Słuchanie pięknej muzyki, ale to takiej muzyki i takie słuchanie, że dreszcze człowieka przechodzą, to jedno. Ale odkąd zaproszono mnie do grania w orkiestrze – w szkole muzycznej I stopnia to było, a grałem wtedy na najpiękniejszym instrumencie świata, wiolonczeli – wiem, że po tej drugiej stronie jest znacznie, znacznie! piękniej, nawet jeśli trudno w to uwierzyć. Grasz swoją partię, nawet niekoniecznie bardzo skomplikowaną w sobie, i czujesz – bo to się całym ciałem czuje, nie tylko słyszy, jak to się splata i współbrzmi w całość – takie uczestnictwo w żywej muzyce to jest absolutne niebo na ziemi, nie ma jak tego opisać inaczej. To nie przypadek, że czasem najbardziej zagorzali ateiści i ogólnie niezbyt wierzący w cokolwiek przyznają, że piękna muzyka, właśnie wtedy gdy się jej słucha, zwłaszcza na żywo, to najbardziej przekonujący dowód na istnienie Stwórcy gdzieś tam w Niebie, bo intensywność doświadczanego piękna przekracza ludzkie pojęcie.
Szanowni,
Słuchanie pięknej muzyki, ale to takiej muzyki i takie słuchanie, że dreszcze człowieka przechodzą, to jedno. Ale odkąd zaproszono mnie do grania w orkiestrze – w szkole muzycznej I stopnia to było, a grałem wtedy na najpiękniejszym instrumencie świata, wiolonczeli – wiem, że po tej drugiej stronie jest znacznie, znacznie! piękniej, nawet jeśli trudno w to uwierzyć. Grasz swoją partię, nawet niekoniecznie bardzo skomplikowaną w sobie, i czujesz – bo to się całym ciałem czuje, nie tylko słyszy, jak to się splata i współbrzmi w całość – takie uczestnictwo w żywej muzyce to jest absolutne niebo na ziemi, nie ma jak tego opisać inaczej. To nie przypadek, że czasem najbardziej zagorzali ateiści i ogólnie niezbyt wierzący w cokolwiek przyznają, że piękna muzyka, właśnie wtedy gdy się jej słucha, zwłaszcza na żywo, to najbardziej przekonujący dowód na istnienie Stwórcy gdzieś tam w Niebie, bo intensywność doświadczanego piękna przekracza ludzkie pojęcie.
s e r g i u s z -- 24.11.2012 - 01:08