Jeżeli zakładasz, że istnieją dwa ekstrema (niedopuszczalne morderstwa w imię ulżeniu w cierpieniu, a z drugiej strony takie cierpienie, że trzeba ulżyć), a pomiędzy nimi jest szereg pośrednich przypadków, gdzie nie wiesz jak postawić granicę, i się wycofujesz, to w istocie kapitulujesz i przedkładasz ryzyko jednego ekstremum (tego pierwszego) nad (tym drugim). Czyi w imię ryzyka nieprawidłowości, a więc morderstw rezygnujesz z ulżenia w cierpieniu. Jednych cierpiących poświęcasz kosztem tych co mogą niesłusznie być życia pozbawieni.
To jest tak, że rezygnujesz z jakiegoś rozwiązania, bo się boisz równi pochyłej, bo nie potrafisz dać kryterium, ale to oznacza, że ktoś będzie wył z bólu, że będzie cierpiał. Nie da się umyć rąk. Ja jako rodzic nie będę mógł powiedzieć, dajcie odejść mojemu synowi, bo ty się boisz, że jutro ktoś tak powie o twojej córce. I w imię twojego komfortu i niepodejmowania przez ciebie ryzyka, mój syn będzie skazany na cierpienie. To jest konsekwencja twojej kapitulacji. Masz jej świadomość? Bo tu są realne dramaty i nie chodzi o twój grunt pod nogami, nie tylko o grunt i nie tylko o twój.
Argument, że praktycznie się nie da, bo może być nadużycie woduje, że wszelki zapis prawny nie ma racji bytu, bo nigdy nie wiesz czy nie będzie nadużycia. Tak samo jest z karą śmierci (tyle, że śmierć skazańca nie ulży cierpieniu fizycznemu)
Co do samobójstwa nie ma sporu – jest legalne, aczkolwiek może się skończyć osadzeniem w psychiatryku.
Griszeq – każdy kto zabiję, tego co nie może sobie dać radę w samobójstwie jest dla mnie bohaterem. Nie masz moralnego prawa wpieprzać się między cierpiącego a tego kto mu pomaga. Nie twój to ból, nie towej cierpienie, nic ci do tego.
odp
Jeżeli zakładasz, że istnieją dwa ekstrema (niedopuszczalne morderstwa w imię ulżeniu w cierpieniu, a z drugiej strony takie cierpienie, że trzeba ulżyć), a pomiędzy nimi jest szereg pośrednich przypadków, gdzie nie wiesz jak postawić granicę, i się wycofujesz, to w istocie kapitulujesz i przedkładasz ryzyko jednego ekstremum (tego pierwszego) nad (tym drugim). Czyi w imię ryzyka nieprawidłowości, a więc morderstw rezygnujesz z ulżenia w cierpieniu. Jednych cierpiących poświęcasz kosztem tych co mogą niesłusznie być życia pozbawieni.
To jest tak, że rezygnujesz z jakiegoś rozwiązania, bo się boisz równi pochyłej, bo nie potrafisz dać kryterium, ale to oznacza, że ktoś będzie wył z bólu, że będzie cierpiał. Nie da się umyć rąk. Ja jako rodzic nie będę mógł powiedzieć, dajcie odejść mojemu synowi, bo ty się boisz, że jutro ktoś tak powie o twojej córce. I w imię twojego komfortu i niepodejmowania przez ciebie ryzyka, mój syn będzie skazany na cierpienie. To jest konsekwencja twojej kapitulacji. Masz jej świadomość? Bo tu są realne dramaty i nie chodzi o twój grunt pod nogami, nie tylko o grunt i nie tylko o twój.
Argument, że praktycznie się nie da, bo może być nadużycie woduje, że wszelki zapis prawny nie ma racji bytu, bo nigdy nie wiesz czy nie będzie nadużycia. Tak samo jest z karą śmierci (tyle, że śmierć skazańca nie ulży cierpieniu fizycznemu)
Co do samobójstwa nie ma sporu – jest legalne, aczkolwiek może się skończyć osadzeniem w psychiatryku.
Griszeq – każdy kto zabiję, tego co nie może sobie dać radę w samobójstwie jest dla mnie bohaterem. Nie masz moralnego prawa wpieprzać się między cierpiącego a tego kto mu pomaga. Nie twój to ból, nie towej cierpienie, nic ci do tego.
galopujący major -- 03.11.2008 - 19:05