Rzucić kamieniem w ZOMOwca to jednak co innego, zwłaszcza jeśli wcześniej już lądowało się za to na dołku. I temu podobne.
To, o czym Pan pisze, czyli ta dająca do myślenia furia z jaką się spotykają i ks. Isakowicz-Zaleski i Tomasz Terlikowski, ma z pewnością jakieś wyjaśnienie.
Widzę tutaj po pierwsze fakt, że obaj nie owijają w bawełnę (o tym Pan pisze), co z marszu powoduje oklejenie ich nalepkami “fundamentalista”. To nie dziwi w świecie, w którym bierną zgodę na zło nazywa się tolerancją, a lęk przed ideowym samookreśleniem nazywa się postawą racjonalną, centrową lub podobnie.
Jednak widzę też inny trop. Otóż tym co ich łączy, jest, nazwijmy to młodzieżowo, jazda bez trzymanki wobec zdrajców i donosicieli w hierarchii KK. To natomiast powoduje (bo musi) histeryczne reakcje nie tylko ze strony środowisk antylustracyjnych z definicji, ale też ze strony ludzi, dla których podważanie autorytetu hierarchii KK oznacza jakiś koniec świata, sytuację z którą w żaden sposób nie potrafią sobie poradzić, odnaleźć. Paradoksalnie, w tej grupie może być i pewnie jest, wielu autentycznie gorliwie wierzących i praktykujących. Tym ludziom bardzo łatwo zasugerować, że lustratorzy to niemal diabły wcielone, a co najmniej opętani bezbożnicy, agenci lobby antykościelnego, masoni i potwory.
Panie Referencie,
odwaga rzucania błotem to przecież żadna odwaga.
Rzucić kamieniem w ZOMOwca to jednak co innego, zwłaszcza jeśli wcześniej już lądowało się za to na dołku. I temu podobne.
To, o czym Pan pisze, czyli ta dająca do myślenia furia z jaką się spotykają i ks. Isakowicz-Zaleski i Tomasz Terlikowski, ma z pewnością jakieś wyjaśnienie.
Widzę tutaj po pierwsze fakt, że obaj nie owijają w bawełnę (o tym Pan pisze), co z marszu powoduje oklejenie ich nalepkami “fundamentalista”. To nie dziwi w świecie, w którym bierną zgodę na zło nazywa się tolerancją, a lęk przed ideowym samookreśleniem nazywa się postawą racjonalną, centrową lub podobnie.
Jednak widzę też inny trop. Otóż tym co ich łączy, jest, nazwijmy to młodzieżowo, jazda bez trzymanki wobec zdrajców i donosicieli w hierarchii KK. To natomiast powoduje (bo musi) histeryczne reakcje nie tylko ze strony środowisk antylustracyjnych z definicji, ale też ze strony ludzi, dla których podważanie autorytetu hierarchii KK oznacza jakiś koniec świata, sytuację z którą w żaden sposób nie potrafią sobie poradzić, odnaleźć. Paradoksalnie, w tej grupie może być i pewnie jest, wielu autentycznie gorliwie wierzących i praktykujących. Tym ludziom bardzo łatwo zasugerować, że lustratorzy to niemal diabły wcielone, a co najmniej opętani bezbożnicy, agenci lobby antykościelnego, masoni i potwory.
Co Pan sądzi o tej stronie medalu?
s e r g i u s z -- 27.11.2008 - 02:59