POCHWAŁA GŁUPOTY

Tagi:

 

Kiedy w minionych niedawno dniach jechałem z Gdyni do Warszawy, nie chcąc, aby cały ten czas, gdy trzeba było wygniatać dermowy fotel państwowych kolei, schodził na czczej i prostackiej gadaninie, wolałem zwykle myśleć czy to o wspólnych naszych naukowych zainteresowaniach, czy to cieszyć się wspomnieniem znajomych, z którymi zetknął mnie los, znajomych równie bardzo uczonych jak bardzo miłych. Wśród nich tyś mi przede wszystkim na myśl przychodził, ty, którego wspomnieniem — gdyśmy od siebie daleko — nie inaczej cieszyć się zwykłem aniżeli twoją obecnością, gdy jesteśmy razem, od czego, dalibóg, nic w życiu nie było dla mnie słodszego. Skoro zatem postanowiłem, że w ogóle czymś zająć się trzeba, pora zaś owa mało się wydawała stosowna dla poważnych rozmyślań, postanowiłem zabawić się napisaniem pochwały głupoty. Spytasz pewnie, cóż mi tę myśl podsunęło?

Przeczytałem onegdaj w prasie, że szykują ustawę, z której będzie wynikał tak zwany parytet. Ma on być poświęcony kobietom i jakkolwiek niewiele jest jeszcze w tych doniesieniach treści, można wnosić, że po uchwaleniu ustawy kobiety będą miały prawnie zagwarantowany udział w życiu publicznym, poprzez dostęp do obieralnego przez naród zgromadzenia. W naszej demokracji tak ci już jest, że rządzą niby pełnomocnicy, których wyłania się w wyborach, kiedy to głosują obywatele odpowiedzialni za bieg spraw społeczności. W ostatnich latach system nieco szwankuje, przy czym, sam widzisz, trudno stwierdzić, czy jest to wina systemu, czy raczej powszechnego upadku pojęcia „obywatel”. Zostawmy to na razie, może kiedyś do tego wrócę.

Nie ma więc pewności, czy rzecz polega na parytecie na wyborczych listach, czy może zmieni się wzór przeliczania głosów, aby wynik wyborów zapewniał kobietom odpowiednią ilość miejsc w samej izbie? Oceniając możliwości naszych wspólnych znajomych obaj zdajemy sobie sprawę, że im głupszy pomysł, tym szanse są większe, że w końcu zostanie wprowadzony w życie. Na nasze potrzeby przyjmę wersję optymistyczną. Zakładam, że parytet będzie dotyczył miejsc na listach wyborczych, a nie w zgromadzeniu, a co za tym idzie odpadnie mi skądinąd kontrowersyjne zagadnienie ograniczenia moich praw wyborczych w sensie materialnym. Pamiętasz jak to było z Fordem? Klient może mieć samochód w dowolnym kolorze pod warunkiem, że będzie on czarny… Okropność.

Kiedy myślę o kobietach, a jakże, staje mi przed oczyma ów parytet, a z tyłu głowy zaczyna swojsko szumieć: „Co na to powiedzą prawnicy?” Prawnikami nie ma się co w gruncie rzeczy przejmować; dworscy upewnią pana, że nie jest nagi, a aspirujący skrytykują dworskich, że interesy pana jednak nie są dobrze prowadzone. Nie o nich w tym wszystkich chodzi. Zastanówmy się nad depozytem, który tu i tu jest jeszcze chroniony, przekazywany przez księgi. Stawiam pytanie: „Jak parytet ma się do równości?”

Jak wiesz nie jestem zwolennikiem równości w wersji „każdemu tak samo”. Zdaje się zresztą, że od pewnego czasu zwolenników tego jakże kiedyś popularnego w naszym kraju poglądu ubyło. Nagłą popularność zyskała natomiast równość w wersji klasycznej, czy wręcz ewangelicznej (pamiętasz przypowieść o talentach?). Uczeni mężowie prześcigają się w etykietowaniu owej zdroworozsądkowej reguły, ale wszak nie w nazwach istota rzeczy. Zgadzając się nimi co do meritum przypomnę, że równość, to tyle, co jednakowe traktowanie rzeczy (osób) podobnych. Jak mawiał nasz wspólny znajomy: „Różnych różnie, podobnych podobnie”. Urocze, przyznasz, i nie pozbawione sensu. Tajemnica tkwi oczywiście w doborze odpowiedniego kryterium, które wskaże nam istotną cechę rzeczy albo osoby, która przesądza o ich podobieństwie. Przykładowo: becikowe przyznaje się wszystkim rodzicom, niezależnie od sytuacji życiowej i statusu materialnego. Ktoś, kto wymyślił tę koncepcję, uznał, że cechą podobną osób otrzymujących becikowe jest fakt urodzenia dziecka. Bez znaczenia pozostaje, czy osoby te są na przykład bogate, czy biedne. Otrzymają zasiłek, ponieważ została wyróżniona kategoria podmiotów z tą samą właściwością. Czy pomysłodawca dobrze dobrał kryterium różnicujące? Można dyskutować. Jeśli wybrał je niezasadnie i w ten sposób obszedł bądź naruszył inne wartości chronione przez naszą wspaniała ustawę naczelną, pewnie można mu również zarzucić sprzeczność z zasadą równości. Inny przykład, to stypendium naukowe dla studentów. W tym przypadku cechą wspólną osób korzystających z uprawnienia do zasiłku finansowego nie są wszyscy, którzy zdali na uniwersytet (cecha istotna – bycie studentem), ale fakt osiągania odpowiednich wyników w nauce. W konsekwencji studenci zostali podzieleni na dwie grupy, wyróżnione według kryterium „średniej ocen”. Paradoksalnie, mimo że studenci nie są traktowani jednakowo, zasada równości nie została naruszona, ponieważ podobnych traktuje się podobnie, a różnych różnie. Tajemnica, o czym wspomniałem, tkwi więc w doborze sprawiedliwego i rozsądnego kryterium zróżnicowania.

Przyjrzyjmy się zatem naszemu kobiecemu parytetowi. Za jego sprawą drogie panie zostały wyróżnione, jako osobna grupa podmiotów spośród wszystkich osób ubiegających się o mandat deputowanego. Do tej pory grupę tę tworzyli ci, którzy po prostu znaleźli się na listach, nieważne czy byli kobietą, mężczyzną, czy też kimś jeszcze innym. Trzeba również pamiętać, że grupy wyodrębnia się nie z nudów albo dla intelektualnej wprawy, ale żeby przypisać im odpowiednie prawa albo obowiązki (np. stypendium). Parytet jest więc w pewnym sensie sprawcą, ale również efektem odmiennego traktowania kobiet podczas wyborów do zgromadzenia.

Jakie kryterium posłużyło wyodrębnieniu kobiet w osobna grupę i przyznaniu im parytetu (gwarancji obecności na listach wyborczych)? Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to uroda. Kobiety bezwzględnie są ładne; osobiście podobają mi się, choć zastrzegę, że nie wszystkie. Drugie kryterium, to szczególna mądrość i doświadczenie życiowe kobiet, które zasługują na premiowanie. Mogę potwierdzić tylko indywidualne przypadki; zresztą podobnie jest z mężczyznami. Natknąłem się zarówno na egzaltowane idiotki, jak i na kobiety wybitnie zrównoważone i mądre. Trzecie — płeć. Kobiety mają inną płeć niż mężczyźni, więc powinny być traktowane inaczej (pamiętamy: „podobne podobnie, różne różnie”). O ile kryterium to sprawdza się przy niektórych sprawach fizjologicznych i maksymalnego obciążenia przy noszeniu worków z piaskiem, o tyle mam wątpliwości, czy preferencje prawne (fory) w prawie wyborczym są dobrze dobranym przypadkiem. Ciekawe co na to same panie? Czwarte kryterium, to pewna zastana szkoda (dyskryminacja), która dusiła i wciąż dusi rozwój kobiet, i która teraz może zostać ostatecznie zlikwidowana przez modyfikację prawa wyborczego. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Osobiście nie dyskryminuję kobiet, przy czym nie mam pewności, co robią inni. Z tego miejsca łatwo przejść na teorię tzw. sprawiedliwości wyrównawczej, która z teoretycznego punktu widzenia jest bujdą na resorach i nie należy w niej widzieć niczego więcej, poza ukrytym odejściem od zasady równości (przesunięcie kryteriów różnicujących); kobiety poszłyby wówczas w parze z Murzyn…, przepraszam, Afroamerykanami, homoseksualistami i innymi grupami, które na nowo odczytują prawa człowieka. Chętnie bym się nad tym jesiotrem drugiej świeżości poznęcał, ale przypuszczam, że śpisz, więc i ja się położę. Może innym razem. Proszę cię więc tylko: „Nie podpisuj tej ustawy, jeśli nie daj Boże ci ją wyślą”.

