Czekam z niecierpliwością, w końcu nie po to zakładał Pan bloga, żeby się z jakąś babą szarpać o zioła.
Może Pan też się zarejestrować w logosferze i publikować wywiady z włoskimi kucharzami i kucharkami. Polecam to rozwiązanie.
Dodam jeszcze, że pierwsze pesto jakie w życiu jadłam, jadłam właśnie w tej Ligurii, której mam unikać. I nie uwierzy Pan, ale żadnej fasoli tam nie było. Była za to… bazylia, pardą.
Jakby się naukowo zastanowić nad pochodzeniem nazwy pesto genovese, to może nas to doprowadzić do następującego ciągu myślowego, znowu pardą:
Liguria – Genova – pesto genovese.
Była wikipedia, może być youtube. Uprzedzam, że są drastyczne sceny z orzechami.
Panie AnCz
Teraz wykład o serach?
Następne będą wina?
Czekam z niecierpliwością, w końcu nie po to zakładał Pan bloga, żeby się z jakąś babą szarpać o zioła.
Może Pan też się zarejestrować w logosferze i publikować wywiady z włoskimi kucharzami i kucharkami. Polecam to rozwiązanie.
Dodam jeszcze, że pierwsze pesto jakie w życiu jadłam, jadłam właśnie w tej Ligurii, której mam unikać. I nie uwierzy Pan, ale żadnej fasoli tam nie było. Była za to… bazylia, pardą.
Jakby się naukowo zastanowić nad pochodzeniem nazwy pesto genovese, to może nas to doprowadzić do następującego ciągu myślowego, znowu pardą:
Liguria – Genova – pesto genovese.
Była wikipedia, może być youtube. Uprzedzam, że są drastyczne sceny z orzechami.
Polecam się na przyszłość.
Gretchen -- 03.03.2009 - 21:36