Z perspektywy katolika, nie wystarczy przecież zwyczajnie mieć siebie dość, czy się znudzić, żeby to dawało przyzwolenie na grzech.
Rozwód państwowy grzechem nie jest, bo to inny wymiar, ale ważność sakramentu małżeństwa wiąże małżonków mimo niego.
Tak samo jest przy separacji.
Dopóki sakrament jest ważny, żadnemu z rozwiedzionych małżonków nie wolno wejść w trwały związek. To niesie za sobą niemożność przystąpienia do Komunii.
Dla mnie to jest dość jasne, nie muszę popierać, ale rozumiem zasadę.
Natomiast łatwe przerzucanie odpowiedzialności za chlanie, lanie i łajdaczenie się małżonka, na tego drugiego, który zbyt rzadko mówi jaki(a) jesteś niesamowiciefajny(a) to już przegięcie grubego kalibru.
weri fani Stopczyku ten argument jest
Poldek nim odpowiedział na hardkor, więc… No.
Z perspektywy katolika, nie wystarczy przecież zwyczajnie mieć siebie dość, czy się znudzić, żeby to dawało przyzwolenie na grzech.
Rozwód państwowy grzechem nie jest, bo to inny wymiar, ale ważność sakramentu małżeństwa wiąże małżonków mimo niego.
Tak samo jest przy separacji.
Dopóki sakrament jest ważny, żadnemu z rozwiedzionych małżonków nie wolno wejść w trwały związek. To niesie za sobą niemożność przystąpienia do Komunii.
Dla mnie to jest dość jasne, nie muszę popierać, ale rozumiem zasadę.
Natomiast łatwe przerzucanie odpowiedzialności za chlanie, lanie i łajdaczenie się małżonka, na tego drugiego, który zbyt rzadko mówi jaki(a) jesteś niesamowicie fajny(a) to już przegięcie grubego kalibru.
Gretchen -- 14.12.2009 - 23:00