Średnia ocena
(głosy: 6)

komentarze

+

świetny tekst, przeczytałem z prawdziwą przyjemnością.

Pozdrawiam.


Panie Referencie

Co prawda już to pisałam, ale nie u Pana więc nie zaszkodzi (mam nadzieję) powtórzyć.
Otóż z mojej perspektywy wprowadzenie tych parytetów, wprowadzenie! Sam pomysł ich wprowadzenia, zrodzony w czyjejś głowie, jest dla kobiet upokarzający, i tyle.

Kojarzy mi się z pobłażliwą niby dobrocią, z jakąś niby równością, a w gruncie rzeczy to coś jak uznanie społecznej niepełnosprawności kobiet, wynikającej wyłącznie z tego, że są kobietami i biedactwa sobie nie poradzą.
Albo inni ich nie dostrzegają, to trzeba tak zrobić, żeby nie tylko dostrzegli, ale jeszcze koniecznie wybrali. Koniecznie.

Osobiście sobie nie życzę. Tylko kogo to mogłoby obchodzić, że ja sobie osobiście nie życzę...?

Pozdrawiam Pana Referenta.


Who are you Mr Referent?

We Francji ustawa o parytecie kobiet i mężczyzn w polityce uchwalona została w 2000r. przez parlament, w którym zasiadalo 90% mężczyzn.
Francja zajmowała wtedy przedostatnie miejce w Europie pod względem składu parlamentu. Ostatnia była Grecja.

Och ci francuscy mężczyzni:(


-->Agawa

Agawa

We Francji ustawa o parytecie kobiet i mężczyzn w polityce uchwalona została w 2000r. przez parlament, w którym zasiadalo 90% mężczyzn.
Francja zajmowała wtedy przedostatnie miejce w Europie pod względem składu parlamentu. Ostatnia była Grecja.
Och ci francuscy mężczyzni:(

Doskonale. Analiza problemu wychodząca z punktu, którym jest ocena właściwości dyskutanta skłania mnie do wniosku, że pewnie jestem zerem, skoro ośmielam się podejmować jednoznacznie rozstrzygnięty w cywilizowanym świecie temat. Nie wiem, czy w ogóle mogę mieć pogląd krytyczny, skoro nawet (!) Francuzi wprowadzili ustawę, i to Francuzi mężczyźni!

Proszę mi jeszcze powiedzieć, które kryterium przyjęli Francuzi? Urodę kobiet?


-->Grześ, Gretchen

A dziękuję, dziękuję.

Pozdrawiam,
referent


Panie Referencie,

po pierwsze:
jakby Pan nie zauważył, zalogowałem się.:)
Po drugie:
parytety to pasjonujący temat.
Zwracam uwagę, że istnieje też trzecia płeć. Według wiarygodnych źródeł, zbliżonych do organizacji GejLes, jest to ok.10% populacji.
Przy odpowiedniej ordynacji oraz zastosowaniu odpowiednik kryteriów dawałoby to jakieś 46 miejsc.
A jako, że nigdy nie miałem zaufania do wiarygodnych źródeł, to pewnie dało by się,za Franzem Fischerem, wakujące miejsca homków uzupełnić heterykami…
Tu dostrzegam swoją szansę, więc uczciwy płciowy parytet popieram.
Po trzecie i ostatnie:
kliknąłem na “podpisuj” i wyskoczyła mi Genowefa Zielińska. Co za radość. Tyle lat!

Pozdrawiam serdecznie


-->Yassa

Tak! Genowefa Zielińska! Cóż za zdziwienie, cóż za przypadek, cóż za niespodzianka! Choć jest jednak kilka smutnych niespodzianek w tym obłędnym pędzie za Francją. Wolałbym, żebyśmy nauczyli się od nich robić wino, ale co ja mogę...

Jestem dziwnie spokojny, że wspomniana grupa 10% wkrótce zadba o swoje prawa, odkręci wiekową dyskryminację. Załatwią podręcznik o pingwinach i zaczną kampanię parytetową ;)

Ale, ale… tak do końca nie wiem, czy możemy o tym swobodnie mówić. Pewnie w innych krajach o aktywistach gejowskich więcej się milczy. Tylko u nas dzicz. Skond my się bierzem?


-->Yassa

Zapomniałem,

pięknie się Pan zalogował ;)


Panie Referencie,

najpiękniej to ja umiem się logować, z pięknym różnieniem zaczynam mieć kłopoty.:)
Może to już ten wiek?

A, też zapomniałem;
tak atakowany ostatnio pan profesor Władysław Bartoszewski, mimo wieku, coś rozsądnego potrafi jeszcze powiedzieć. Mam na myśli;
“nadeszła pora by bydło nazwać bydłem”.
Czy jakoś tak…

Pozdrawiam


Panie Referencie,

Panu prywatnie się parytet może nie podobać i może Pan polemizować, z żalem ile to nam męzczyznom znów odebrano, ale spokojnie, gdyby parytet przeszedł, to przynajmniej odpowiedzialność za wszelkie ustawowe buble też by się na fifty-fifty dzieliła. Mnie sie na przykład nie podobało, kiedy to kilka lat temu przegłosowywano ustawę aborcyjną i w głosowaniu udział brało niewiele kobiet, a za to miażdżąca liczba panów w wieku emerytalnym.
Z drugiej strony ja sobie nie wyrobiłem zdania o tym całym parytecie, jeśli przykład pójdzie z góry i reszta podchwyci (a w Polsce wszystko na Hurra się robi, więc istnieje realne zagrożenie), to zacznie brakować pielęgniarek (będą zaś wolne etaty dla panów), przemysł ciężki będzie robić na pół gwizdka, bo zabraknie kobiet do obsady wakatów w górnictwie itp. No jednym słowem bajzel. I najgorsze, że w samym Parlamencie ten eksperyment może się źle skończyć (ja się boję, że ta część kobiet, która ma wystarczająco wysokie IQ nie będzie sie chciała babrać/zaangażować w życie polityczne i społeczne przedkładając życie rodzinne i dotychczasowe kariery, i wtedy zapcha się parlamentarną dziurę jakimiś takimi Chojarskimi na przykład.


-->Gretchen

Jeszcze jedno, w kontekście Pani komentarza. Mój kierunek myślenia ma na celu wykrycie, jakie racjonalne względy uzasadniają wprowadzenie parytetu. Nie dostrzegam – na razie – żadnego kryterium, które zastosowane do kobiet jako podmiotów prawa wyborczego, nie byłoby jednocześnie dla nich obraźliwe. Co istotne, uważam, że kryteria te są obraźliwe generalnie, jako adresowane do człowieka, prawda… Można je odnieść również do mężczyzn, co zresztą nie jest wykluczone, kiedy wzmocnione na parytecie kobiety zepchną nas do jaskini (wtedy uchwali się parytet dla mężczyzn; zacznie Francja, gdzie 90% kobiet wkrótce będzie zasiadało w parlamencie). Weźmy kryterium urody – bez znaczenia dla sprawy (to kryterium to oczywiście żart). Płeć i potrzeba zagwarantowania awansu społecznego kobiet wydają się zupełnie nie na dzisiejsze czasy i miejsce, gdzie żyjemy. Proteza, bo panie są nie teges… są nieudacznicami (czy dobrze napisałem?). Pomoc, bo wasza płeć jest rzeczywiście słaba i beznadziejnie niezaradna? Oceniając po mojej referentowej, prawda, wypadam blado. Niech mi ktoś da sensowne kryterium wyodrębnienia kobiet spośród ludzi na listach wyborczych ;)


Jeszcze jedno,

nie znam się na tym, ale przecież pomyslmy, jeżeli partie niektóre sa za parytetami, to zwyczajnie niech wprowadzają na listy 50% a nawet i 70% kobiet, po co do tego specjalna ustawa?


