pan jest Słomiany czy już jednak mindrunner?

Notka była fajowa, że tak powiem sobie.

Zmykam, żeby nie stwarzać wrażenia, że Słomianego prześladuję


Szanowny Panie Midrunnerze

Ja wiem, że Pan sobie tylko żarty stroił. Tyle, że ja znam to określenie słomianego wdowca od dawna czyli od młodości, a to oznacza, że funkcjonuje ono co najmniej 100 lat:-)) Ale skąd się wzięło? Czyżby – jak to sugeruje Pani Gretchen – od słomianego zapału?

Mam wątpliwości, jako że ekscesy w okresie słomianym bywają dość gorące i miewają niekiedy konsekwencje ciągnące się latami. Przynajmniej takie legendy kursują wśród panów. Tak że Pańskie problemy związane ze sprzątaniem zaliczyć należy do lekkich niczym piórko kolibra.

Pozdrawiam życząc krótkiego sprzątania


@Gretchen Jeszcze jestem

@Gretchen

Jeszcze jestem Słomiany, ale też spokojniejszy. Póki co nie czuję się prześladowany, więc proszę się nie martwić.

@Lorenzo

Sprzątanie zakończone szczęśliwie. Ja niestety jestem ograniczony temporalnie, a w dodatku nie znam historii o słomianym wdowieństwie. Ale sam temat faktycznie ciekawy (w dodatku jestem muzą!). W gruncie rzeczy syndrom słomianego wdowca może być wywołany tylko przez wyjatkowo unieszczęśliwiającą małżonkę, albo przez fizyczne uszkodzenie mózgu u samego wdowca :)


Państwo sobie gadu, gadu,

a ktoś musi porządek zaprowadzać.

I poprzynudzać.

Słomiany wdowiec (kawaler, starosta, panicz etc.) to inaczej słaby lub udawany.

Jakieś ma zakorzenienie w dawnym łacińskim przysłowiu o słomianym prawie, które zapomniałem wiele lat temu. Ale mogę poszukać, jakby komuś było mało marudzenia.

Albo w języku niemieckim. Ale to już Pan Lorenzo wiedzieć powinien bez mojej pomocy.

Popularność powiedzenia bierze się zapewne od pewnego marsza, którego wodewilową wersję śpiewal Ludwik Sempoliński.

Nie znalazłem oryginalnego wykonanie, więc zniszczę ten wątek kiepską podrobką:

Pozdrawiam Panów jako słomiany mentor


Panie Yayco!

Skaranie z Panem!

Nic więcej nie powiem.


Pani Gretchen,

a o co teraz się mianowicie Szanownej Pani rozchodzi?

Bo co do zasady, to opinia Pani nie jest odosobniona,, ale argumenty bywają rozmaite.

Więc chciałbym wiedzieć, do której frakcji Panią przypisać. Apriorycznie.

Pozdrawiam


Szanowny Panie Yayco,

w języku niemieckim istnieje słowo “Strohmann” (coś na kształt naszego chochoła). Oznacza ono figuranta, człowieka podstawionego, czyli jakby niekoniecznie odpowiadającego pojęciu, o które nam idzie. Choć, jakby dłużej podumać...

Funkcjonuje również powiedzenie “jemand hat Stroh im Kopf” (czyli po polsku ktoś ma siano w głowie), ale nadal to nie jest to. Nawiasem mówiąc polska strawa pochodzi własnie od germańskiego Stroh, czyli paszy dla bydła. Jak to ładnie wyewoluowało, nieprawdaż?

Ówże Strohmann używany jest również wśród karciarzy i jest odpowienikiem naszego dziadka w brydżu.

Na nosa szukałbym źródła tego określenia w obszarze przebrań, czyli ktoś przebiera się, by udawać kogoś innego, a słoma jest formą mylącego ubrania. Mogę się jednak mylić.

Pozdrawiam obyczajnie


Panie Lorenzo,

mnie coś się po głowie plącze jakiś strohwitwer, ale co ja tam wiem.

Pozdrawiam złośliwie


Zgadza się, Panie Yayco,

tyle, że znaczy ono (to słowo) dokładnie to samo, co w języku polskim (nawiasem mówiąc w słownikach znaczeniowych jest także Strohwitwe). Oznacza to tylko, że – być może – zapożyczyliśmy owo określenie z niemieckiego, ale nadal nie wiemy, skąd się ono wzięło.

Mnie natomiast dręczy etymologia tego słowa, a bardziej określenia. Bo na ten przykład “w Pacanowie kozy kują” pochodzi od nazwiska kowali (czyli pp. Kóz), ponoć bardzo pracowitych. Zaś “w Pińczowie dnieje” wywodzi się od tego, że Pińczów leży u podnóżą wzgórza (góry?), zasłaniającej miasteczko od wschodu. Stąd, gdy w sąsiednich miastach czy wioskach było już bardzo jasno, w Pińczowie dopiero padały pierwsze promienie słońca.

Pozdrawiam niewiedząco, ale za to marudnie


Panie Yayco

Niech Pan nawet nie rozmyśla o przypisywaniu mnie do jakiejś frakcji. Wypraszam sobie.

Jako byt niepowtarzalny sobie wypraszam. O!

A jak wspominałam – nic nie powiem oprócz tego co z moich ust w Pana sprawie, w tym wątku padło.
O!

Pozdrawiam poruszona przepraszając Pana Lorenzo za wtręt


Panie Lorenzo,

ależ to oczywiste, że ma to samo znaczenie.

Proszę wybaczyć, że jaja żarty sobie stroję. Podobne znaczenia i także obupłciowe znajdziemy w archaizmach języka angielskiego.

Czemu słoma?

Jest hipoteza narodowa i etniczna, że na słomie (w sienniku) spać mogli małżonkowie. Mnie się ona nie podoba, bo nie tłumaczy innych słomianych elementów (zapału, kawalera, itp.). Ponadto jestem wrogiem ludowości na siłę.

Moim zdaniem rację ma Krzyżanowski (odrobiłem pracę domową), wywodzac całą tę słomę z przysłowia Subditum chalybaeum uat durum a superior etiam stramineo damnari posse. Oczywiście nie musi być ono wcale rzymskie, ale zagraniczne zapewne i starodawne.

Myślę, że źrodło jest tu w sumie takie samo jak w bajce o wilku i trzech świnkach. Słoma jest synonimem udawania. I tyle.

Pozdrawiam


Pani Gretchen,

mnie dzisiaj głowa boli od przybytku, a Pani krugom sobie coś wyprasza.

A proszę bardzo!

Pozdrawiam


ja bywam słomianą wdową

tak przynajmniej raz w roku przez jakieś 2-4 tygodnie. I chwalę sobie. Kiedyś były telefony, smsy, tęsknoty, teraz wieczorny film na większym, mężowskim monitorze w towarzystwie miłych dla podniebienia dobroci + ewentualnie koleżanek, nieco inna muzyka, pewien przyjemny rodzaj spokoju i porządku, taki specjalny dla dla tego czasu. Ale ważnym, i też bardzo przyjemnym elementem słomianego wdowstwa (chociaż nieuchronnie następuje po nim tornado, które po całym domu rozrzuca zawartości bagażu) jest powrót.

pozdrawiam


Jull,

bardzo ładnie to wdowieństwo opisałaś.

Dobranoc!


Subskrybuj zawartość