Ezekielu

Ezekielu

Sprawa pierwsza.
Sprawa z zarodkiem i naskórkiem w zakresie potencjalności człowieczeństwa jest dość prosta – nie słyszałem o przypadku, by ze złuszczającego naskórka urodził się człowiek. Naturalnie, bez technicznej ingerencji. Argument o myciu rąk więc staje się zupełnie absurdalny. Jeśli dla kogoś jednotorowy determinant zarodka – a więc naturalny i nie prowadzący do niczego innego proces rozwoju w człowieka (nie mówmy o marginalnych patologiach), stanowi wystarczający argument o zrównaniu zarodka z człowieka, to jego wola. W identyczny sposób ja mogę stwierdzić, że zarodek jest jedynie potencjalnie człowiekiem i na tym etapie procesu odmówić mu uznania za człowieka. To zwykłe zderzenie światopoglądów, a nie nauki.

Sprawa druga
Co do podejścia konserwatystów do nauki – mam wrażeniem, że nie tyle ją odrzucają, co domagają się każdorazowo stosowania w nauce filtru etyki. Super postępowa, antykonserwatywna i lewicowa Szwecja sterylizowała w imie nauki i dobrych genów człowieczeństwa osoby upośledzone. Naukowo – super, polepszamy pule genów, oszczędzamy nieszczęść i bólu czy co tam jeszcze mieli w swoich popierdolonych głowach skandynawscy naziści. Dla konserwatysty eugenika jest nie do pomyślenia. Konserwatysta nie odrzuca nauki jako całej, odrzuca jedynie naukę odartą z etyki.

Sprawa trzecia
Masz zupełną rację – konserwatysta postrzega rzeczywistość jako ciagłość. Sięga wstecz, bo może – nie widzi przecież przyszłości, ucząć się na błędach. Konserwatysta nie fetyszyzuje zmiany. Zmiana jest dla niego ewolucją, a nie rewolucją. I faktycznie – postrzega niektóre kwestie jako fundamentalne i niezmienne. Dlatego, jak wspomniałem w sprawie trzeciej – nie dopuszczał, nie dopuszcza i nie będzie dopuszczał eugeniki.

Pozdrówka.


Ciężka dola etyki konserwatywnej By: post-nowoczesny (17 komentarzy) 10 marzec, 2009 - 16:54