-->Yassa

Nie wiem skąd Bartoszewski zna się ze Szczęsnym. Niech pan mnie o to nie pyta.


Panie Referencie

Moje pytanie w tytule postawione tak śmialo bynajmniej nie jest wartościujące. Wynika raczej z desperacji, bo nie potrafię znalezć nań odpowiedzi.
A tekst bardzo mi się podoba:)
Francuzi obsuwają się w kazdym rankingu, i wymyslają różne dziwne rzeczy by ratowac co się da.


-->Grześ

tecumseh

nie znam się na tym, ale przecież pomyslmy, jeżeli partie niektóre sa za parytetami, to zwyczajnie niech wprowadzają na listy 50% a nawet i 70% kobiet, po co do tego specjalna ustawa?

A Pan, Panie Grzegorzu, zdaje się sądzić, że chodzi w tym przypadku o to, żeby świat był lepszy, a ludziom żyło się dostatniej. Nic bardziej mylnego. Chodzi o coś innego, mianowicie – o uchwalenie ustawy. Bez ustawy nie ma zainteresowania mediów, wywiadów premiera i opozycji, artykułów Warzechy, polemik salonowego Kawalera z felietonami Wildsteina, mądrości życiowych Leskiego, dotacji z UE dla organizacji pozarządowych na walkę z dyskryminacją, wreszcie – nie powoła się Rzecznika do spraw Kobiet. A że partie by mogły promować panie, prawda, pewnie że by mogły, no, może z wyjątkiem tych, które by nie mogły, bo zrzeszają homofobicznych katolickich damskich bokserów i nikogo więcej.


Aaa jeszcze coś o tej całej równości

Z tym becikowym to Pana nie popieram, bo i ci zamożniejsi i ci biedniejsi tak samo wózek muszą kupić. Zaś kwestię stypendium studenckiego (tyle że socjalnego) znam z autopsji, jakoże sam sie kiedyś o takowy starałem, i nie otrzymałem, natomiast kolega z roku który przyjeżdżał pod alma mater nowiuśkim mercem tatusia-gangstera owszem tak (wykazał jedynie iż tatuś nie ma żadnych opodatkowanych dochodów). No liczy się inwencja, a nie sytuacja materialna ;)
Równość powinna być jak szwedzki stół na bankiecie: wszystko jest i niech każdy zje ile może, tylko, że na naszym stole tylko bigos i schabowe (no ja tu nic dla siebie nie widzę bo jestem wegetarianinem), a poza tym wszyscy żrą i nawet syci nie odejdą, tylko zaczną w kieszenie pakować i w torebki “dla pieska” ;)

Pozdrawiam,

silent wings


-->silent wings

silentwings

Panu prywatnie się parytet może nie podobać i może Pan polemizować, z żalem ile to nam męzczyznom znów odebrano, ale spokojnie, gdyby parytet przeszedł, to przynajmniej odpowiedzialność za wszelkie ustawowe buble też by się na fifty-fifty dzieliła. Mnie sie na przykład nie podobało, kiedy to kilka lat temu przegłosowywano ustawę aborcyjną i w głosowaniu udział brało niewiele kobiet, a za to miażdżąca liczba panów w wieku emerytalnym.
Z drugiej strony ja sobie nie wyrobiłem zdania o tym całym parytecie, jeśli przykład pójdzie z góry i reszta podchwyci (a w Polsce wszystko na Hurra się robi, więc istnieje realne zagrożenie), to zacznie brakować pielęgniarek (będą zaś wolne etaty dla panów), przemysł ciężki będzie robić na pół gwizdka, bo zabraknie kobiet do obsady wakatów w górnictwie itp. No jednym słowem bajzel. I najgorsze, że w samym Parlamencie ten eksperyment może się źle skończyć (ja się boję, że ta część kobiet, która ma wystarczająco wysokie IQ nie będzie sie chciała babrać/zaangażować w życie polityczne i społeczne przedkładając życie rodzinne i dotychczasowe kariery, i wtedy zapcha się parlamentarną dziurę jakimiś takimi Chojarskimi na przykład.

Rzecz jasna są dobre i złe strony parytetów. Wydawało się, że kobiety na traktorach to przeszłość, ale wszystko może się jeszcze odwrócić. Z drugiej strony pewien idealny dla licznych gospodarstw domowych model, że mąż gotuje, a kobieta leży i pachnie, w tym świetle, również wydaje się zagrożony. Nic nie trwa, podobno, wiecznie. Ja, na wszelki wypadek, przygotowuję się do zmian poparytetowych.


-->silent wings

silentwings

Z tym becikowym to Pana nie popieram, bo i ci zamożniejsi i ci biedniejsi tak samo wózek muszą kupić. Zaś kwestię stypendium studenckiego (tyle że socjalnego) znam z autopsji, jakoże sam sie kiedyś o takowy starałem, i nie otrzymałem, natomiast kolega z roku który przyjeżdżał pod alma mater nowiuśkim mercem tatusia-gangstera owszem tak (wykazał jedynie iż tatuś nie ma żadnych opodatkowanych dochodów). No liczy się inwencja, a nie sytuacja materialna ;)
Równość powinna być jak szwedzki stół na bankiecie: wszystko jest i niech każdy zje ile może, tylko, że na naszym stole tylko bigos i schabowe (no ja tu nic dla siebie nie widzę bo jestem wegetarianinem), a poza tym wszyscy żrą i nawet syci nie odejdą, tylko zaczną w kieszenie pakować i w torebki “dla pieska” ;)

Pozdrawiam,

silent wings

Faktycznie ciekawe.

Na inny temat. W sprawie becikowego i stypendium nie wyrażałem poglądów, ale przywołałem je jako przykłady. Wyjaśniam dla spokojności własnego ducha.


Panie Referencie,

no to, to akurat wiem.
Wszystko wskazuje na to, że wiedzę o świecie, jako oczytany bywalec stoisk z tanią książka, czerpie ze sprzedawanego za bezcen, na kilogramy; “Z notatnika agitatora”.
Na razie utknął w numerach z początku lat pięćdziesiątych. Wszystko jeszcze przed nim….
A Władysława Bartoszewskiego, zna doskonale z Wikipedii.

Pozdrawiam i spadam, ale jeszcze wrócę.:)


Panie Referencie,

To my chyba nadajemy na tych podobnych falach, bo ja też w sprawie równości wypowiedziałem się jedynie dla spokojności ducha, choć może troszkę odbiegłem od tematu zasadniczego, za co przepraszam.

Ubawiłem sie przednio, czytając o tym nowoczesnym modelu gospodarstwa domowego :D. Cóż niech każdy robi to w czym jest najlepszy, choćby w leżeniu i pachnieniu ;). Poza tym jak mawiał mój szef: “chcącemu nie dzieje się krzywda”, a jak sie przestanie człowiekowi chcieć, zawsze można się rozwieść. Zresztą nic złego w męskim gotowaniu nie widzę, sam nieźle sobie radzę w kuchni, a i lubię jak moja kobieta jest zadbana. Choć wszystko w odpowiednich proporcjach.

Pozdrawiam,

silent wings


Referencie

ja jestem za, tzn. za parytetami. Konkretnie za parytetem dla facetów o wzroscie 196cm, 100kg, brunet, rasa kaukaska (jak piszą nieomylni Jankesi). Patrze po naszym parlamencie i widze, że nie jestem przez nikogo reprezentowany.
To skandal i coś z tym nalezy zrobić!
Wg danych WHO (raport nr 74/XCSD32BC/09) ilość mężczyzn odpowiadających podanemu wyżej wzorcowi szacuje się w Priwiślańskiej Guberni na ca. 7%. A to jest, prosze szanownego Referenta lepiej niż PSL!!!
My, wysocy, mamy także swoje problemy społeczne. Prosze sobie wyobrazić mordęgę podróży samolotem klasą economy!
Albo oczekiwanie w kolejce w ZUS na tych małych, błękitnych zydelkach z plastyku. To jest katownia, proszę Referenta.Że tak się wyrażę, dupę jeszcze jest jak posadzić ale nie ma co z nogami podziać.
I to są konkrety, prosze Referenta a nie jakieś gender studies.
Więc parytety jak najbardziej.
Myślę, że można by tez zrobić parytety dla katolików. Ponoć w społeczeństwie naszym wystepuje dany katolik aż w przeszło 90% co nijak nie ma odzwierciedlenia w składzie sejmu. Czy to nie jest aby dyskryminacja?
I prosze mi nie mówić, że jak katolicy chca głosowac na katolików to mogą. Kobiety tez moga na kobiety a jakoś nie głosują i parytet im potrzebny.
Ukłony, wracam do roboty
Pa!


