W związku z pracą jestem mniej więcej raz na dwa miesiące w jednym z krajów Unii. Nie odwiedzam masarni. Jadam w dobrych restauracjach. Sęk w tym, że tam gdzie moja firma ma zakłady produkcyjne lub centra naukowo-badawcze – a czasem są to małe miejscowości na tzw. prowincji – można na ogół zjeść i wypić lepiej niż w niejednej tzw. renomowanej knajpie w naszej, par-excellence, stolicy.
Dziwnym też trafem, bywam w szkockim Grangemouth, gdzie nocuję w Macdonald Inchyra, bo chyba nic lepszego tam nie ma a jak mam wolne to jadę się poszwędać do Endynburga lub Glasgow. I akurat fakt – Szkocja centrum europejskiej kultury akurat nie jest – jeden Fringe nie robi różnicy a sądząc po miejscowych stosunkach tym krajem rządzi ortodoksyjne lewactwo. Angole się z nich trochę śmieją.
@Jerzy Maciejowski
Szanowny Panie,
W związku z pracą jestem mniej więcej raz na dwa miesiące w jednym z krajów Unii. Nie odwiedzam masarni. Jadam w dobrych restauracjach. Sęk w tym, że tam gdzie moja firma ma zakłady produkcyjne lub centra naukowo-badawcze – a czasem są to małe miejscowości na tzw. prowincji – można na ogół zjeść i wypić lepiej niż w niejednej tzw. renomowanej knajpie w naszej, par-excellence, stolicy.
Dziwnym też trafem, bywam w szkockim Grangemouth, gdzie nocuję w Macdonald Inchyra, bo chyba nic lepszego tam nie ma a jak mam wolne to jadę się poszwędać do Endynburga lub Glasgow. I akurat fakt – Szkocja centrum europejskiej kultury akurat nie jest – jeden Fringe nie robi różnicy a sądząc po miejscowych stosunkach tym krajem rządzi ortodoksyjne lewactwo. Angole się z nich trochę śmieją.
Pozdrawiam!
Zbigniew P. Szczęsny -- 03.07.2008 - 21:53