re: Grześ o kanonie lektur najbardziej kanonicznym.

re: Grześ o kanonie lektur najbardziej kanonicznym.

Nie znam Goethego w oryginale, ale sądzę, że czytanie sprawiłoby trudność nawet uczniom nieźle znającym język. W końcu ten się zmienia, a Goethe tworzył daaawno. Nie mówię już o interpretacji. Poza tym anglojęzyczni nie usłyszeliby nawet o Fauście – jednym z ważniejszych archetypów kulturowych, co by nie mówić. Mimo wszystko żal mi Boccaccia i tej nieszczęsnej “Granicy” też. Zresztą akurat na niej można mówić o konformizmie kobiet i jego cenie, a problematyka nadal aktualna do bólu. Belfrów – zapaleńców jak na lekarstwo, ale selekcja negatywna do zawodu nie tylko trwa, ale postępuje. Przychodzą niedouki – absolwenci prywatnych uczelni, którzy płacili i wymagali tego, żeby od nich nie wymagano. I żal mi gramatyki – “używanie”(gwałcenie raczej) imiesłowów to po prostu zgroza, a interpunkcji nijak nie da się poprawnie używać bez znajomości składni zdania złożonego. Jeśli się ja pozna – to pikuś. Na starej maturze były pytania z “języka”, więc abiturienci musieli coś niecoś wiedzieć. W gimnazjum gramatykę wykastrowano, w ogólniaku zanikła. i wyłazi potem taki kwiatek z butonierki studenta: “Przeszukując kieszenie wypadła mu moneta”...

http://defendo.wordpress.com/


Grześ o kanonie lektur najbardziej kanonicznym. By: tecumseh (35 komentarzy) 11 kwiecień, 2008 - 23:26