Prezydent niestety pochwalił

Gorszego „prezentu” Lech Kaczyński nie mógł Tuskowi zrobić. Pierwszy chyba raz pochwalił rząd Tuska i to za politykę zagraniczną. W wywiadzie dla „Wprost” prezydent powiedział coś takiego: Podtrzymując wątpliwości co do niektórych aspektów polityki zagranicznej nowej ekipy, z satysfakcją odnotowuję, że w Moskwie pryncypia naszej polityki zagranicznej nie zostały naruszone. Ostatnie wypowiedzi prezydenta Putina potwierdzają jednak, że sprzeczności interesów między Polską a Rosją mają dziś trwały charakter. Oznacza to, ze innej polityki niż ta, którą prowadził PiS po prostu nie ma. I te słowa powinny dać politykom Platformy sporo do myślenia.

Co to bowiem oznacza? Skoro Lech Kaczyński chwali politykę zagraniczną rządu, to znaczy że nie jest z nią za dobrze. Prezydent nie zna się na niej w ogóle, jednym z dowodów jest chociażby promowanie Anny Fotygi na szefa MSZ i zachwyt nad jej działalnością jako ministra. Teraz prezydent oświadcza że jest zadowolony że Donald Tusk nie doprowadził do ocieplenia stosunków z Rosją – bo tak należy odczytać jego słowa. Chciałby, żeby PO prowadziło taką samą politykę jak PiS – nieustanne awantury, zniechęcanie do siebie kolejnych państw, wypominanie ofiar wojennych jako argument w negocjacjach. Teatr pod tytułem „kompromitacja Polski na arenie międzynarodowej” miałby trwać dalej, przy pełnej aprobacie Lecha Kaczyńskiego. Oczywiście PiS nazywa to „wstawaniem z kolan” i jakoś zdziwienie wśród polityków wzbudziło to, że wygrana PO wzbudziła trudno skrywaną radość za granicą.

Błędem PO będzie podążanie w niektórych sprawach drogą wyznaczoną przez Prawo i Sprawiedliwość. Poprzednia ekipa pokazała bardzo wyraźnie, jak nie należy prowadzić polityki zagranicznej. I tak, największym zagrożeniem dla dobrej polityki będzie obecny minister spraw zagranicznych – Radosław Sikorski. Był w rządzie PiS, znaczy to, że nie przeszkadzała mu tak bardzo „działalność” minister Fotygi. Jak każdy prawicowy polityk ma problemy z kompromisem kiedy Polska musi w czymś ustąpić, na razie nie zdążył jeszcze postawić się – jak to nasi szefowie MSZ mają w zwyczaju – reszcie szefów spraw zagranicznych innych krajów UE, ale jest to pewnie jedynie kwestia czasu. Zresztą wykazywał w przeszłości raczej niechęć wobec Unii, na stanowisku ministra SZ mamy więc amerykanofila.

Istnieje więc prawdopodobieństwo, że szczególnie w stosunkach z Unią rząd Platformy będzie jedynie złagodzoną wersją rządu Jarosława Kaczyńskiego. Nie będzie nacjonalistycznych wyskoków jakimi raczył partnerów Kaczyński, nie będzie tragedii jaka miała miejsce za każdym razem gdy Anna Fotyga chociażby zabierała głos. Ale Polska nadal będzie miała opinię kraju źle współpracującego, niechętnego wszelkim kompromisom, stawiającego dziwne propozycje, kłótliwego. Ale za to w tej kwestii popieranego przez pana prezydenta.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@Autor

No, złośliwie napisane, z przegięciami, więc na mój gust, przeciw-skutecznie. Wystawia się Autor na łatwe strzały jadąc w takim stylu po bandzie. Czepiam się w dobrej wierze, bo zwyczajnie uważam, że skuteczna jest tylko krytyka merytoryczna, a tu za dużo sosu propagandowego, w którym wszelkie meritum dawno utonęło. Chyba, że chodzi o skuteczność w stylu wyborczych chwytów, no ale publika TXT to raczej nie ten target ;)


@ s e r g i u s z

Bo ja wiem czy tak bardzo po bandzie? Daleko mi jeszcze do stylu pisowczyków.

