Wlaściwie o czym piszesz?
O problemie zawartm w moim tekście, który jak widać poruszyl Cię na tyle, że uznaleś za stosowne skomentować.
Czy po prostu usiłujesz powiedzieć, ze mnie nie lubisz, bo kiedyś nadepnęlam Ci na odcisk.
Nie krępuj się. Wal smiało.
Ależ, Pani Renato. Ja Pani osobiście lubić bądź nie lubić nie mogę. Za co?
Jakąś szansę poznania Pani (a więc i stosunku emocjonalnego) dały np. te niezwykłe zdjęcia, co je Pani na dzieńdobry w TXT wstawiła. Ale to był wyjątek i ja tutaj o sprawach osobistych nie piszę.
Pani blog jest nieustającym pasmem reklamowym jednej partii. A przecież, nie mógłbym powiedzieć o twórcy żadnej z reklam, nawet najbardziej drażniącej, że go nie lubię. Nie mógłbym, bo go nie znam. Boć twórca reklamy w swym dziele nie mówi o sobie nic — i dobrze, bo na tym ta praca polega. W gruncie rzeczy nie wiemy nawet, czy ówże autor lubi produkt, który opiewa. Nie ma to znaczenia.
Ja się nie czepiam Pani. Ja się czepiam reklamy.
Nie poruszył mnie problem zawarty w Pani tekście, ale sam tekst.
Tak jak w reklamie dżinsów czy soczku nie zwraca mej uwagi napój lub spodnie, ale sam pomysł na zachwalanie swojego i obrzydzanie konkurencyjnego produktu.
Bogata (zapewne) Pani Renato
Wlaściwie o czym piszesz?
O problemie zawartm w moim tekście, który jak widać poruszyl Cię na tyle, że uznaleś za stosowne skomentować.
Czy po prostu usiłujesz powiedzieć, ze mnie nie lubisz, bo kiedyś nadepnęlam Ci na odcisk.
Nie krępuj się. Wal smiało.
Ależ, Pani Renato. Ja Pani osobiście lubić bądź nie lubić nie mogę. Za co?
Jakąś szansę poznania Pani (a więc i stosunku emocjonalnego) dały np. te niezwykłe zdjęcia, co je Pani na dzieńdobry w TXT wstawiła. Ale to był wyjątek i ja tutaj o sprawach osobistych nie piszę.
Pani blog jest nieustającym pasmem reklamowym jednej partii. A przecież, nie mógłbym powiedzieć o twórcy żadnej z reklam, nawet najbardziej drażniącej, że go nie lubię. Nie mógłbym, bo go nie znam. Boć twórca reklamy w swym dziele nie mówi o sobie nic — i dobrze, bo na tym ta praca polega. W gruncie rzeczy nie wiemy nawet, czy ówże autor lubi produkt, który opiewa. Nie ma to znaczenia.
Ja się nie czepiam Pani. Ja się czepiam reklamy.
Nie poruszył mnie problem zawarty w Pani tekście, ale sam tekst.
odys -- 12.03.2008 - 09:31Tak jak w reklamie dżinsów czy soczku nie zwraca mej uwagi napój lub spodnie, ale sam pomysł na zachwalanie swojego i obrzydzanie konkurencyjnego produktu.