Przyznaję, że mam dylemat i widzę jedynie dwa wyjścia.
Albo się wyautować, albo zacząć pisać poważne teksty o sposobach zmiany konstytucji.
Ruchy naszej pięknej i dobrej Administracji (tradycyjnie równie dogmatyczne, co enigmatyczne) odczytuję w ten sposób, że skończyło się, prawda, babci sranie i teraz już tylko układamy strategię dla Polski i okolicznego Wszechświata. A następnie próbujemy ją wdrażać.
Bosz… Niektórzy to mają ambicje.
Merlot pomylił się kompletnie, pisząc, że ja potrzebuję, aby ktoś zachwycał się moim talentem. Nie nie. To jest zbliżone zjawisko, ale istnieje pewna subtelna różnica.
Publiczność zasię jest tym drogowskazem Czego nie mogą pojąć różni durnie. Jeżeli błaznów pragnie, bądź jak błazen. Jeśli koturnów, stańże na koturnie.
To jest moje artystyczne credo. Krystaliczny cynizm.
Chcę być takim rzemieślnikiem, którego usługi kupi każdy reżim. Eisensteinem albo Riefenstahl. Może być pancernik, może być tryumf woli… Liczy się jakość, nie idea. Forma, a nie treść.
Preferuję po stokroć błazenadę, ale skoro Zeitgeist wymaga koturny… To proszę bardzo, mogę zdjąć czapeczkę, chwycić lirę i zadeklamować przejmująco: krzyczy Wołga. Szlocha Sekwana. Woła Dunaj. Jęczą rzeki chińskie. Broczy Wisła jak otwarta rana. Lamentują potoki gruzińskie.
Gałczyński był zawsze Gałczyńskim. Czy pisał o Farlandii, czy też o Stalinie.
Tylko pytanie, czy Administracja jest zainteresowana moim wkładem w strategię dla Polski? Niestety, ale nie jestem prawnikiem, politologiem, dziennikarzem, chemikiem, elektronikiem ani zaangażowanym publicystą.
Jestem tylko przyszłym historykiem. A kto normalny kupuje warzywa w kasynie?
Co może dać wielkim strategom wiedza o przeszłości?
Rozkoszne
http://naszaklasa.blox.pl/html
Przyznaję, że mam dylemat i widzę jedynie dwa wyjścia.
Albo się wyautować, albo zacząć pisać poważne teksty o sposobach zmiany konstytucji.
Ruchy naszej pięknej i dobrej Administracji (tradycyjnie równie dogmatyczne, co enigmatyczne) odczytuję w ten sposób, że skończyło się, prawda, babci sranie i teraz już tylko układamy strategię dla Polski i okolicznego Wszechświata. A następnie próbujemy ją wdrażać.
Bosz… Niektórzy to mają ambicje.
Merlot pomylił się kompletnie, pisząc, że ja potrzebuję, aby ktoś zachwycał się moim talentem. Nie nie. To jest zbliżone zjawisko, ale istnieje pewna subtelna różnica.
Publiczność zasię jest tym drogowskazem
Czego nie mogą pojąć różni durnie.
Jeżeli błaznów pragnie, bądź jak błazen.
Jeśli koturnów, stańże na koturnie.
To jest moje artystyczne credo. Krystaliczny cynizm.
Chcę być takim rzemieślnikiem, którego usługi kupi każdy reżim. Eisensteinem albo Riefenstahl. Może być pancernik, może być tryumf woli… Liczy się jakość, nie idea. Forma, a nie treść.
Preferuję po stokroć błazenadę, ale skoro Zeitgeist wymaga koturny… To proszę bardzo, mogę zdjąć czapeczkę, chwycić lirę i zadeklamować przejmująco: krzyczy Wołga. Szlocha Sekwana. Woła Dunaj. Jęczą rzeki chińskie. Broczy Wisła jak otwarta rana. Lamentują potoki gruzińskie.
Gałczyński był zawsze Gałczyńskim. Czy pisał o Farlandii, czy też o Stalinie.
Tylko pytanie, czy Administracja jest zainteresowana moim wkładem w strategię dla Polski? Niestety, ale nie jestem prawnikiem, politologiem, dziennikarzem, chemikiem, elektronikiem ani zaangażowanym publicystą.
Jestem tylko przyszłym historykiem. A kto normalny kupuje warzywa w kasynie?
Co może dać wielkim strategom wiedza o przeszłości?