Dziwne losy anegdot

Renata, wiercąc się w fotelu z wystającą sprężyną, przytoczyła w Remizie anegdotę o Słonimskim:

Zabrzmiało mi to coś jak odpowiedź Antoniego Słonimskiego na pytanie Borysa Pasternaka podczas rozpraw norymberskich
Nie wie Pan gdzie tu mógłbym się wysikać?
Pan, ależ wszędzie!

Coś mi w niej zabrzmiało znajomo, ale zdecydowanie nie wszystko. Zgadzał się Słonimski, pytanie i odpowiedź. Reszta nie. Było bowiem tak:

Podczas Zjazdu Literatów Polskich w latach niesłusznych, w Domu Literatury na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, Słonimskiego zagadnął niewymieniony z nazwiska delegat bratniego Związku Literatów Radzieckich:

Nie wiecie towarzyszu gdzie tu można się wysikać?
Pan, towarzyszu, może wszędzie!

Słyszałem tę opowieść wielokrotnie, w tym z ust autora, bowiem Pan Antoni był bardzo dumny ze swej błyskotliwej odzywki.

Zrobiłem ze sprostowania samodzielną notkę, bo wydaje mi się, że wiele innych anegdot “pączkuje” i “mutuje” z upływem czasu, niekiedy diametralnie zmieniając swój wydźwięk.

Macie może jakieś fajne przykłady?

merlot

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Tomku!

Nie mam przykładu przekłamania, niemniej inną ma wartość anegdotka dla świadków i uczestników, a inną dla potomnych. Borys Pasternak lepiej się kojarzy niż anonimowy towarzysz sowiecki.

Niemniej gratuluję wyczucia literackiego, bo nawet jeśli by Pan zmyślił tę wersję, to jest doskonała.

Pozdrawiam


Szczerze mówiąc, Panie Jerzy

do zmyślania to ja mam Remizę i Miasteczko.

A anegdotę zmyślił (wymyślił) albo raczej odpowiedział “jak było” sam Słonimski.

Moim zdaniem raczej w tej wersji ma sens, ponieważ anonimowy towarzysz wierniej oddaje uroki sowieckiego namiestnictwa w Polsce, niż intelektualny, neurotyczny Pasternak.

Nic nie zmyśliłem. Moja matka przyjaźniła się z panią Janką Konarską, żoną Słonimskiego, już od lat trzydziestych – obie były malarkami. Stąd moja znajomość z panem Antonim.

Pozdrawiam,

merlot


Merlocie gratuluję znajomości

Anegdota jest przytaczana w wielu miejscach i wielu wersjach. Wspomina o niej i Tuwim i Szymon Kobyliński i Melchior Wańkowicz i Irena Krzywicka – w wersji bez nazwiska owego rosyjskiego pisarza. Wspominają i inni. Napotykalam tę angdotę w tylu róznych miejscach, ze juz nie pamiętam nazwisk osób ,które ją przytaczały. Kwestia nazwiska owego pisarza nie ma zresztą większego znaczenia. Istotne jest jedynie to, że był pisarzem”stamtąd”, z ZSRR.
Pasternak jest bohaterem anegdoty o “tajnej broni radzieckiej” – czosnku przyslanym mu na jego prośbę z ZSRR gdy był sprawozdawcą na procesie norymberskim, by mógł nim pocierać niemiecki chleb, który mu zdecydowanie nie smakował.

Wersja pierwsza / według Janusza Szpotańskiego/
Kiedyś do Związku Literatów przyjechał taki sowiecki literat Surkow. I ten Surkow zapytał Słonimskiego: “Panie Antoni, gdzie ja tu mogę się wysikać?”. A na to Slonimski Pan? Wszędzie!