Panie Nicpoń,

niech się Pan tak z tym swoim wzrostem nie obnosi, bo jeszcze Panu to może zaszkodzić, ja słyszałem że linie Ryanair mają wprowadzić “parytety” dla osób o wadze lekko ponadprzeciętnej (dla nich bilety będą droższe), może potem o zgrozo! przymierzą się do ustalenia “parytetów” dla osób o ponadprzeciętnym wzroście!
A jeśli chodzi o parytety dla katolików w sejmie, to ja jeszcze proponuję ustalić parytety dla katolików skrajnych, umiarkowanych, praktykujących, niepraktykujących i heretyków ;).


silent wings

o tych economy liniach to tylko teoretyzowałem. Ja nigdzie nie latam samolotami, ani nigdzie nie jeżdzę w dowolny inny sposób. Po latach szwędania się po świecie uznałem bowiem, że bez sensu jest jeździć gdziekowliek z następujących przyczyn:
1. Tu jest najlepiej, najładniej, panny najurodziwsze i żarcie najlepsze. O najcudowniejszych krajobrazach nie wspominając.
2. Wódka wszędzie wali w dekiel tak samo, więc bez sensu sie tłuc pół świata, żeby zabalować.
3. Innostrańcy to wieśniaki, które nie znają polskiego.
Sam więc widzisz, że szykany Ryanairu mi nie straszne.
Co do parytetów dla katolików. Myślę, że jest zbyt postepowy, czyli wyskakujesz przed szereg. Poczekajmy aż kobiety zażądają uszczegółowniea parytetu dla: tych z nadwagą, z celulitem, po cesarce, rudych, bitych przez mężów itd. Wtedy pokombinujemy nad tym, żeby i u katolików wszystko doprecyzować. Ale, póki co, nie ma co szarżować. Wystarczy cenzus wiary. I 90% miejsc w sejmie.


Panie Referencie

referent

Choć jest jednak kilka smutnych niespodzianek w tym obłędnym pędzie za Francją. Wolałbym, żebyśmy nauczyli się od nich robić wino, ale co ja mogę...

Jestem dziwnie spokojny, że wspomniana grupa 10% wkrótce zadba o swoje prawa, odkręci wiekową dyskryminację. Załatwią podręcznik o pingwinach i zaczną kampanię parytetową ;)

Ale, ale… tak do końca nie wiem, czy możemy o tym swobodnie mówić. Pewnie w innych krajach o aktywistach gejowskich więcej się milczy. Tylko u nas dzicz. Skond my się bierzem?

Homoseksualisci nie potrzebują ustawy by piastować wysokie stanowiska w rządzie francuskim:

Roger Karoutchi, sekretarz Stanu
Frédéric Mitterrand, minister Kultury
Bertrand Delanoe, burmistrz Paryza


Tak, panie Nicpoń,

ale do takich porównań i konkluzji by Pan nie doszedł, gdyby w swoim czasie nie podróżował. I ja się z Panem całkowicie zgadzam: panny, wódka, krajobrazy prima sort. Innostrańcy to wieśniaki (przynajmniej ci angielscy). Na drugiej szali kładę jednak: wysokie podatki, niskie zarobki, bezrobocie, łapownictwo, szarą strefę, nepotyzm, Kaczory i ojca Rydzyka. No i wszystko jasne.


Panie Referencie

W kontekście Pańskiego komentarza, do mojego komentarza, nie mogą nic dodać, czy też prawda nic ująć.

Nic nie poradzę, że zgadzam się z każdym słowem, czyli jakby na to nie patrzeć z Pańską opinią się zgadzam.

Więc pozdrawiam.


krótko

punkty za słuszne (robotniczo-chlopskie) pochodzenie to już kiedyś przerabialiśmy. punkty za słuszna płeć byłyby podobnie “madrym” pomysłem.

Maggie Thatcher ani Angela Merkel parytetów nie potrzebowały. Ale tak to już jest, że nieudacznicy wszelkiej maści uwielbiaja skomleć o “dyskryminacji”, zamiast powalczyć jak równy z równym.


-->MAW

MAW
referent

Niech Pan zadzwoni do Benedykta XVI i powie mu, żeby świętować tylko dzień narodzenia Pańskiego, ale dzień śmierci już nie. Potem można jeszcze dzień zmartwychwstania.

Jest Pan dla mnie dużą tajemnicą. Skrzyżowanie klasycznego wykształciucha z osobą często dobrze jarzącą (np. w sprawie oceny mordów popełnianych na Polakach przez ubeków i sędziów pochodzenia żydowskiego). Niech się Pan uzgodni, bo momentami to zabawnie wygląda.

referent

1. nie wdaję sie w katolickie dogmaty, bo to nie moja bajka.

2. ktoś tu slusznie napisał – nie świetuję się klęsk. na całe szczęście nie uczyniliśmy świętem 1.09., choć żolnierze września 1939 walczyli w sprawie 100% słusznej, bili sie dzielnie, i zadali wrogowi poważne straty (15 000 Niemców tej kampanii nie przeżyło). liczy się wszak rezultat – przegrana wojna i utracona niepodległość.

3. nie myl referencie dwóch rzeczy – szacunku dla poległych i krytycznego spojrzenia na panów generałów. ja osobiścię cenię odwagę KAŻDEGO żołnierza walczącego za Polskę, niezależnie od czasu i miejsca. bo oni narażali (i tracili) WŁASNE życie. co mi nie przeszkadza być bardzo krytycznym wobec polskich powstań (wyjątkiem wielkopolskie), które przynosiły tylko śmierć, zniszczenia i represje, a skutków politycznych żadnych.

4. wiesz na czym polega tragedia powstania warszawskiego ? ano poszli młodzi Polacy walczyć o wolność, tylko że owo powstanie nie przybliżylo jej ani o centymetr. doprowadziło za to do zniszczenia stolicy, śmierci 150 tys. ludzi, i znakomicie ulatwilo robotę naszym wrogom.

5. w pełni też zgadzam się ze Szczęsnym – ludzie, którzy zgineli w powstaniu, o wiele bardziej przydaliby się krajowi żywi (od siebie dodam – gdyby dożyli czasów po 1956).

6. na forum Legii przeczytałem o sobie bardzo podobną opinię, ktoś mi uczenie pojechał Sienkiewiczem “Widno w tym człowieku tyle dobrego, co i złego siedzi, a wszystko tak wymieszane, że nie odróżnisz “ :)

pozdrawiam, MAW

Odpowiem u siebie.

Przede wszystkim jak przeważnie zadziwia mnie i trochę bawi fakt, że pisze się do mnie teksty, które nie mają nic wspólnego z moimi wypowiedziami, a są raczej autoprezentacją, spowodowaną – chyba – potrzebą wygadania się na zadany samemu sobie temat. I tak: nigdzie nie myliłem krytycznego spojrzenia na generałów i szacunku do poległych, bo nigdzie o tym nie pisałem; nie kwestionowałem tragedii powstania (przy okazji, nieco wiem na czym ta tragedia polegała, a ofiar śmiertelnych było niestety dużo więcej); nie wypowiadałem się o większej “przydatności” żywych niż umarłych. Do kogo więc te uwagi? Ale w porządku, uporządkujmy, skoro tak się zaczęło.

1. Potwierdzam, że nie widzę niczego złego ani niegodnego w tym, żeby oceniać motywy, trafność decyzji, szanse, potrzebę itd. wybuchu PW. Tylko że to jest dyskusja na zupełnie innym poziomie, niż emocjonalne ujadanie nad grobami powstańców w rocznicę wybuchu PW i plucie na generałów, których w ogóle to najlepiej powinna rozliczyć prokuratura. To są inne porządki.

2. Jestem w grupie tych, którzy uważają PW za błąd. Oceniam to oczywiście z dzisiejszej perspektywy, w zasadniczym stopniu poprzez tragiczne skutki, niemniej, gdybym – teoretyzuję – miał wpływ na wybuch powstania i wybór, poprzez który udałoby się uniknąć aż takiej tragedii, podjąłbym inną decyzję. Krytycznie oceniam romantyczną interpretacje pojęcia “odpowiedzialności”, zwłaszcza, gdy spoczywa ona na osobach kierujących życiem narodu. Zarazem utożsamiam się z tą tradycją. Jak Pan widzi mamy paradoks, choć nie do końca. Robię te zastrzeżenia, bo – jak wspomniałem – takie i tym podobne rozważania zawsze są narażone na błąd ahistoryzmu.

