A ja to myślę

A ja to myślę

choć pewnie znowu się wygłupię, ale może i nie, bo przecież to tekst o zakupach, a nie o bankach… No zobaczymy.

Tak słyszałam kiedyś od kogoś, że takie karty lojalnościowe to głównie służą do obracania danymi osobowymi.

Ze mną jest taki kłopot, że ja takie karty gubię... Nigdy nie udało mi się dojść do bezpłatnej kanapki.

A jak uzbierałam na darmową kawę, to właśnie zmieniłam portfel, i gdzieś się karta z pieczątkami zapodziała.

Poza tym to oszuści są. Mam kartę, którą wydał pewien sieciowy sklep handlujący kosmetykami. I zmienili warunki udzielania rabatów, na bardziej korzystne dla nich.

A tak bardziej ogólnie to ja nie mam czasu na takie rozmyślania więc albo kupuję, albo nie.

Pan pisze, że skoro dają rabaty iluś tam procentowe, to myślenie o zawyżonej wartości dóbr może być przygnębiające…

To co powiedzieć o przecenach? Do 70 procent na przykład?

Byłam ostatnio w markowym sklepie odzieżowym.

Marka głównie dla mężczyzn, ale mają już i kobiece fatałaszki.

Patrzę sukienka. O! Ładna nawet.
Taka sportowa, troszkę odjechana, ale nie za bardzo.
Wysmakowany zgrzebny styl, nie dla pracowniczek korporacji.

Dopadłam do niej i z bliska zyskała w moich oczach.

Spojrzałam na cenę: 1 600 złotych polskich.

Noooo ludzieeee!

A za kilka miesięcy, albo też tygodni oddadza ją niemal darmo.

W porównaniu ma się rozumieć.

No to sobie pomarudziłam.

Dziękuję za uwagę.


Nieporadnik: oszczędzanie przez wydawanie (systemy lojalnościowe i ja) By: yayco (29 komentarzy) 3 wrzesień, 2008 - 14:38