jak celnie i lapidarnie ujęła to szanowna Gretchen.
Niedalej jak wczoraj rozmawiałem z jednym z przyjaciół w realu nt. mojego bloga, sensu pisania, motywacji, dla której to robię itp. itd.
Piszę od niedawna, czytam od dawna…
Pan Yayco celnie opisał także moje doświadczenia życia w blogosferze.
Jednak dopiero wczorajsza rozmowa umożliwiła mi wejście głebiej w swoje motywacje i oczekiwania.
Pisanie okazuje się jednym ze sposobów na konfrontację swoich “utworów” z innymi. Bezpieczna to konfrontacja – niczego nie ryzykuję poza, ewentualnie, chwilowym zjazdem nastroju…
Oczywiście poza “formą” konfrontuję także “treści”. Znowu bezpiecznie, ukryty za nickiem, chroniony w przypadku zbyt radykalnego sprzeciwu odbiorcy.
Jest bezpiecznie, bo nikt w sieci nie jest w stanie zweryfikować mojego pisania…
Żadnego tła, żadnego kontekstu… Sam tekst…
Motywy okazują się być bardzo egoistyczne…
Ale pisanie to nie tylko chęć zaspokojenia swojego EGO. Rzeczywiście daje mi możliwość pokazania swoich poglądów, pasji, niepokojów – a więc częściowo postawienia się wobec “publiczności” bez ozdobników, bez zasłony dymnej. Oczywiście bezpiecznie…
I tu dochodzę do “bandy”. Chyba nie ma w tym nic złego, że szukamy czy budujemy w sieci “społeczność”, która potwierdzi choć w części nasze poglądy, pragnienia, dążenia, niepokoje, marzenia…
Jak w realu “bandy” mogą być różne i budowane na różnych emocjach.
Na S24 spotkałem “bandy”, o których nie mogę myśleć bez obrzydzenia. Ale są tam też “bandy” bardziej wyrafinowane, stonowane, emanujące jakimś pozytywną energią.
TXT to jest “fajna nisza”, jak gdzieś już napisałem. Tu można trochę odsapnąć, można się poczuć w Waszym towarzystwie leniwie, komfortowo, z dystansem do codziennej medialnej pyskówki, tak jak się czują ludzie którzy moga nawet pomilczeć w swoim towarzystwie sącząc winko przy kominku ;)
To jest fajne…i nie ma w tym nic złego, ale…
Życie jest gdzie indziej…Nie warto o tym zapominać, zapewniam Was…
Chociaż TXT czy szerzej, sieć to jest jakiś procent tego życia…
Do prawdziwych relacji wiele nam brakuje, no cóż, takie są ograniczenia sieci.
A może napilibyśmy się tego winiacza, które poleca Pan Yayco, co Ty na to , Gretchen? ;);)
Życie jest gdzie indziej
jak celnie i lapidarnie ujęła to szanowna Gretchen.
Niedalej jak wczoraj rozmawiałem z jednym z przyjaciół w realu nt. mojego bloga, sensu pisania, motywacji, dla której to robię itp. itd.
Piszę od niedawna, czytam od dawna…
Pan Yayco celnie opisał także moje doświadczenia życia w blogosferze.
Jednak dopiero wczorajsza rozmowa umożliwiła mi wejście głebiej w swoje motywacje i oczekiwania.
Pisanie okazuje się jednym ze sposobów na konfrontację swoich “utworów” z innymi. Bezpieczna to konfrontacja – niczego nie ryzykuję poza, ewentualnie, chwilowym zjazdem nastroju…
Oczywiście poza “formą” konfrontuję także “treści”. Znowu bezpiecznie, ukryty za nickiem, chroniony w przypadku zbyt radykalnego sprzeciwu odbiorcy.
Jest bezpiecznie, bo nikt w sieci nie jest w stanie zweryfikować mojego pisania…
Żadnego tła, żadnego kontekstu… Sam tekst…
Motywy okazują się być bardzo egoistyczne…
Ale pisanie to nie tylko chęć zaspokojenia swojego EGO. Rzeczywiście daje mi możliwość pokazania swoich poglądów, pasji, niepokojów – a więc częściowo postawienia się wobec “publiczności” bez ozdobników, bez zasłony dymnej. Oczywiście bezpiecznie…
I tu dochodzę do “bandy”. Chyba nie ma w tym nic złego, że szukamy czy budujemy w sieci “społeczność”, która potwierdzi choć w części nasze poglądy, pragnienia, dążenia, niepokoje, marzenia…
Jak w realu “bandy” mogą być różne i budowane na różnych emocjach.
Na S24 spotkałem “bandy”, o których nie mogę myśleć bez obrzydzenia. Ale są tam też “bandy” bardziej wyrafinowane, stonowane, emanujące jakimś pozytywną energią.
TXT to jest “fajna nisza”, jak gdzieś już napisałem. Tu można trochę odsapnąć, można się poczuć w Waszym towarzystwie leniwie, komfortowo, z dystansem do codziennej medialnej pyskówki, tak jak się czują ludzie którzy moga nawet pomilczeć w swoim towarzystwie sącząc winko przy kominku ;)
To jest fajne…i nie ma w tym nic złego, ale…
Życie jest gdzie indziej…Nie warto o tym zapominać, zapewniam Was…
Chociaż TXT czy szerzej, sieć to jest jakiś procent tego życia…
Do prawdziwych relacji wiele nam brakuje, no cóż, takie są ograniczenia sieci.
A może napilibyśmy się tego winiacza, które poleca Pan Yayco, co Ty na to , Gretchen? ;);)
Pozdr
RafalB -- 24.08.2008 - 09:32