Twoja opowieść jest jednak badziej porównywalna z historią Pana Yayco. Znaczy to było autentyczne niebezpieczeństwo. A ja i Grześ to raczej waga lekka wypadków opisana. :) Ale wydaje mi się ciekawie tutaj i dobrze jest coś takiego poczytać. Zapewne kiedyś wydamy jakiś zbiór pt. “Jatk, aż miło”. Rynku czyteniczego w Polsce nie ma co zdobywać, bo on nie istnieje, ale może ktoś się ubawi.
Panie Yayco,
jak już wielkorotnie pisałem, spodobało mi się to archiwum i jeszcze tu posiedzę. Mam nadzieję, że adminstracji nie będzie przeszkadzał ten kawalek podłogi tutaj, z którego korzystamy dzięki jej uprzejmości.
Co do młodzieńczej zdoności to zdarzało mi się jeszcze ciekawsze numery odwalać. Byłem tym typem cichej wody, która płynie leniwie i niezauważalnie do czasu aż nie napotka progu, bo wtedy zamienia się w huczący wodospad, zabierajacy dorobek życia. W dzieciństwie. Teraz zdolności wszelakie mi odeszły.
Czekam z niecierpiwością na tekst i mam nadzieję, że Pana nie połamie. Niestety nie znam żadnych dobrych domowych sposobów na chorobę. Z wyjątkiem chyba zażycia panadolu. Prosze więc wracać do zdrowia i pisać a ja się zrewanżuję jakby co historią kolejną. A wypadkow miałem sporo, więc jest o czym pisać.
Kasia pozdrawia niewidzialnie, lecz, jak sądzę auważalnie i jak zapewnia – serdecznie :)
Nonono,
Maxie,
Twoja opowieść jest jednak badziej porównywalna z historią Pana Yayco. Znaczy to było autentyczne niebezpieczeństwo. A ja i Grześ to raczej waga lekka wypadków opisana. :) Ale wydaje mi się ciekawie tutaj i dobrze jest coś takiego poczytać. Zapewne kiedyś wydamy jakiś zbiór pt. “Jatk, aż miło”. Rynku czyteniczego w Polsce nie ma co zdobywać, bo on nie istnieje, ale może ktoś się ubawi.
Panie Yayco,
jak już wielkorotnie pisałem, spodobało mi się to archiwum i jeszcze tu posiedzę. Mam nadzieję, że adminstracji nie będzie przeszkadzał ten kawalek podłogi tutaj, z którego korzystamy dzięki jej uprzejmości.
Co do młodzieńczej zdoności to zdarzało mi się jeszcze ciekawsze numery odwalać. Byłem tym typem cichej wody, która płynie leniwie i niezauważalnie do czasu aż nie napotka progu, bo wtedy zamienia się w huczący wodospad, zabierajacy dorobek życia. W dzieciństwie. Teraz zdolności wszelakie mi odeszły.
Czekam z niecierpiwością na tekst i mam nadzieję, że Pana nie połamie. Niestety nie znam żadnych dobrych domowych sposobów na chorobę. Z wyjątkiem chyba zażycia panadolu. Prosze więc wracać do zdrowia i pisać a ja się zrewanżuję jakby co historią kolejną. A wypadkow miałem sporo, więc jest o czym pisać.
Kasia pozdrawia niewidzialnie, lecz, jak sądzę auważalnie i jak zapewnia – serdecznie :)
mindrunner -- 23.10.2008 - 21:20