Grzesiu

Grzesiu

Kameleon (u Pana Yayco jakoś zabawniej nazwany był on) to pikuś w porównaniu z Twoją swobodą w operowaniu formą. Gdyby nie ostatni akapit i podpis to bym nie poznał mojego ulubionego autora;-)

Odnosząc się do sprawy, kanon najbardziej kanoniczny (czyli Twarde Jądra Literatury) istnieć musi. Ja wolałbym, żeby istniał w głowach nauczycieli przedmiotów humanistycznych, a nie w postaci okólników, wywieszanych na tablicy ogłoszeń Urzędu. Ku uciesze już to prawicującej, już to lewicującej gawiedzi.

Tak jak Pietrzak domaga się Żeby Polska była Polską, ja marzę o tym, żeby szkoła była Szkołą, a nauczyciele Nauczycielami.

Bardzo ważny jest inny kanon – zawartość biblioteki domowej, głównie tej półki z której się nigdy nic nie wyrzuca. I para Nauczycieli – Mama i Tata (w ujęciu tradycyjnym). W tym kanonie jest miejsce i na Kubusia Puchatka i na Alicję i na mniej kanoniczne dzieła jak np. O czym szumią wierzby Grahame Kennetha, który nawet naszego Borsuka przewidział.

U mnie na tej pół stoi Faraon, którego w Twardych Jądrach nie umieściłeś. Pewnie słusznie. Jest tam nie z dekretu przedstawicielki Urzędu. Do dziś pamiętam, jak Ojciec dał mi go do przeczytania, w krótkiej recenzji uzasadniając swoją rekomendację.

Ktoś powie, że taka Szkoła, tacy Nauczyciele i takie Domy to idealistyczne mrzonki, że rzeczywistość skrzeczy. Nie widzę powodu, żeby jej to skrzeczenie ułatwiać, wieszając kolejny okólnik.

merlot


Grześ o kanonie lektur najbardziej kanonicznym. By: tecumseh (35 komentarzy) 11 kwiecień, 2008 - 23:26