Praga [cz. 1] - gospody

Dziś wróciłem z krótkiego wypadu do Czech, a konkretnie do Pragi i Trutnowa, gdzie jak co roku ma miejsce Obscene Extreme Festival. Wyprawa jak zwykle udana, ale jak może być inaczej kiedy jedzie się do jednego ze swoich ulubionych krajów, a szczególnie do ulubionego miasta ;-).

Dziś troszeczkę o czeskich gospodach.

Gospoda dla Czecha to drugi dom. Bez cienia przesady. Te “prawdziwe” mają swoich stałych bywalców, a w niektórych, jak w “U miłosiernych” na Josefovie, jest nawet specjalny stolik, przy którym siadać mogą tylko oni.
Do gospody na piwko wpadają robotnicy w czasie przerwy, urzędasy po fajrancie, młodzi, starzy, kobiety i dzieci. Gospoda to integralna cześć kultury czeskiej. To tam powstawały utwory Hrabala. W gospodach pisał Haszek, często na serwetkach. Na gorąco zapisywał zasłyszane przy piwie dialogi, które teraz tak nas śmieszą z kart chociażby opowieści o dzielnym wojaku Szwejku …

Co jest desygnatem autentyczności gospody? Pewnie jest tego cała masa, jak choćby “właściwe” menu, w którym musi być i nakładany hermelin, i utopence, tatarska omacka i tlacenka (salceson) w occie itd. Ale dla mnie jak kelner nie da takiego małego świstka, na którym kreskami zaznacza ile piw wydał to gospoda nie jest w 100% czeska :).

Jak już dostaniemy ową kartkę to nie można jej pod żadnym pozorem zgubić. Zalać piwem jak najbardziej, ale zgubić ... nie godzi się :).

Ludzie, którzy przyjeżdżają do Pragi po to żeby zaliczyć Złotą Uliczkę, Most Karola, czy Hradczany, rzadko zaglądają do takich knajp jak “U miłosiernych”.

Zamiast rubasznych kelnerów z tradycyjnym piwnym brzuchem i nie mniej tradycyjną czeską “płetwą” wolą takie przybytki jak ten:

I nie dotyczy to tylko sympatycznych turystów z kraju przekwitającej wiśni.

Klimatyczne czeskie gospody dość często serwują dość mały wybór piw. Z jednego, dwóch browarów. Zwykle ciemne i jasne. Tak jest “U miłosiernych”, “U Hrocha”, “U cerneho volu” ... Ale są też przybytki, które potrafią przyciągać tłumy turystów nie zatracając nic ze swojej “czeskości”. Tam wybór jest o wiele bogatszy. Jak w uroczej, nie tylko z nazwy, “Resteurance v cipu”.

Są też knajpy, które tradycję łączą z innymi nurtami, np. kontrkulturą. Taka jest chyba moja ulubiona gospoda “U vystrelenyho oka” na Żiżkowie. Nazwa, “Pod wybitym okiem”, nawiązuje do patrona dzielnicy Jana Żiżki, który oko stracł podczas oblężenie Rabi (chociaż co do tego faktu istnieją różne przekazy).

Wnętrze gospody.

“Wybite” oko.

Żiżkov to mekka takich właśnie undergroundowych lokali i tradycyjnych jidelni. Dzielnica robotnicza, obok Vinohradów moja ulubiona.

Na koniec coś o jedzeniu, bo przecież czasem do piwa trzeba coś przekąsić. Wspomniałem już o marynowanym serdelku w ocie z cebują i feferonem, czyli słynnym utopencu. Nie mniej piwny jest salceson z octem i cebulą, czy pivny syr, słony lekko cuchnący, ale pyszny ser. Ale naszym ulubionym przysmakiem, szczególnie po tym wyjeździe został nakladany hermelin, czyli marynowany w oleju z cebulą czeski ser pleśniowy. O taki… już deczko nadgryziony ;-)

A do niego pyszny żytni chleb na zakwasie z kminkiem – narodową przyprawą czeską.

A na koniec ciekawostka. “Pod wybitym okiem” mieli jadłospis po polsku. Trochę nieporadnie przetłumaczony, ale nazwy niektórym potrawom nadano dowcipne. Takie typowo czeskie poczucie humoru, którego nie rozumieją panowie Podróżny i Maciejowski… ich strata :).

A ha, zapomniałbym! “Pod wybitym okiem” jest też fajny zegar, który odmierza “lihove hodiny” (alkoholowe godziny). Zobaczcie sami:

A na koniec, już po powrocie z Żiżkova, ostatnie piwko w znakomitej studenckiej knajpie na Chodovie.

CDN ...

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Docent

mocne:)))

nie wiem czemu ale jak Polacy usłyszą za granicą **uj czy *urwa to cieszą się jak dzieci,

prezes,traktor,redaktor


Docencie

Ciekawe fotostory.
Czekam na ekstremalnie obsceniczne foty z festiwalu.;-)
Pozdro.


Borsuku

może nie ekstremalnie, ale lekko perwersyjne będą :)

>max
ale tu nie o to chodzi … a na Węgrzech jest miejscowość Nagy Kutas i wszyscy Polacy robią sobie foty przy tablicy … no cóż może to głupie, ale nie bądźmy sztywniakami :P

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


to był wątek poboczny

który zdominował mój komentarz:)))

prezes,traktor,redaktor


spoko

można i tak :D

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


tez lubie;)


no i wiadomo:)


>rollingpol

ech … też uwielbiam czarne piwo, a najbardziej Velkopopovickego Kozla :) knedle też (zarówno bramborove jak i hauskove)! gulaszu nie jadam, wolę smażony ser :)

a za kufelkiem to może tuziemak? ;-)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


dobre oko masz,)

borovicka to byla:)


rollingpol

no no też uwielbiam taki zestaw :)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


No, no,

aż mi się pić i jeść zachciało, a tu żadnej knajpy pod ręką takiej jak na obrazkach:)

pzdr


Subskrybuj zawartość