Patrycja


 

Wyglądasz jak kobieta z rysunków Egona Schiele powiedziałem widząc nad kuchennym stołem malutką reprodukcję obrazu tego malarza .
Niewiarygodnie szczupła z prostym nosem Virginii Wolf i czapką nie z tej epoki. Mieszkanie jakie zajmowała opiekując się kotką nieobecnej aktualnie właścicielki. utrzymywało ducha ubiegłych lat. Czas utrzymywał się tutaj w powietrzu jak drobinki kurzu widoczne w bladej smudze małej lampy. Zaskakująco ciche przesycone zapachem wiekowych mebli, stare jak i cały budynek z oknami wychodzącymi na podwórze z nieczynna pompą. Zaprosiła mnie do siebie na pożną kolację po wieczornych medytacjach w przykościelnej świetlicy. Byliśmy tam gośćmi raczej niż wiernymi. Ona zagryzała wargi usiłując utrzymać powagę, ja studiowałem układy dłoni pewnego Jezuity który ilustrował w ten uroczysty sposób swój wykład. poprzedzający czekające nas chwile zadumy.
Szepnąłem jej do ucha że wygląda zupełnie jak Jezus Pantokrator z ikon.
Co chwila łypiąc na szary sufit zawieszony niepokojąco nisko liczyłem minuty do końca ceremonii. Kościoły zazwyczaj wprawiały mnie w podejrzana nerwowość. Tutaj nie było lepiej. Chodzenie wokół sali, cichy gong, znowu kroki, po czym nieruchome trwanie na niewygodnych krzesłach. Wszystko powoli jakbyśmy byli częścią starego zegara. Wreszcie dwa razy wybrzmiał dźwięk gongu i zrzuciliśmy role drewnianych figur a uwolnieni z tej roli mogliśmy wyjść na powietrze.
Co to ma być pytała? Medytacje w kościele? Chrześcijaństwo, orient? – tak śmiejemy się z folkloru jaki utracił tajemnice i moc.
Osobiście cieszyłem się że ma dobry humor, zauważyła osobliwe banery reklamowe. Zamiast durnej reklamy zdjęcie i podpis: „Filozof-sceptyk”. W przestrzeni gdzie obietnice natychmiast osiągalnego szczęścia górowały nad dziurawym chodnikiem i śmierdzącymi lumpami, nowe banery rzucały się w oczy. Dyskretnie oświetlone nie drażniły wzroku. Cudownie niepraktyczne, prędko znikły, ale tamtego wieczoru sprowokowały ją do monologu o miejscu jednostki w społeczeństwie i
naszej ulotności. Rozmawialiśmy też o Piotrze który w owym czasie ubierał się jak Amisz i w celu przekazywania prawdy trafił do przybytku rozkoszy z biblią pod pachą. Piotr uczerniwszy włosy wyglądał dość mefistofelicznie co biorąc pod uwagę misję jaką sobie narzucił składało się na ciekawy kontrast. Był wdzięcznym tematem opowieści a noc jaka zdążyła okryć już miasto niosła ze sobą ciepło i spokój.
Tak doszliśmy na do jej dzielnicy, teraz siedziałem nad kalafiorem obficie polanym tartą bułką i zapytałem o kotkę która nawet nosa nie pokazała.
-Kotka nie ufa facetom wyjdzie gdy już sobie pójdziesz odparła Ona
Wizja wędrówki przez miasto w jednej chwili straciła cały swój urok, przedłużałem spotkanie jak mogłem. Powiedziałem że ma ciało jak modelka austriackiego malarza. Opisałem pikantne szczegóły jego sztuki gdzie pary kochanków splatał Eros i Tanatos, a która w owych czasach skandalicznie odważna zaprowadziła Schielego do celi.. Mówiłem o tym że on i jego kobieta nie uchronili się przed hiszpanką jaka również powaliła Apollinare a. Ratowałem się wszelkimi informacjami jakie zdołałem sobie przypomnieć. Ostatecznie nie chcąc się powtarzać musiałem zamilknąć i dziobałem widelcem resztki na talerzu.
Nie spotkaliśmy się więcej w tym mieszkaniu a przecież jakby należało do niej zachwyconej Adorno, oczytanej, zupełnie nie z tego, pędzącego na oślep świata.

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

ładna miniatura:)

a bohater to jakiś “intelektualista”, zamiast działać to on gada, nie dziwne, że musiał do domu wracać w noc ciemną i głuchą:)

Pozdro.


No dałabym piątkę,

ale muszę jedną gwiazdkę wyciepać za brak akapitów.

Jakbyś mógł Erneście dawać enter, o tak:

Tak doszliśmy na do jej dzielnicy, teraz siedziałem nad kalafiorem obficie polanym tartą bułką i zapytałem o kotkę która nawet nosa nie pokazała.

-Kotka nie ufa facetom wyjdzie gdy już sobie pójdziesz odparła Ona

to wtedy czytałoby się fajniej.

Ten cały Egon niewiele mi mówi, ale już Apollinaire dałby się lepiej wykorzystać w okolicznościach, biorąc pod uwagę, co on wyrabiał, zanim w osiemnastym roku nie umarł na grypę ;) No i ładnie pisał...

W Bacharach czarownica była jasnowłosa
Co wszystkim dookoła śmierć z miłości niosła

Kiedy biskup ją kazał przywlec przed swój sąd
Dla przyczyny piękności uniewinnił ją...


...

Pino, dziękuję za ten krótki warsztat ; )
Grześ... ale Patrycja też była intelektualistką i to pełna gębą, dziewczyna filozof zasłuchana w jazzie…cha. Dobra wiem wiem…


Ernestto,

tu jest opisane, co się dzieje, jak taka dwójka intelektualistów się spotka:)

http://tekstowisko.com/cierncyprysu/59863.html

A tu portret intelektualistki polskiej:

http://tekstowisko.com/cierncyprysu/59855.html

Świetne teksty.


Subskrybuj zawartość