3. Czymś innym jest “inteligencka” debata o trafności PW, a czymś innym zaakceptowanie go, jako jednego z etapów walki o niepodległość, kiedy już się dzieje, a potem kończy. Moja opcja przegrała, ale to nie oznacza, że PW ośmieszam, wyszydzam, odsądzam od czci i wiary. Przecież młodzi ludzie nie poszli umierać, bo mieli taki kaprys i znudziła im się codzienność. Powstanie było po coś, było reakcją na obiektywną sytuację, w której się znaleźliśmy. Ci ludzie walczyli o niepodległość kraju, a nie o obniżenie akcyzy na papierosy albo podwyższenie ceny zboża.

4. Najlepsze są powstania wygrane. Powstania, które kończą się niepowodzeniem bądź wręcz klęską są gorsze. To jasne. Zjeżyłem się po Pana pierwszym komentarzu dlatego, że Pan zdaje się forsować tezę, że warte “świętowania” są tylko powstania wygrane; nad innymi trzeba spuścić zasłonę milczenia i ewentualnie osobiście (indywidualnie) zmówić modlitwę, czy też – skoro nie interesują Pana katolickie dogmaty – “się zadumać”. W każdym razie nie nadawać im znaczenia wspólnotowego. To jest bardzo bałamutne i niestety słabiuteńkie. Święto, to nie tylko festyn i śpiewanie piosenek. Świętuje się również wydarzenia tragiczne, smutne, które w sensie potocznym nie były sukcesem albo nie przyniosły wymiernych (namacalnych) korzyści. Pamięć po zmarłych, który walczyli w imię wspólnoty zaliczam do momentów, które spełniają kryterium “uroczystości”, o ile wiążą się z nimi dodatkowe okoliczności (zob. dalej).

5. PW to przede wszystkim pamięć po poległych, symbol walki o niepodległą Polskę, uroczyste potwierdzenie, że tradycja narodowo-wyzwoleńcza i patriotyczna nie jest pustym mitem, ale ma realny kształt, który w tym wypadku przybrał formę tragedii. Oczywiście będą też tacy, zdaję sobie sprawę, dla których alternatywą tradycji niepodległościowej jest możliwość kupienia w sklepie ketchupu; którzy będą uczyli swoje córki, że grunt to się najeść i wyspać, a załatwianie spraw urzędowych w języku rosyjskim jest jak najbardziej naturalne, skoro w tym języku można dostać pozwolenie budowlane w miesiąc, a nie w dwa miesiące, kiedy załatwiało się w języku polskim. Oni mieszkają wśród nas, kilku nawet znam osobiście, będą pierwsi do tworzenia rządu kolaboracyjnego, jeśli – nie daj Boże – kiedyś do tego przyjdzie. To jest przykład skrajny, obok niego jest cała masa innych postaw, dla których punktem odniesienia jest PW.

6. Nie ma dobrego momentu na “świętowanie” II wojny. My tam nie odnieśliśmy żadnych sukcesów. Zrujnowano nam kraju, wymordowano ludzi, wpadliśmy z jednej okupacji w drugą. PW jest zdarzeniem, które względnie najlepiej symbolizuje ten etap naszej historii. Rozumiem to jako święto-przestrogę, przypomnienie co się dzieje, kiedy jesteśmy w łapach Niemców i Rosjan. Z drugiej strony PW to kontynuacja zrywów powstańczych, zgoda – nieudanych. Tylko co z tego? Tak nam się los układa, trochę za sprawą nas samych, ale nie wymażemy tego z historii i chyba nawet nie powinniśmy. Kawał naszej historii to walka o niepodległość. Temat na inną okazję, zwrócę tylko uwagę że porównywanie PW do 1 września, czy kampanii wrześniowej jest nieporozumieniem, szkoda że nie widzi Pan niestosowności tej manipulacji.

7. Innymi słowy – PW to ważny dzień w życiu Narodu, w wymiarze wspólnotowym; wydarzenie jak powstanie styczniowe, czy listopadowe, ale z faktu bliskości czasowej i aktualności odniesień, to PW powinno być potwierdzonym państwowo świętem. Niekoniecznie, żeby urządzać dyskoteki. Nie musi być nawet dnia wolnego od pracy; wystarczy spetryfikować samo jego istnienie, żeby nawet ci, którzy chcą zapomnieć albo mają słabą pamięć, musieli sobie regularnie przypominać, co wydarzyło się sierpniu. Również to bydlę, kolaborant in spe, który w tym czasie będzie zapewne grillował.

Niech więc Pan przyjmie do wiadomości, że będę utożsamiał się z tą tradycją, która PW przechowuje, a nie z niego kpi, czy usuwa do piwnicy, mimo że jestem bardziej pragmatyczny niż Mickiewicz w “Dziadach”. Inne postawy przyjmuję ze zrozumieniem ale niekoniecznie akceptuję. Zwłaszcza, gdy są bałamutne i niespójne. O kanaliach i przygłupach szkoda z kolei gadać.


-->Agawa

Agawa
referent

Choć jest jednak kilka smutnych niespodzianek w tym obłędnym pędzie za Francją. Wolałbym, żebyśmy nauczyli się od nich robić wino, ale co ja mogę...

Jestem dziwnie spokojny, że wspomniana grupa 10% wkrótce zadba o swoje prawa, odkręci wiekową dyskryminację. Załatwią podręcznik o pingwinach i zaczną kampanię parytetową ;)

Ale, ale… tak do końca nie wiem, czy możemy o tym swobodnie mówić. Pewnie w innych krajach o aktywistach gejowskich więcej się milczy. Tylko u nas dzicz. Skond my się bierzem?

Homoseksualisci nie potrzebują ustawy by piastować wysokie stanowiska w rządzie francuskim:

Roger Karoutchi, sekretarz Stanu
Frédéric Mitterrand, minister Kultury
Bertrand Delanoe, burmistrz Paryza

Szczęść im Boże. U nas też nie potrzebują. Piastują bardzo wysokie stanowiska i ważne stanowiska, i wpływowe stanowiska… Strasznie zdolni. Wszystko dzięki pracy i szczęściu.


-->A. Nicpoń

Cześć!

Zdaje się, że Marek Jurek chciał przetestować istnienie parytetu katolików przy zmianie konstytucji dot. aborcji. Okazało się, że wyłamali się ;))) Takie są te parytety ;) A wysocy zawsze mają przewalone. Jak dinozaury ;)


jak rozmywać, to rozmywać

referent

Odpowiem u siebie.

4. Najlepsze są powstania wygrane. Powstania, które kończą się niepowodzeniem bądź wręcz klęską są gorsze. To jasne. Zjeżyłem się po Pana pierwszym komentarzu dlatego, że Pan zdaje się forsować tezę, że warte “świętowania” są tylko powstania wygrane; nad innymi trzeba spuścić zasłonę milczenia i ewentualnie osobiście (indywidualnie) zmówić modlitwę, czy też – skoro nie interesują Pana katolickie dogmaty – “się zadumać”. W każdym razie nie nadawać im znaczenia wspólnotowego. Święto, to nie tylko festyn i śpiewanie piosenek. Świętuje się również wydarzenia tragiczne, smutne, które w sensie potocznym nie były sukcesem albo nie przyniosły wymiernych (namacalnych) korzyści.

5. PW to przede wszystkim pamięć po poległych, symbol walki o niepodległą Polskę, uroczyste potwierdzenie, że tradycja narodowo-wyzwoleńcza i patriotyczna nie jest pustym mitem, ale ma realny kształt, który w tym wypadku przybrał formę tragedii. Oczywiście będą też tacy, zdaję sobie sprawę, dla których alternatywą tradycji niepodległościowej jest możliwość kupienia w sklepie ketchupu; którzy będą uczyli swoje córki, że grunt to się najeść i wyspać, a załatwianie spraw urzędowych w języku rosyjskim jest jak najbardziej naturalne, skoro w tym języku można dostać pozwolenie budowlane w miesiąc, a nie w dwa miesiące, kiedy załatwiało się w języku polskim. Oni mieszkają wśród nas, kilku nawet znam osobiście, będą pierwsi do tworzenia rządu kolaboracyjnego, jeśli – nie daj Boże – kiedyś do tego przyjdzie. To jest przykład skrajny, obok niego jest cała masa innych postaw, dla których punktem odniesienia jest PW.

