no nie ma w teorii takiego prawa, ale w praktyce jest, bo de facto nikt ci tego nie zabroni i w każdej chwili możesz to zrobić.
Wiesz, jak się postarasz, to skroisz bank i też cię nikt nie powstrzyma. To żaden argument. A prawo do biegania tam gdzie chcesz i kiedy chcesz (jeśli osobne przepisy nie stanowia inaczej) gwarantuje bodaj już konstytucja. W tej konstytucji zaznaczono szereg praw, w większości utopijnych w ogóle, zwłaszcza zaznaczono prawo do życia. Ale jakoś nie pamiętam prawa do zadania sobie śmierci.
Jasne, co nie zabronione jest dozwolone. Ale nie wszystko co dozwolone może być uznane za ja wiem, prawa człowieka czy jak im tam. Precedens do rozszerzenia na inne przypadki etc. Niektórych czynów nie ścigamy ze względu na nie- lub przeciw- skuteczność penalizacji, a nie dla zaakceptowania ich jako normę.
gama
Po pierwsze samobójstwo jest w Polsce LEGALNE – nie ma przepisu kodeksu karnego, które kara niedoszłego samobójcę.
Owszem, nie ma.
Nie ma też przepisu karzącego za samookaleczanie.
A przecież nie będziemy nawoływać do pomocy w samookaleczaniu ludziom, którzy sami sobie z tym poradzić nie mogą...
Nie będziemy, prawda?
O tym mówię.
To po prostu jest żaden argument. Z tym samobójstwem. Więc proszę, dajmy mu już spokój.
Reszta argumentów, które wytacza Major, jest zancznie istotniejsza.
Ale ja mam pytanie: jak wyznaczyć jednoznaczną granicę?
Jak powiedzieć: rodzice nie mają prawa decydować o przedłużaniu życia dziecka chorego na to a tamto, a przy innych schorzeniach – tak. Kto ma prawo taką listę stworzyć i egzekwować?
Czy granica, przed którą ratujemy, a po której dobijamy bedzie jednoznaczna i nieprzesuwalna?
Dlaczego taka a nie inna?
Z eutanazją szereg podobnych pytań.
Najgorsze to, że prawo do zabijania dajemy wcale nie w ręce cierpiących — ale w ręce pomocników. Personelu zewnętrznego. Który może potem, w imię dobra swych podopiecznych i całej ludzkości, tego prawa nadużywać.
Moja teza: jeśli naruszymy tabu nie zabijaj (poza aktem obrony), dopisując ale — tracimy grunt pod nogami. Koniec równowagi. To może być równia pochyła.
I sorry, ale na to nie dacie mi żadnej pewnej odpowiedzi, bo jej nie ma. Bo tu już jest tylko uznaniowość, słowo przeciw słowu, prognozy i proroctwa.
Grzesiu, Majorze
no nie ma w teorii takiego prawa, ale w praktyce jest, bo de facto nikt ci tego nie zabroni i w każdej chwili możesz to zrobić.
Wiesz, jak się postarasz, to skroisz bank i też cię nikt nie powstrzyma. To żaden argument. A prawo do biegania tam gdzie chcesz i kiedy chcesz (jeśli osobne przepisy nie stanowia inaczej) gwarantuje bodaj już konstytucja. W tej konstytucji zaznaczono szereg praw, w większości utopijnych w ogóle, zwłaszcza zaznaczono prawo do życia. Ale jakoś nie pamiętam prawa do zadania sobie śmierci.
Jasne, co nie zabronione jest dozwolone. Ale nie wszystko co dozwolone może być uznane za ja wiem, prawa człowieka czy jak im tam. Precedens do rozszerzenia na inne przypadki etc. Niektórych czynów nie ścigamy ze względu na nie- lub przeciw- skuteczność penalizacji, a nie dla zaakceptowania ich jako normę.
Po pierwsze samobójstwo jest w Polsce LEGALNE – nie ma przepisu kodeksu karnego, które kara niedoszłego samobójcę.
Owszem, nie ma.
Nie ma też przepisu karzącego za samookaleczanie.
A przecież nie będziemy nawoływać do pomocy w samookaleczaniu ludziom, którzy sami sobie z tym poradzić nie mogą...
Nie będziemy, prawda?
O tym mówię.
To po prostu jest żaden argument. Z tym samobójstwem. Więc proszę, dajmy mu już spokój.
Reszta argumentów, które wytacza Major, jest zancznie istotniejsza.
Ale ja mam pytanie: jak wyznaczyć jednoznaczną granicę?
Jak powiedzieć: rodzice nie mają prawa decydować o przedłużaniu życia dziecka chorego na to a tamto, a przy innych schorzeniach – tak. Kto ma prawo taką listę stworzyć i egzekwować?
Czy granica, przed którą ratujemy, a po której dobijamy bedzie jednoznaczna i nieprzesuwalna?
Dlaczego taka a nie inna?
Z eutanazją szereg podobnych pytań.
Najgorsze to, że prawo do zabijania dajemy wcale nie w ręce cierpiących — ale w ręce pomocników. Personelu zewnętrznego. Który może potem, w imię dobra swych podopiecznych i całej ludzkości, tego prawa nadużywać.
Moja teza: jeśli naruszymy tabu nie zabijaj (poza aktem obrony), dopisując ale — tracimy grunt pod nogami. Koniec równowagi. To może być równia pochyła.
I sorry, ale na to nie dacie mi żadnej pewnej odpowiedzi, bo jej nie ma. Bo tu już jest tylko uznaniowość, słowo przeciw słowu, prognozy i proroctwa.
odys -- 02.11.2008 - 23:48