Griszeq:

Griszeq:

A słyszałeś, żeby z samego plemnika lub z samej komórki jajowej urodził się człowiek? W niektórych przypadkach niezbędna jest ingerencja lekarza (in vitro). W takim wypadku to on, syntetyzuje, za przeposzeniem, komórkę jajową i plemnik. Podobnie, może również powołać do życia człowieka “z naskórka”. Co do kwestii “światopoglądwej” zgoda. Jednak traktując rzecz rozszerzająco również naskórek jest potencjalnym człowiekiem. Zresztą nie śmiałbym traktować tej kwestii w kategorii sporów naukowy.

Ja nie mówię, że konserwatyści odrzucają naukę. Przyznałem się już do generalizacji. Jednak mam przemożna wrażenie, że konserwatywna blogosfera nie do końca “poważa” naukę. Uznaje ją za przybytek ludzi mhm.. niedojrzałych?

Przypadek Szwecji jest rzeczywiście wart uwagi. Bo właściwie dlaczego nie kastrować osób kalekich? Nie dlatego, że mamy z nimi wspólnotę genetyczną, tylko dlatego, że możemy być empatyczni. Mogę wyobrazić sobie cierpienie takiej osoby spowodowane wyrządzoną jej krzywdą. Nie potrafię wyobrazić sobie innego w miarę spójnego (bo spójnego nie da się stworzyć) systemu etycznego niż opartego na empatii. W takim prypadku obejmujemy ochroną wszelkie byty, które są samoświadome. I nie tylko będą to osoby o bardzo niskim ilorazie inteligencji, ale również zwierzęta posiadające świadomość własnego “ja”. I tak choćby szympanse, które migając są w stanie nauczyć się kilkuset słów, planują i mają poczucie humoru. Dość utylitarna konceprcja nierawdaż? Ale jakoś bardziej mnie przekonuje niźli wspólnota genetyczna z zarodkami.

Konserwatysta zmiany się boi. I chyba należałoby sie zastanowić czy eugenika nie była przypadkiem “cześcią” owej niechęci do zmiany niźli moralnego oburzenia. Bo w wielu krajach kobiety nie miały jeszcze praw wyborczych. A moralnego oburzenia wśród konserwatystów nie było.

Przez to, że posrzega konserwatysta byt jako ciągłość nie rozumie, że wartości, którym hołduje już nie mają raci bytu w świecie, który zmienił się w stosunku do tego świata, w którym wartości te zostały ustanowione. Chyba żaden konserwatysta, poza Wolniewiczem nie będzie sprzeciwiał się dzisiaj przeszczepom. Ani tchnologizacji cywilizacji, bo kiedyś również to było kwestią sporną.

Ja osobiście zmiany nie fetyszyzuje. Po prostu ją uznaję. Zmiay zachodzą i zmienia się nasza etyka. Powoływanie się w etyce na coś w rodzaju “prawa naturalnego” jest idiotyzmem. A pojęcie to konserwatystom nie jest obce. Rzeczy, które dzisiaj wydają się nawet mi nieetyczne, za kilkadziesiąt lat etycznymi zapewne będą. Nie pozostanie mi nic inngo jak nauczenie się “nowej etyki”.

Eugenika jest takim konserwatywnym konikiem. Chciałbym jednak zauważyć, że nie zwróciłeś uwagi na postawę konserwatystów wobec czarnej mniejszości w USA, wobecy praw wyborczych, najpierw stanów niższych, następnie kobiet, na stanowisko równości wobec prawa, na kwestię rozwodów, antykoncepcji, rowności szans.

A presupozycją akceptacji przez konserwatystę “ewolucji” jest możliwość zaakceptowania, oczywiście w drodze “ewolucji”, również eugeniki.

Pozdrawiam


Ciężka dola etyki konserwatywnej By: post-nowoczesny (17 komentarzy) 10 marzec, 2009 - 16:54