6. Nie ma dobrego momentu na “świętowanie” II wojny. My tam nie odnieśliśmy żadnych sukcesów. Zrujnowano nam kraju, wymordowano ludzi, wpadliśmy z jednej okupacji w drugą. PW jest zdarzeniem, które względnie najlepiej symbolizuje ten etap naszej historii. Rozumiem to jako święto-przestrogę, przypomnienie co się dzieje, kiedy jesteśmy w łapach Niemców i Rosjan. Z drugiej strony PW to kontynuacja zrywów powstańczych, zgoda – nieudanych. Tylko co z tego? Tak nam się los układa, trochę za sprawą nas samych, ale nie wymażemy tego z historii i chyba nawet nie powinniśmy.

nigdy i nigdzie nie napisałem, żeby nad PW “spuszczać zasłonę milczenia”. wrecz przeciwnie, trzeba mowić dużo i głośno. tak jak o innych ważnych wydarzeniach z historii najnowszej.

zgadzam sie oczywiście, że II wojnę przegraliśmy. a jak już cokolwiek z niej świętować, to ZWYCIĘSTWO pod Monte Cassino (18.05.)

teraz dwa cytaty z dzisiejszego “Dziennika”

Wiesław Chrzanowski

“Należę do tych, w których powstanie wzbudza podziw dla poświęcenia ofiar, ich patriotyzmu. Natomiast uważam, że z punktu widzenia politycznego była to narodowa klęska.(...)Jednak olbrzymi koszt w porównaniu z zyskami jest nieporównywalny.”

Tomasz Nałęcz

“1.08. jest ważny. To dzień refleksji, przestrogi. Jednak świętami państwowymi powinnismy czynić dni polskich zwcyięstw, a nie klęsk (...) Powstanie doprowadziło do jednej z najwiekszych klęsk narodowych. (...) Wyniszczenie elity narodu w przededniu konfrontacji z nowym komunistycznym totalitaryzmem było bezsensowne. (...) Jeśli organizmowi zagraża niebezpieczeństwo, to otwarcie żył i wypuszczenie najcenniejszej, zdrowej krwi, nie jest zabiegiem dobrym. A właśnie tak stało się w powstaniu.”

pod obiema opiniami podpisuję się oboma rączkami (autorem pierwszej jest powstaniec)


-->MAW

Opinia Chrzanowskiego jest jakoś tam uprawniona, tylko co z niej wynika? Co jest dalej? Chrzanowski uważa, że PW, które “z punktu widzenia politycznego było klęską”, nie powinno być upamiętnione szczególnie? Krytykuje pomysł ustawy? A jak krytykuje to z jakich pozycji i co w gruncie rzeczy krytykuje?

W sprawie Nałęcza nawet nie chce mi się gadać. Kiedy wierny komuszy aparatczyk, w czasach kiedy nawet idioci zaczynali wypowiadać wierność sowieckim namiestnikom, poucza mnie dziś jak należy czytać historię Polski, bierze mnie pusty śmiech. Niech się cieszy, że może dalej pracować na UW. W normalnym warunkach zostałaby mu Akademia Świętokrzyska razem z Jaskiernią i Kikiem. Pomijam już fakt, że powtarza oklepane argumenty, a przez to i Pan nie wnosi nic nowego do sprawy. Rozumiem, że przywołując Nałęcza i Chrzanowskiego chciał się Pan podeprzeć argumentem z autorytetu. Autorytet Nałęcza kwestionuję.


-->MAW

A z tym Monte Cassino to Pan raczy żartować. To jest epizod bez znaczenia z punktu widzenia losów kraju. Coś jak szarża pod Samosierrą. Zdaje się, że nadajemy kompletnie na innych falach; nie dogadamy się.


Monte Cassino

masz referencie słuszność, przyszłości Polski ta bitwa nie zmieniła. ale jako Polak mam prawo być dumny z SUKCESU Polaków w miejscu, gdzie wcześniej nie udało się Brytyjczykom, Kanadyjczykom, Amerykanom, Hindusom i Kiwi z Nowej Zelandii.

ja tak już mam, że od “zwycięstw moralnych” wolę zwycięstwa bezprzymiotnikowe. i tego nauczę swojej córki, jak ją kiedyś będe miał :)


-->MAW

Też jestem dumny. I z Samosierry również, mimo że szarżowali po pijaku. Mówimy o czymś zupełnie innym.

referent


Panie Referencie

Romantyzm, bohaterstwo, czy szaleństwo?
One man show.

Tak jakoś z powstańcza dyskusją mi się skojarzyło.


Silent Wings

silentwings

ale do takich porównań i konkluzji by Pan nie doszedł, gdyby w swoim czasie nie podróżował.

Toteż ja, drogi kulego, nikomu podróżowania nie odmawiam. Niech se jeżdżą, jak chcą. Ja nie jeżdżę. Nie widzę powodu.

I ja się z Panem całkowicie zgadzam: panny, wódka, krajobrazy prima sort. Innostrańcy to wieśniaki (przynajmniej ci angielscy).

Nie tylko Angielczycy to wieśniaki. Ja ich jakoś tam lubię, mimo ich wieśniactwa. Moim zdaniem najbardziej wieśniackim krajem Europy jest Francja. Mówiąc w dużej przenośni- “chamstwo i góralska muzyka”.

Na drugiej szali kładę jednak: wysokie podatki, niskie zarobki, bezrobocie, łapownictwo, szarą strefę, nepotyzm, Kaczory i ojca Rydzyka. No i wszystko jasne.

na drugiej szali czego, że spytam? To widzisz w ogóle jakiś wybór? Ja nie. Mamy jednak zgodę co do tego, że wysokie podatki, niskie zarobki, bezrobocie, łapownictwo, nepotyzm. Zgadzam się. I zapytuję, jakąż upatrujesz przyczynę tego nagannego stanu rzeczy? Samo się tak przecież nie zrobiło. Nie ma jednak zgody co do Kaczorów, ojca Rydzyka. Jeśli to ja miałbym wskazać winowajców nepotyzmu, łapownictwa itd. to trudno by mi wskazac na Kaczorów czy Ojca Inwestora. Nawet na Tuska trudno by wskazywać. On przecież tylko nieudolnie gra otrzymanymi kartami. Ale tych kart nie znaczyl ani nie produkował. Wracając do Kaczorów. Co konkretnego, co nie jest jedną z popularnych mantr, możesz zarzucić akurat Kaczorowi, że na niego wskazałeś? Że to taki feler. Albo co masz do Ojca Inwestora? Dajesz mu kasę? Dopłacasz do niego w podatkach? Wadzi ci to, że sobie telefonię dla moherów otworzył i babiny będa sobie paciorki online klepały? To jest taka tragedia? Co z tobą? A nie ZUS przypadkiem jest naszym większym problemem niż cały zastęp Ojców Inwestorów? Albo budowa dróg? Albo cokolwiek z tych rzeczy, które idą u nas jak po grudzie. A ciebie swędzi Ojciec Inwestor?


Referencie

referent

Cześć!

Zdaje się, że Marek Jurek chciał przetestować istnienie parytetu katolików przy zmianie konstytucji dot. aborcji. Okazało się, że wyłamali się ;))) Takie są te parytety ;) A wysocy zawsze mają przewalone. Jak dinozaury ;)

Jasne, jakby był parytet faktyczny 90% dla katolików, to nawet jakby się częśc wylamała to już wynik byłby inny.
Katolicyzm delikwenta o niczym nie przesądza, ale statystycznie daje większe szanse na to, że nie jest zwykłym skurwysynem.

Lecę!


Panie Referencie

Za odpowiedź MAWowi z godz 9:35 – czapka z głowy.

Z innej beczki – z Panem to człowiek co chwila wpada w dysonans poznawczy. Ale to poza tematem.

Pozdrawiam w przededniu.


Panie Referencie,

widzę, ze i do Pana dotarły echa pyskówki na cmentarzu.
Jakoś tak dziwnie się składa, że właściwie znowu nie mam nic do dodania:)
I szczerze mówiąc obojętne jest mi, czy ktoś uważa ten dzień za ważny, czy nie.