I co Wy wszyscy z tym targetem ? :)


Kriskul

Ano się wystawiłeś, jak powiedział Sergiusz. :)
W polityce zagranicznej rządu Kaczyńskiego najbardziej tragiczny był styl jej uprawiania (IMO) oraz to, że nie trzymaliśmy równowagi między UE i USA a na Rosję się obraziliśmy i już.
Czy to jednak oznacza, że cały kierunek polityki rządu rządu PIS był zły?
(A teraz pojadę trochę w stylu Twojego wpisu…)
Czy, żeby się teraz wystarczająco mocno od PIS odróżnić, mamy dołączyć do grona bezkrytycznych klakierów UE, czy mamy zaszczepić sobie “postępowy” antyamerykanizm? Mamy zgadzać się na wszystko, co sobie Putin umyśli?
Litości!

[edit] A Pan Prezydent? Poprzednia taktyka negacji wszystkiego, co rząd PO robi spowodowała, że mu opadło. Wykonuje teraz półobrót, bo ma nadzieję, że mu się podniesie. I tyle.


@ Magia

Mamy nie stawiać nierealnych żądań, czy też jako jedyni stawać przeciwko wszystkim. Amerykanie na razie jeszcze niczym nie zasłużyli na naszą tak bardzo okazywaną miłość.
A kto powiedział że mamy się zgadzać na wszystko co Putin sobie umyśli? Rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać – nie panikować ani się obrażać.


Mnie też wydaje się to naciagane.

Akurat polityka zagraniczna Pisu była jedną z lepszych, a to że Fotyga stęka , czerwieni się i duka przed kamerą to jest ważne na akademii szkolnej.

PO jak na razie zmieniło tylko tyle, że chce gadać.
Jest więc to zmiana taktyczna a nie strategiczna.
Igła


A to my teraz stawiamy komuś jakieś nierealne żądania?

No zdębiałam, kurde!
No i jasne, że rozmawiać. To właśnie teraz robi Sikorski, w przeciwieństwie do Fotygi.
O! Dziś jest nawet na spotkaniu z ministrami państw bałtyckich. A dziś niedziela, nie? :)


@ Igła

Jedną z lepszych? To całe wstawanie z kolan było jednym wielkim nieporozumieniem, zrażanie do siebie wszystkich nie znaczy że zaczynają się z nami liczyć.


@ Magia

Wszystko przed nami. Zaraz, właśnie sobie przypomniałem jak Sikorski zwiał ze spotkania bodajże szefów SZ bo “musiał” jechać do prezydenta.


@kriskul

Mam takie wrażenie, żeś się uparł, żeby patrzeć na politykę zagraniczną PiSu przy pomocy googli lansowanych przez media. Łykasz te google jak pelikan, bez popicia, a w każdym razie zasuwasz kalkami medialnymi aż miło. Włącz “odśnieżanie” obrazu i przyjrzyj się ich polityce zagranicznej bez wstawiania na pierwszy plan obrazków typu p. Fotyga. Bicie propagandowej piany, zwłaszcza już dawno ubitej na sztywno, jest całkowicie a-skuteczne. Krytykuj fakty, konkrety, byle nie były to “fakty medialne”, bo to już wiemy i znamy i mamy powyżej dziurek od dawna ;)


No zwiał, dla przyczyn oczywistych w swej oczywistości.

Panu Prezydentowi opadło wtedy jeszcze bardziej. Teraz Pan Prezydent trochę pomyślał i (mam nadzieję) więcej takich “demonstracji” (z obu stron) nie będzie.


@ s e r g i u s z

Bardzo dziękuję że skończyło się na googlach a nie na “czipie wyborczej wszczepionym w mózgu”.


@ Magia

Płonne nadzieje. Dopóki “szarą eminencją” u Lecha będzie cały czas Michał Kamiński takie żałosne scenki będą powtarzać się cały czas.


@kriskul

jakim mieczem wojujesz, od takiego giniesz ;)
spoko, bez obrazy! :)


Kriskul

To Ty chyba nie słuchałeś ostatnio (w sensie od “satelity”) Michasia?
Michaś spokorniał. Nie ma innego wyjścia, bo to jego taktyka doprowadziła do opadnięcia Panu Prezydentowi. Chłopiec się teraz stara bardzo. Ktoś mu dał coś do zrozumienia? :)


@ s e r g i u s z

Ja się nigdy nie obrażam :)


@ Magia

Jeśli rzeczywiście się uspokoił to chyba cały pałac prezydencki odetchną z ulgą. To miał być ten mistrz PR, który miał podnieść poparcie prezydentowi…


Wczoraj Fotyga, teraz Sikorski

A jak Sikorski poleci, to kto będzie kolejnym chłopcem do bicia? Bartoszewski?

