ból głowy się wyjaśnił, głód i nadpobudliwość też, nie rozumiem tylko, czemu duszno. Aha, pewnie dlatego, żebym otworzyła okno, bo mózg się domaga tlenu.
(shut up, sama jestem sobą zażenowana, ale jakoś muszę sobie radzić z rzeczami nieistniejącymi obiektywnie)
Jakie to żałosne: woda, soki owocowe… Co ja jestem, zwierzątko?
Wody to używam do ćpania i mycia, a soku ewentualnie do wódki.
A w ogóle, najfajniej opisał to wszystko Witkacy w “Narkotykach”.
I co oni pieprzą, jaka depresja? Tego akurat ani nie rozumiem, ani nie umiem sobie wyobrazić, autentycznie. Wszystko inne spoko, rozdrażnienie, dekoncentra, szał Podkowińskiego… jasne, ale depresja, bo się odstawiło fajki? Coś mi się wierzyć nie chce, to jakieś nielogiczne.
Choć w sumie… Wizja, że zamiast cameli czy davidków miałabym gryźć pestki i zapijać sokiem owocowym, niesie za sobą jakąś taką otchłanną melancholię.
Boże, co za szczęście, że ja nie jestem alkoholikiem. Wizja niewypicia już nigdy więcej łyka wódki jest jeszcze o wiele gorsza.
A swoją drogą, obserwacje antropologiczne tego typu zmniejszają rozmiary problemu, bo skutecznie odwracają uwagę. :)
Aha,
ból głowy się wyjaśnił, głód i nadpobudliwość też, nie rozumiem tylko, czemu duszno. Aha, pewnie dlatego, żebym otworzyła okno, bo mózg się domaga tlenu.
http://palenie.esculap.pl/odstawienie.htm
(shut up, sama jestem sobą zażenowana, ale jakoś muszę sobie radzić z rzeczami nieistniejącymi obiektywnie)
Jakie to żałosne: woda, soki owocowe… Co ja jestem, zwierzątko?
Wody to używam do ćpania i mycia, a soku ewentualnie do wódki.
A w ogóle, najfajniej opisał to wszystko Witkacy w “Narkotykach”.
I co oni pieprzą, jaka depresja? Tego akurat ani nie rozumiem, ani nie umiem sobie wyobrazić, autentycznie. Wszystko inne spoko, rozdrażnienie, dekoncentra, szał Podkowińskiego… jasne, ale depresja, bo się odstawiło fajki? Coś mi się wierzyć nie chce, to jakieś nielogiczne.
Choć w sumie… Wizja, że zamiast cameli czy davidków miałabym gryźć pestki i zapijać sokiem owocowym, niesie za sobą jakąś taką otchłanną melancholię.
Boże, co za szczęście, że ja nie jestem alkoholikiem. Wizja niewypicia już nigdy więcej łyka wódki jest jeszcze o wiele gorsza.
A swoją drogą, obserwacje antropologiczne tego typu zmniejszają rozmiary problemu, bo skutecznie odwracają uwagę. :)