Zauważyłem pewną regułę; nie ma zgody na czczenie tego dnia przez, jak ich nazwałem na własny użytek, nowych tutejszych. To w nawiązaniu do nieokreślonych wspólnotowo; tych co zamieszkują w na tym samym terenie, w tych samych granicach państwowych i mówią podobnym językiem, ale obojętni są na tradycję i kulturę narodu.

Święto dla nich jest wtedy gdy można się obśmiać i nachlać: złota kula dla Małysza
lub awans piłkarz do finałów MŚ.
Dni triumfu i radości. Na ten czas nasze miasta i wsie skąpane są całe w bioałoczerwonych flagach i rykach; Jeszcze Polska…

Bo już 15 sierpnia, taki dzień cudu nad Wisłą, nikogo nie rajcuje. Gdzieniegdzie tylko z obowiązku zwisa smętnie jakaś żałosna białoczerwona.

Aby objąć cały intelektualny urok około- powstaniowych sporów, najlepiej nabrać trochę dystansu i wyobrazić sobie greckie dyskusje o Termopilach. Prowadzone w tym duchu. Najlepiej z perspektywy dnia dzisiejszego.

Zaraz coś o tym wystukam

Pozdrawiam


---> Pan Nicpoń

Ależ ja nie śmiem obwiniać Kaczorów i Rydzyka o w/w stan rzeczy. W istocie ja im wiele zawdzięczam. Kaczory i Rydzyk to jedynie pośrednie elementy na mojej liście, które ułatwiły mi dokonanie trudnego wyboru życiowego (http://www.youtube.com/watch?v=8LKgRPJQUx0). No właśnie na drugiej szali postawiłem sobie j/w i wyszło mi, że jednak lepiej zostać emigrantem.
Potwierdzić mogę jedynie wieśniactwo Anglików, bowiem z innymi nacjami nie miałem do tej pory tak wiele do czynienia, jest to jednak do przełknięcia, bo przy tym jest to naród tolerancyjny i niezbyt wścibski, pod pierzynę mi nie zagląda i nieobecności na niedzielnej mszy nie odnotowuje. Zresztą już i tu urodziwe polskie panny są, i wódka polska, i żarcie i nawet fajki się trafiają. Gratuluję sobie mego wyboru, znacznie to bezpieczniejsze uciec z ojczyzny i zachować poczucie jakiej takiej niezależności, niż zostać i albo klepać pacierze, albo być oskarżonym o skurwysyństwo i publicznie spalonym na stosie. Ja się zimnym potem oblałem na samą myśl o tych katolickich parytetach, ale myślałem, że Pan tylko tak żartuje! Co ma religia do polityki do licha, przecież Konkordat żeśmy podpisali, co nie? Ja sie boję fanatyków wszelkiej maści w szczególności religijnych, świętojebliwych (http://www.youtube.com/watch?v=bHP0pA6dDro&feature=related) – produkowanych przez Ojczulka Redaktora (... tu się ugryze w język, miast bluzgać na jego “działalność misyjną” i udzielanie się polityczne ku uznaniu Kaczorów) na skalę masową (polecam: http://interwencja.interia.pl/news?inf=1346079).
I nawet mnie to tak bardzo nie rusza jak inna kwestia, a mianowicie to, że dla niekatolików, niefanatyków, Żydów (i innych narodowości), homoseksualistów nie ma już w Polsce miejsca. O dziwo dla bandytów, aferzystów miejsca w bród.
Z woli mych rodziców jestem niestety katolikiem, jednakże – z własnej woli – niepraktykującym. Nie ja jeden. Podobno nie ma takiej kategorii w świetle nauki kościoła katolickiego jak niepraktykujący katolik, prawdopodobnie po to by statystyki zwiększyć i takich jak ja na siłę niejako wrzucić do tej samej szufladki, by móc potem powiedzieć, że polska w 90% jest krajem katolickim!:D
Widzę, że dużo wody w Wiśle jeszcze upłynie zanim społeczeństwo w końcu się otrząśnie z tego średniowiecza (http://www.youtube.com/watch?v=oyLdAIxI6AY&feature=related). Póki co, zanim zostanę ogłoszony skurwysynem i publicznie spalony na stosie (bo druga opcja nie wchodzi w grę) lepiej sobie pomieszkam z dala od tego Kaczogrodu, bo tu nawet telewizji nie da się oglądać, żeby na drugi dzień nie miec bólu głowy gorszego niż po flaszce szkockiej.
P.S.: http://www.youtube.com/watch?v=akNs5JOhPVU&feature=related


Silent Wings

silentwings

Ależ ja nie śmiem obwiniać Kaczorów i Rydzyka o w/w stan rzeczy. W istocie ja im wiele zawdzięczam. Kaczory i Rydzyk to jedynie pośrednie elementy na mojej liście, które ułatwiły mi dokonanie trudnego wyboru życiowego (http://www.youtube.com/watch?v=8LKgRPJQUx0). No właśnie na drugiej szali postawiłem sobie j/w i wyszło mi, że jednak lepiej zostać emigrantem.

wybacz, chłopie, ale jeśli zostałeś emigrantem akurat przez Kaczorów i Ojca Inwestora, to jesteś zwyczajnie pojebany. Powaga. Ja osobiście wodze tysiąc i jeden powodów do tego, by stąd spieprzać i tylko wpływowi jakichs kompletnie irracjonalnych czynników zawdzięczam to, że tu nadal jestem Ale żeby Kaczory i Rydzyk miały mi przeważyć szalę- non sorry, ale tego w ogóle nie widzę.

Potwierdzić mogę jedynie wieśniactwo Anglików, bowiem z innymi nacjami nie miałem do tej pory tak wiele do czynienia, jest to jednak do przełknięcia, bo przy tym jest to naród tolerancyjny i niezbyt wścibski, pod pierzynę mi nie zagląda i nieobecności na niedzielnej mszy nie odnotowuje.

Przetań pieprzyć, bardzo proszę. Ktoś ci w Polsce pod pierzynę zaglądał? To prosze konkrety- jak to wygladało? Jakies lotne moherowe commanda nawiedzały cię w domu i patrzyły co ty tam sobie wyrabiasz pod kołderką? No dajże spokój i nie róbmy tu sobie jaj. Ludziska w Polsce wyprawiają cuda wianki i nikt im się w to nie wpieprza. Więc nie łżyj. Pliz

Zresztą już i tu urodziwe polskie panny są, i wódka polska, i żarcie i nawet fajki się trafiają. Gratuluję sobie mego wyboru, znacznie to bezpieczniejsze uciec z ojczyzny i zachować poczucie jakiej takiej niezależności, niż zostać i albo klepać pacierze, albo być oskarżonym o skurwysyństwo i publicznie spalonym na stosie.

Co to za bełkot, ze spytam? Sorry, ale mam nadzieję, że nie smarujesz tu tych swoich idiotycznych tekścików po to, by zaimponowac jakimś redaktorkom z Vivy. Albo innego badziewia dla idiotów. Ktoś cię w Polsce do klepania pacierzy przymuszał? Ktoś cie tu palil na stosie? Choćby w przenośni? Co to sa w ogóle za brednie?

Ja się zimnym potem oblałem na samą myśl o tych katolickich parytetach, ale myślałem, że Pan tylko tak żartuje!

Jasne, że żartuję. Tych, którzy wymyślili parytety mam za:
a) idiotów, którzy wierzą, że od tego będzie lepiej
b) skurwysynów, którzy z robienia ludziom wody z mózgu uczynili sobie sposób na zycie
Niemniej jednak- jeśli parytety miałyby się stac faktem politycznym, czyli zaczęłyby grac jakąś rolę w rozgrywce, to tak, postulowałbym (jeśłi by sie ich nie dało zlikwidować), żeby parytetem zostali objęci tez katolicy. Skoro dopuszcza się tak idiotyczną kateglrie polityczną jak płeć, to ja nie widzę powodu, dla którego by sie nie miało uzyc kategorii wyznaniowej. Bo niby czemu nie?

Co ma religia do polityki do licha, przecież Konkordat żeśmy podpisali, co nie?

