nie lubię się przekomarzać, ale Pani najwyraźniej lubi mieć ostatnie słowo. Za wszelką cenę. Mimo to pozwolę sobie na przedostatnie, a następnie ustąpię.
Z autorytetem Wikipedii nie będę dyskutował. Już w przyszłym tygodniu skorzystam z okazji i zarządzam, aby z pesto di fave usunięto fasolę i nakładziono bazylii.
Powołam się na Panią i na wikipedię.
Co do sera, proszę Pani, to on jest (moim zdaniem) składnikiem pesto. W Pani przepisie jest dodatkiem do makaronu. Nie bądźmy Pewexami, nie mieszajmy doch systemow walutowych.
Na koniec raz jeszcze powtórzę, że Pani przepis na makaron może dawać smaczny efekt. Na to wygląda. Ja tylko zwróciłem uwagę na słowa. Może to ja jestem ortodoksą, kto wie?
A teraz ustąpię. Niech sobie Pani nazywa sosy po swojemu. Nawet po włosku. Jeśli są smaczne, to reszta jest mniej ważna.
Pani Gretchen (skoro tak Pani woli),
nie lubię się przekomarzać, ale Pani najwyraźniej lubi mieć ostatnie słowo. Za wszelką cenę. Mimo to pozwolę sobie na przedostatnie, a następnie ustąpię.
AnCz -- 02.03.2009 - 21:43Z autorytetem Wikipedii nie będę dyskutował. Już w przyszłym tygodniu skorzystam z okazji i zarządzam, aby z pesto di fave usunięto fasolę i nakładziono bazylii.
Powołam się na Panią i na wikipedię.
Co do sera, proszę Pani, to on jest (moim zdaniem) składnikiem pesto. W Pani przepisie jest dodatkiem do makaronu. Nie bądźmy Pewexami, nie mieszajmy doch systemow walutowych.
Na koniec raz jeszcze powtórzę, że Pani przepis na makaron może dawać smaczny efekt. Na to wygląda. Ja tylko zwróciłem uwagę na słowa. Może to ja jestem ortodoksą, kto wie?
A teraz ustąpię. Niech sobie Pani nazywa sosy po swojemu. Nawet po włosku. Jeśli są smaczne, to reszta jest mniej ważna.