A LK ma dużo racji, priorytety polskiej polityki są jakie są i choćbyś się zesrał to takie będą. I Tusk i Kaczor i nawet Kwaśniewski to kumają.

[ost. Dług na śniadanie]


Szanowny Panie Futrzaku

A jakie są te priorytety polskiej polityki, bo poza ekwilibrystyką łażenia po brzytwie to na razie nic nie widzę. Podobnie jest z tzw. polską racją stanu. Byłbym zobowiązany za wyjaśnienia.

Oczywiscie pozdrawiam serdecznie w poniedziałek, by nastrój podnieść:)))


> Lorenzo

Z tą brzytwą to całkiem niezłe porównanie.

W dużym uproszczeniu: tarcza, wciąganie Ukrainy do UE, możliwie najlepsza pozycja w UE, ostateczne załatwienie kwestii majątków poniemieckich, “sztama” z Litwą. Polską racją stanu jest możliwie najdłuższy okres pokoju w tym regionie, tak, byśmy mogli się odbić cywilizacyjnie.

pzdr

Poniedziałek to zły dzień – net mi wariuje. Szef zły pewnie. Ech.

[ost. Halo, jest tu kto?]


Szanowny Panie Futrzaku

No to teraz, żeby nie byc posądzony o chciejstwo beznadziejne, zacznijmy odpowiadać na pytanie, stawiając inne:

Tarcza – mamy tu gadania tyle, co przedstawiciel pewnego narodu na gestapo w ’43 (1943 oczywiście); to jest rozgrywka między USA a Rosją, przy udziale zachodniej części UE i NATO. Nasz udział w tej zabawie jest taki, że leżymy geograficznie tu, gdzie leżymy, i w razie czego, to tylko bęcki zbierzemy. Jedyną formą naszego udziału w tej zabawie jest możliwość powiedzenia “nie” (i się kłocić o ewentualną kasę w szerokim tego słowa pojeciu). I tylko tyle.

Wciąganie Ukrainy do UE – a jaki w tym przypadku jest nasz interes? Granice z Rosja sa tam, gdzie są i przez wejście Ukrainy do UE ich odległość się nie zmieni. Czy jak Rosjanie zaczną bijatykę z UE, a Ukraina w niej będzie, to sądzi Pan, że coś się zmieni w kwestii naszego bezpieczeństwa albo gospodarki? Nasze relacje gospodarcze z Ukraina będa takie jakie są, tyle, że zostana zniesione cła ochronne na granicy z UE, ale czy my na tym więcej zarobimy od innych członków Unii? Może trochę, ale nie dużo, płody rolnicze pójda na zachód, bo naszych rolników chyba by szlag trafił, gdyby zza miedzy brac tańsze towary. Z politycznego punktu widzenia korzyści też są wątpliwe – kilkadziesiąt milionów Ukraińców będzie troche więcej znaczyć niż niecałe 40 mln Polaków. Przewodzić tej części Europy nie będziemy, bo Ukraina jest większa i z nią się będa liczyć zarówno Rosjanie jak i Zachód. I gospodarczo i militarnie.

Ostatecznie załatwienie majątków poniemieckich – to sprawa w wymiarze prawno-administracyjnym, a nie strategicznym. Ponieważ nie mamy kasy to jest jak jest, a prawo i tak jest po naszej stronie. Zdaje się, że po zakończeniu II wojny światowej nie zawarto ostatecznego traktatu, ale to znowu kwestia dogadania się państw koalicji, my tu za bardzo nie mamy co gadać.

Możliwie najlepsza pozycja w UE – to rzeczywiście jest priorytet, tylko zrobic to można w oparciu o gospodarkę, czyli znowu polityka wewntrzna. Nie ma kasy to i nie będzie muzyki, jak to mawiają Austriacy.

Możliwie najdłuższy pokój w tym regionie – czyżby Pan słyszał coś o ewentualnej wojnie między Ukrainą a Słowacją, albo Węgrami? Bo tylko tu możemy ewentualnie mieć cos do powiedzenia.