Wersja druga / z blogu Stanisława Michalkiewicza/
Anegdota dotyczyła śliniaka Słonimskiego na Kongresie Pokoju. Zapytany przez Fadiejewa gdzie się może, odpowiedział: wszędzie

Wersja trzecia / według Bartosza Marca /
Oboje zapamiętali historię opowiedzianą przez Słonimskiego w SPATiF-ie. To był czas jego prezesury w Związku Literatów Polskich. Podejmował wtedy delegację pisarzy Związku Radzieckiego. W czasie spotkania Aleksandr Fadiejew dyskretnie spytał Słonimskiego: – Towarzyszu, gdzie ja tu mogę zrobić siusiu? -Pan? – spojrzał na niego szczerze zdziwiony Slonimski – Wszędzie!!

Wersja czwarta/ według Macieja Rybińskiego/
Dawniej Antoni Słonimski mógł na pytanie sowieckiego pisarza, gdzie tu można się wysiusiać, odpowiedzieć zgodnie z prawdą: Pan? Pan może wszędzie. I to było w Warszawie.

PS Czy poznales także asystenta pana Antoniego?


Asystenta przy innej okazji;-)

Drużyna harcerska do której należałem, chciała urządzić konkurs piosenki harcerskiej, żeglarskiej oraz niesłusznej, w takiej niedużej remizie niedaleko naszego liceum. Poszedłem negocjować z tamtejszym Spirytusem. Niestety, wszystkie atrakcyjne terminy były niedostępne, bo akurat wypadały w czasie, gdy ów Spirytus dyskusje polityczne z innym Kółkiem Zainteresowań prowadził...

Asystentem został później;-)

merlot


Szanowni...

... dodam i ja opowiastkę o Janie Himilsbachu, którego zakwaterowano (jakoby) z pisarzem Putramentem (i tu będzie pewnie też wiele wersji) w dwuosobowym pokoju z umywalką w domu wypoczynkowym ZLP a Pan Jan na wstępie oświadczył: “Panie Putrament – szczym do zlewu!”
:)


Piękne.

I szczyli?

merlot


merlocie

odcedzali
Prezes , Traktor, Redaktor


Zdegustowana jestem

W dodatku z samego rana. W dodatku z poniedziałku. Fuj!


Delilah

To wyobraź sobie że moja córka wymawia “H” zamiast “F”

:)

Prezes , Traktor, Redaktor


>Maksiu

Mi też się czasem zdarza:) Zwłaszcza jak jestem wściekła. Niestety po lekurze Waszych anegdotek czuję się jedynie osłabiona.


Możesz ten trynd odwrócić, Delilo

Przytocz losy angdotki co się z tą czynnością fizjologiczną nie kojarzy.
Albo i nie przytaczaj.
Poniedziałek… rano… – jestem wyrozumiały.

merlot


Tak, tak Merlocie

Wyrozumiałość w poniedziałkowe poranki jest wysoce pożądana.

A poza tym błogosławieni cisi….
Tak sobie tłumaczę swój calkowity brak weny :)

Jak ja nie cierpię poniedziałków….Fuj2


Pani Delilah,

mam wrażenie, że zakradła się Pani literówka.

Chyba powinno być “całkowity brak wełny”, bo wszak robótka ręczna przynależną jest kobiecie, a w poniedziałki może mieć walor tonizujący

Pozdrawiam cicho


Delilah - wybacz!

Dałem się podpuścić Merlotowi i tej wielce smakowitej, jeśli tak można o niej powiedzieć, opowieści o Słonimskim. Historyjka o Himilsbachu wyskoczyła z zakamarków pamięci automatycznie i nieuniknienie – nic jej nie mogło powstrzymać. Powstrzymanie obu anegdot mogło by doprowadzić do uremii…
:)


Anegdotą dnia

z mojego punktu widzenia jest fakt, że postanowiłem oddać się pracy.
I to mimo przybycia tak miłych gości od świtu.

Rozgoście się i przędźcie ile dusza zapragnie. Mnie wzywa InDesign, Photoshop, Illustrator i inne takie.

Ktoś nie bloguje, by blogować mógł ktoś.

merlot


Literówki popełniam często

Ale nie tym razem, drogi Merlocie!

