Panie Lorenzo,

Panie Lorenzo,

skoro zeszło na sprawy zawodowe, to i ja pozwolę sobie na słów kilka, choć tu wypowiadają się fachowcy, a ja w rzeczonej materii robię na papierach hucpiarza i speca od dobrego wrażenia.

Otóż mnie, Panie Lorenzo, tknął inny akapit Pańskiego wielowątkowego tekstu, ten wody dotyczący. Bo wszyscy mówią: emisja, emisja, a ja Polskę wzdłuż i wszerz w sprawach zawodowych zjechałem, jednak emisji żadnej ujrzeć mi się nie udało. Ja wiem, gamoń jestem, ona niewidzialna… Ale za to widziałem ostatnio, przy pisaniu kolejnej strategii dla takiego tworka pieniądzossącego, co się nazywa Lokalna Grupa Działania – rów melioracyjny. To znaczy, mi się zdawało, że to jest rów, bo był prosty, niezbyt szeroki, niespecjalnie wodą (niezbyt czystą chyba) wypełniony, zaś woda owa posuwała się naprzód dość leniwie. Wyjaśniono mi wszakże, że to nie rów żaden, tylko Wężówka (a może Wążówka, nie pamiętam…), rzeka, i że przed wojną na niej to paaanie, dwanaście młynów było.

To ja tylko tyle. Można się pocieszać, że bobry się plenią w sposób niepohamowany…


Kij w szprychy albo biednemu wiatr w oczy By: germania (21 komentarzy) 12 listopad, 2008 - 14:35