Powyższy zestaw jest moim zdaniem jedynie zbiorem pobożnych życzeń, jako że ewentualne priorytety (zwane też potocznie polską racja stanu) powinny miec realne oparcie w możliwościach. A te – jak Pan wie – są raczej cienkie. Wypracowanie odpowiedniej listy wymaga lat pracy i równie dalekosiężnej strategii. Jakoś nie widzę jaskółek tychże. A przy okazji, w regiony nadgraniczne, przy granicach z krajami niekoniecznie zaprzyjaźnionymi, inwestuje się (mam na myśli poważne inwestycje, a nie budowanie hipermarketów, czy remonty istniejących już fabryk) raczej ostrożnie ze względu na możliwośc szybkiej utraty zainwestowanych środków.

Pozdrawiam serdecznie


> Lorenzo

Tarcza – jedyną formą naszego udziału w tej zabawie jest możliwość powiedzenia “nie” (i się kłócić o ewentualną kasę w szerokim tego słowa pojęciu).

No i o to właśnie chodzi. O to nie. A co chce Pan ustalać? Szczegóły techniczne. Obawiam się, że za ciency na to jesteśmy.

Wciąganie Ukrainy do UE – a jaki w tym przypadku jest nasz interes? Granice z Rosja są tam, gdzie są i przez wejście Ukrainy do UE ich odległość się nie zmieni.

Wprost przeciwnie – zbliżą się :) Ale za to granica UE się przesunie dalej od nas.

Nasze relacje gospodarcze z Ukraina będą takie, jakie są, tyle, że zostaną zniesione cła ochronne na granicy z UE, ale czy my na tym więcej zarobimy od innych członków Unii?

A jakie ma znaczenie, czy zarobimy więcej, niż inni? Zarobimy, plus napłynie tu tania siła robocza.

Z politycznego punktu widzenia korzyści też są wątpliwe – kilkadziesiąt milionów Ukraińców będzie trochę więcej znaczyć niż niecałe 40 mln Polaków. Przewodzić tej części Europy nie będziemy, bo Ukraina jest większa i z nią się będą liczyć zarówno Rosjanie jak i Zachód. I gospodarczo i militarnie.

Sama ilość obywateli nie przesądza o sile gospodarczej czy militarnej.

Ostatecznie załatwienie majątków poniemieckich – to sprawa w wymiarze prawno-administracyjnym, a nie strategicznym.

Jedno nie wyklucza drugiego.

Ponieważ nie mamy kasy to jest jak jest, a prawo i tak jest po naszej stronie. Zdaje się, że po zakończeniu II wojny światowej nie zawarto ostatecznego traktatu, ale to znowu kwestia dogadania się państw koalicji, my tu za bardzo nie mamy co gadać.

No i? Co nie zmienia faktu, że jest to dla nas ważna sprawa, którą trzeba załatwić.

Możliwie najlepsza pozycja w UE – to rzeczywiście jest priorytet, tylko zrobić to można w oparciu o gospodarkę, czyli znowu polityka wewnętrzna.

Nie tylko. Ale niech – pozycja gospodarcza następnie się przekłada na politykę zewnętrzną. Gdzie tu sprzeczność?

Możliwie najdłuższy pokój w tym regionie – czyżby Pan słyszał coś o ewentualnej wojnie między Ukrainą a Słowacją, albo Węgrami? Bo tylko tu możemy ewentualnie mieć cos do powiedzenia.

Nie chodzi o to, gdzie mamy coś do powiedzenia, tylko, co może nas dotknąć.
Wypracowanie odpowiedniej listy wymaga lat pracy i równie dalekosiężnej strategii.

Nie sądzę, że to wymaga lat pracy. Strategii rozpisanej na lata, na pewno tak.

A przy okazji, w regiony nadgraniczne, przy granicach z krajami niekoniecznie zaprzyjaźnionymi, inwestuje się (…) raczej ostrożnie ze względu na możliwość szybkiej utraty zainwestowanych środków.

Tylko cóż z tego wynika?

Byłbym wdzięczny, gdyby Pan przybliżył mi, czym jest polska racja stanu w Pańskim ujęciu. Jeśli w ogóle coś takiego istnieje.

pzdr

[ost. Halo, jest tu kto?]


Szanowny Panie Futrzaku

Troche mam na wątrobie, ale to dopiero jak wrócę do domu, czyli za jakieś 2 godz. Ok?

Pozdrawiam


> Lorenzo

Oczywiście.

pzdr

[ost. Halo, jest tu kto?]


Subskrybuj zawartość