Panie Lorenzo, no właśnie.

Panie Lorenzo, no właśnie.

Ta kompleksowość.

Czytając i słuchając o ociepleniu globalnym, cały czas mam wrażenie, że mam do czynienia z trzema ślepcami opisującymi słonia.

Bo jedni: ograniczać.

Drudzy: przeciwdziałać skutkom.

A trzeci, że pod zamkiem w Rynie jest amfiteatr na wzgórku, na którym ok. 1380 była winnica i podobno całkiem nieźle się w tej pruskiej głuszy wino udawało. I że w ogóle fajnie jest.

Kiedyś – przepraszam, ze kotlet odgrzewany serwuję – przy okazji Rospudy wdałem się w rozmowę z kumplem, naówczas ważnym podlaskim funkcyjnym, na temat sensowności obwodnicy. I wyniosłem z tej rozmowy jedno przeświadczenie: że liczy się perspektywa najbliższych lat kilku (no bo to rzeczywiście średnia przyjemność w niektórych porach dnia przedostać się z Lipowca na Rynek) i doraźne rozwiązywanie problemów, które sami sobie wcześniej zafundowaliśmy (decyzja o poprowadzeniu via Baltica przez Białystok wbrew temu, co było na początku lat 90tych powiedziane w Strategii Zielonych Płuc).

I pomyślałem sobie, że to jednak szczęście w niektórych przypadkach, że komuna była mniej wydolna. Bo w drugiej połowie lat 70tych pomysł zmeliorowania Bagien Biebrzańskich skończył sie finansową klapą, z całego wielkiego planu mamy tylko więzienie o złagodzonym reżimie w byłym PGR Grądy-Woniecko.


Kij w szprychy albo biednemu wiatr w oczy By: germania (21 komentarzy) 12 listopad, 2008 - 14:35