Historia jednego kawałka - C'mon everybody!

Kopyrajt do cyklu ma oczywiście grześ, jakoś tak mnie naszło :) ... okej to 1 … 2 … 3 … 4

Raymond Edward Cochran jest ikoną rockabilly i rockandrolla. Jego znaczenie dla rozwoju rocka jest niepodważalne. Eddiego można porównać tylko z Elvisem Chuckiem Berrym, Gene Vincentem i Buddy Hollym.

Niefortunna śmierć w wypadku londyńskiej taksówki, w której jechał także – Gene Vincent (udało mu się przeżyć) przewała wspaniale zapowiadającą się karierę.

Eddie Cochran szybko stał się postacią kultową. Po jego piosenki sięgali niemal wszyscy wielcy od Beatlesów, przez Led Zeppelin, po punkowców … Mimo to, a może dlatego, są one chyba bardziej znane niż sam wykonawca.

Jedziemy. Na początek oryginalne wykonanie.

Led Zeppelin. Zniewalające, ciężkie brzmienie. Bonzo i Jones są tu absolutnie genialni, ale i Page w wielkiej formie, bez zbędnych popisów, nisko nastrojona gitara, brudne brzmienie … rewelacja.

To właściwie dwa kawałki bo potem jest “Somethin’ Else”.

I nawet Plant mnie nie drażni :)

Humble Pie. hardrockowo, ale bardziej barokowo niż Led Zeppelin i ze sporą dawką białego bluesa.

Stray Cats to zespół współodpowiedzialny za odrodzenie rockabilly i powstanie nowego gatunku – psychobilly, łączącego stare dobre rockabilly z tematyką tanich horrorów i mrocznym brzmieniem.

Sid Vicious z filmu “The Grat Rock’n‘Roll Swindle”

A tu odlot totalny … jacyś Japońce albo Chińczycy, nie mam pojęcia bo jak wiemy z Barei [dziecko] Chińczyk i dziecko Japończyk to się niczym nie różnią, a na stronie jeno piktogramy ... newrmajnd, jest super! wokal robi windmille niczym sam Pete Townshand … Zajebisty moment w 1:25! IMO rewelacja!

Za U2 nie przepadam ale dali radę :) Prosto, z przytupem, fajnie.

... pozdrawiam wszystkich Polaków …

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Docencie,

no, ale tym Edkiem to mnie Pan zaskoczył, no, no, no. Może by szło cosśpodobnego z Jerrym Lee Lewisem zrobić?


Hm, słucham na razie

oryginału, zaraz się biore za następne wersje, ale chciałem tylko zaznaczyc, że copyright to jednak nie ja mam:), bo nazwę bezczelnie ściągnąłem , bo kiedyś był tkai program w TRójce Manna i Niedźwiedzkiego ,,Historia jednej piosenki”, gdzie codziennie przedstawiali jeden utwór i gadali o nim.
nawet w pierwszym wpisie moim o if you go away mały quiz zrobiłem, ale nie było chętnych by odpowiedzieć skąd mój tytuł.

pzdr


No posłuchałem wszystkich wersji,

jak to zwykle u ciebie energetycznie strasznie, nie to co u mnie smęty zawsze.
Najlepsze moim zdaniem Led Zeppelin i Stray Cats.
No i fajnie wiedzieć, że nie jestem osamotniony w nielubieniu U 2.
Bo nie wiedzieć czemu ten zespól strasznie wiele osób zachwyca a dla mnie są nudni, wtórni, grają od lat to samo i w ogóle jestem na ,,nie”.
Może dlatego, że kiedyś byłem na 18-tce, gdzie w kółko leciały dwie płyty U2 na krzyż, a jak ja chciałem jaki Black Sabbath zapodać, to się pultali źli ludzie:)

pzdr


Panie Andrzeju

“Great Balls of Fire” to jeden z moich rokendrolowych evergreenów :)

>grzesiu

u nas na imprezach sabaty i motorhead to była podstawa :)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


A ja, 40 lat temu

przeżywałem niebywale “Fire” Arthura Browna.

Pozdrawiam słonecznie…


Panie Andrzeju

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Subskrybuj zawartość