Zacznę od końca: wywody o kosynierach nie są ahistoryczne, wręcz przeciwnie. Dodam tylko, że to towarzystwo (kosynierzy) nie mieli w zwyczaju atakować zgodnie z regulaminami obowiązującymi w ówczesnych armiach czyli w ordynku, jeden obok drugiego, a raczej biegiem, byle szybciej, w lekkim rozproszeniu, łącząc się w kupy tuż przed celem ataku. A kosy na sztorc były naprawdę straszną bronią.
Co do remizy to sie nie będę wypowiadał, bo pierwszy i zarazem ostatni raz byłem w czymś takim (jako miejscu rozrywki) ze 45 lat temu. Trudno mi sie więc odnieść do przedstawionego przez Pana obrazu w szczegółach, a także w całości.
Ja się wychowywałem w takich miejscach, jak Teatr 38, wspomniana Piwnica, czy jeszcze wcześniej “Helikon” na Marka w Krakowie, czyli najstarszy klub jazzowy w Polsce i tej części Europy. Może luksusów w postaci kominków tam nie było, podobnie jak klubowych mebli, za to była atmosfera klubowa, której miłosnikiem pozostałem do dzisiaj. I taka atmosferę można z przyjaciółmi (w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu) stworzyć niemal wszędzie. Może Pan nie uwierzyć (i posądzić mnie o epatowanie okropieństwami), ale nawet na cmentarzu, kiedy odprowadzamy któregoś z naszych przyjaciół, gdy nas opuści. Co ostatnio zaczyna się zdarzać trochę częściej niestety.
Podobna atmosfera była pod koniec lat 60-tych w starych Hybrydach na Mokotowskiej. O dziwo w starej Stodole nie, ale już w Dziekance tak.
Szanowny Panie Yayco
Zacznę od końca: wywody o kosynierach nie są ahistoryczne, wręcz przeciwnie. Dodam tylko, że to towarzystwo (kosynierzy) nie mieli w zwyczaju atakować zgodnie z regulaminami obowiązującymi w ówczesnych armiach czyli w ordynku, jeden obok drugiego, a raczej biegiem, byle szybciej, w lekkim rozproszeniu, łącząc się w kupy tuż przed celem ataku. A kosy na sztorc były naprawdę straszną bronią.
Co do remizy to sie nie będę wypowiadał, bo pierwszy i zarazem ostatni raz byłem w czymś takim (jako miejscu rozrywki) ze 45 lat temu. Trudno mi sie więc odnieść do przedstawionego przez Pana obrazu w szczegółach, a także w całości.
Ja się wychowywałem w takich miejscach, jak Teatr 38, wspomniana Piwnica, czy jeszcze wcześniej “Helikon” na Marka w Krakowie, czyli najstarszy klub jazzowy w Polsce i tej części Europy. Może luksusów w postaci kominków tam nie było, podobnie jak klubowych mebli, za to była atmosfera klubowa, której miłosnikiem pozostałem do dzisiaj. I taka atmosferę można z przyjaciółmi (w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu) stworzyć niemal wszędzie. Może Pan nie uwierzyć (i posądzić mnie o epatowanie okropieństwami), ale nawet na cmentarzu, kiedy odprowadzamy któregoś z naszych przyjaciół, gdy nas opuści. Co ostatnio zaczyna się zdarzać trochę częściej niestety.
Podobna atmosfera była pod koniec lat 60-tych w starych Hybrydach na Mokotowskiej. O dziwo w starej Stodole nie, ale już w Dziekance tak.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 05.03.2008 - 13:20