No i co, to jakos przesądza o tym, że katole powinni wyrzec się swojego światopogladu? Niby czemu? Równie dobrze mogą przecież (skoro bawimy sie w demokrację i każdy głos jest wart tyle samo) wywierać dokładnie taki sam nacisk, jak wszystkie inne grupy “ideowe”. Bo niby dlaczegóż miałyby sie stręczyć nam feministki, albo ekolodzy a nie mogliby katole?

Ja sie boję fanatyków wszelkiej maści w szczególności religijnych, świętojebliwych (http://www.youtube.com/watch?v=bHP0pA6dDro&feature=related) – produkowanych przez Ojczulka Redaktora (... tu się ugryze w język, miast bluzgać na jego “działalność misyjną” i udzielanie się polityczne ku uznaniu Kaczorów) na skalę masową (polecam: http://interwencja.interia.pl/news?inf=1346079).

Wybacz, ale to jest jakiś bełkot. Wybacz też, że sobie nie zobaczyłem coś tam zjotubkował. Mam to gdzieś. Liczę zaś na to, że mój interlokutor potrafi formulować myśli i nie potrzebuje jakichś jotubkowych podpórek. Wracając zaś do twojego bełkotu- prosze o przykłady, gdy ci świętojebliwi, hodowani przez “Ojczulka Redaktora”, ku uciesze Kaczora, gdy te hodowlane zuczki zrobiły ci coś wbrew. Napadły cie moherowe babcie? Zostałes zmuszony do odśpiewania “Ave Maryja”? Cokolwiek? Więc umówmy sie może, że jeśli masz mi do sprzedania wyłacznie jakieś obiegowe “mądrości”, to zamilkniesz. Bo sorry, ale szkoda czasu na takie bzdety. Rozumiemy się?

I nawet mnie to tak bardzo nie rusza jak inna kwestia, a mianowicie to, że dla niekatolików, niefanatyków, Żydów (i innych narodowości), homoseksualistów nie ma już w Polsce miejsca.

To co do CHUJA robia u nas te zastępy pojebów urządzających sobie co i rusz nagłasniane we wszystkich mediach juble? Te pedalskie paradenmarsze, czy inne kretynizmy? Helloł! Posiadasz JAKIKOLWIEK kontakt z rzeczywistością?

O dziwo dla bandytów, aferzystów miejsca w bród.

Też i to mnie martwi bardzi9ej, niż to, że jest miejsce dla pojebów.

Z woli mych rodziców jestem niestety katolikiem, jednakże – z własnej woli – niepraktykującym. Nie ja jeden. Podobno nie ma takiej kategorii w świetle nauki kościoła katolickiego jak niepraktykujący katolik, prawdopodobnie po to by statystyki zwiększyć i takich jak ja na siłę niejako wrzucić do tej samej szufladki, by móc potem powiedzieć, że polska w 90% jest krajem katolickim!:D

Wybacz, ale jesteś idiotą. Nie ma takiej kategorii z prostej przyczyny- “katolik niepraktykujący” to oksymoron. To tak jak piłkarz, który nie gra w piłkę. Kumasz? Albo sie katolikiem jest albo sie nim nie jest. Albo rybka albo cipka. I nie ma zmiłuj. Jakiekolwiek statystyki nie mają tu nic do rzeczy. Byc może sa one potrzebne takim jak ty, jako podpórka, ale ja akurat mam je w dupie. Bo równie dobrze jestem sobie w stanie wyobrazić siebie, jako JEDYNEGO katolika na świecie. I to, że jestem w totalnej mniejszości nie spędza mi snu z powiek. A ty, ze zwieszonym łbem, podążasz za jakims idiotycznym stadem. Żenua. Wstydź się.

Widzę, że dużo wody w Wiśle jeszcze upłynie zanim społeczeństwo w końcu się otrząśnie z tego średniowiecza (http://www.youtube.com/watch?v=oyLdAIxI6AY&feature=related).

Czyli z czego sie konkretnie otrząśnie i jakie masz pojęcie o średniowieczu. Oceniam cie na MAX “Mroki średniowiecza” Pucka. A to jest poziom, na jakim dyskusja mija się s celem. Więc nie brnij, jeśli nie chcesz popaść w śmieszność.

Póki co, zanim zostanę ogłoszony skurwysynem i publicznie spalony na stosie (bo druga opcja nie wchodzi w grę) lepiej sobie pomieszkam z dala od tego Kaczogrodu, bo tu nawet telewizji nie da się oglądać, żeby na drugi dzień nie miec bólu głowy gorszego niż po flaszce szkockiej.
P.S.: http://www.youtube.com/watch?v=akNs5JOhPVU&feature=related

Przypominam ci, że póki co żyjemy w TUSKOLANDZIE, a nie w Kaczogrodzie. Żyjemy tak, by żyło sie lepiej. Wszystkim. Lekko średnio sie to udaje. Jak to w bajkopisarstwie. Ale spoko. Rządzi nami Tusk i jego kamaryla już dostatecznie długo, by mozna przestac zrzucać wszystkiego na Kaczory. I pytanie za 100 punktów- JAK SIĘ ŻYJE?

Niemniej- Pozdro!


Dobra...

Nie mam najmniejszego zamiaru zamachiwać się z pięściami jedynie tytułem obrony wyjaśnię:
1. Rydzyk i Kaczory to powtórzę: “jedynie POŚREDNIE elementy na mojej liście” (długiej) a “j/w” to wysokie podatki, niskie zarobki, bezrobocie… Władze RP otwierając granicę mi mój plan umożliwiły, za co wielkie dzięki. Proszę więc nie odczytywać moich słów wspak i sorry, ale nie jestem pojebany.
2. O paleniu na stosie było w załączonym jotubku (- jakby się obejrzało, to by się nie wyciągało słów z kontekstu), gdzie ksiądz w luźnej rozmowie proponował palić na stosie homoseksualistów, nieważne wszystkich obowiązuje odpowiedzialność za słowa).
3. Jeszcze w szkole byłem przez księdza szykanowany, gdyż nie pojawiałem sie na niedzielnej mszy, a po mszy ksiądz zwykł sprawdzać listę obecności. Natomiast do zaglądania pod pierzynę, to była przenośnia: kilka dni temu widziałem program publicystyczny z udziałem Cejrowskiego, który reprezentował katolicką część narodu, a przy tym ostro najeżdżał dyskutanta geja. No różnicę poglądów rozumiem, ale WC odmówił mu prawa swobody seksualnej (i to od podstaw, nie w kontekście pedalskich paradenmarsze) twierdząc, iż jako katolik jest do tego wręcz zobligowany w imię działalności misyjnej, porównując to do szkodliwej działalności pijanych kierowców, którym też w następstwie odbiera sie prawa.
3. Przy okazji wspomnianej działalności misyjnej (i uleganiu jej przez społeczeństwo) podałem link do polsatowego newsa, a nie jotubków, które są w innych miejscach, ale przedmówca taką zapewne pianę toczył, że mu owa piana link zasłoniła. Skojarzenie ze średniowieczem uważam za zasadne: informacja podaje, iż Pani Dz. miewa objawienia, oraz często się modli zaniedbując syna, władzy nad którym ją sądownie pozbawiono. Nieważne.
4. Po co mam się rozpisywać, skoro nie mam zamiaru nikogo przekonywać do moich poglądów.
5. Nie mam sie czego wstydzić. Rodzice postanowili mnie ochrzcić, więc jestem katolikiem mimo że nie chcę i nie praktykuję. Skoro jestem katolikiem a nie praktykuję, to określam sie katolikiem niepraktykującym, i sorry jesli się komuś nie podoba to jego problem. Kościół tego nie uznaje o czym wiem i zresztą wspomniałem. Mógłbym powiedzieć iż jestem ateistą, ale ja się odcinam zasadniczo od Kościoła, a nie od Boga (dla mnie prywatnie to dwie różne sprawy). Za stadem nie idę, gdybym szedł, to pewnie prosto do najbliższego kościoła :). Dobra kończę ten temat, jeśli popadam w śmieszność, to bardzo się cieszę, przynajmniej nikogo nie zdołowałem.

Pozdrawiam,

silent wings


re: POCHWAŁA GŁUPOTY

uważnych przepraszam za pomyłkę w numeracji


Kasuję

McCluskey

j.w.

McCluskey hehaj sobie gdzie indziej. Jak nie masz nic w miarę sensownego do powiedzenia, to żegnam i nie zapraszam.


Subskrybuj zawartość