Może za lat kilkanaście lub kilkadziesiąt wszystkie poranki będę poświęcać na wymyślanie designu nowego typu beretów moherowych, zaś wieczorami będę wcielać w życie poranne pomysły.

Teraz jednak moim narzędziem pracy nie jest szydełko ani druty lecz klawiatura. Wiem, że to prozaiczne i mało oryginalne ale cóż...taka karma!


Tak, tak!

Do pracy – Rodacy!
Do zabaczenia po 15-tej…
:)


A nie mówilam że poniedziałki są straszne!!!

Pomyliłam Pana Yayco z Panem Merlotem!

Obu Panów przepraszam za swoje rozkojarzenie.

Jak ja przeżyję ten dzień???


Pani to pestka w tym przypadku, droga Delilo

Jak MY to przeżyjemy…

merlot


Pan coś sugeruje Panie Merlocie?

Nie ma sprawy!


Panie Maksie!

max

To wyobraź sobie że moja córka wymawia „H” zamiast „F”
:)
Prezes , Traktor, Redaktor

Jestem gotów założyć się o każde pieniądze, że Pańska córka wymawia „Ch” zamiast „F”. Nie dlatego, żebym znał Pańską córkę, ale obecnie w VII RP nikt nie mówi samego „h”. No chyba, że Pan siedzi na ziemiach chwilowo zabranych, albo Pańska córka jest aktorką z bardzo długim stażem. To co innego.

Pozdrawiam


Ależ Panie Jerzy

idźmy na kompromis- dłuuugie “h” w domyśle “Ch”

Wschód to chwilowo-jakie? Bo jakos nie kojarzę:)

Prezes , Traktor, Redaktor


merlocie...

Asystentem został w 1971 roku, wcześniej pracował od 1969 w zakładach im. Róży Luksemburg. Czy to o tę remizę chodzi? Czy o czas jeszcze wcześniejszy – może ten sięgający lat sprzed 1961 roku, czyli Hufca Walterowskiego ZHP?

Niemniej znajomość sama w sobie warta odnotowania w biografii.

A propos anegdot, pani Janki Konarskiej… – to czy dobrze odgaduję związki z „Miastem Ogrodów”?
Mam nadzieję, że nie przekraczam ram prywatności.
Pozdrawiam


W kwestii Asystenta

chodzi o lata 1961-1965, dokładnie nie pamiętam.

Remizą był klub w domku fińskim na Polu Mokotowskim, prawem kaduka we władaniu ZMS. Tamże Asystent brylował tudzież pouczał koleżeństwo.

Z “Miastem Ogrodów” to ja nie odgaduję, przyznam bez bicia.

merlot


merlocie - dziekuję za wyjaśnienia dotyczące Asystenta.

Miastwo Ogrodów – To Podkowa Leśna, z którą związki przewijają się w życiorysie Slonimskich.

A co do nieruchomosci we wladaniu ZMS – to właśnie mam do czynienia z przejęciem na wlasność ( prawem kaduka) kilku działek wraz z zabudową w pewnym majątku. Nigdy tego nie ZMS nie używał i nikt o prawach własnościowych ZMS nie wiedzial. Wyszlo właśnie przy okazji odzyskiwania majatku przez prawowitych właścicieli. Na dodatek majątek był przejety i rozparcelowany niezgodnie nawet z dekretem Bieruta.
Myślę, że takich przejęć na rózne komunistyczne organizacje było sporo. Wyjasnić właśnie usiłuję w jakich latach owo przejęcie praw własnościowych nastąpiło.
Sądzę, że powinno się tym przejmowaniem zająć jakieś oficjalne “ciało” – bo zaczynam miec podstawy by sądzić, że miało to przejmowanie charakter masowy.
No nic, p[rzepraszam za dygresję.
Pozdrawiam.

PS. Jak mi przyjdą do głowy jakieś dziwne losy anegdot – to się odezwę.
PS 2. Naprawiłes w końcu ten fotel?


Renato,

nie naprawiłem. Ale Pan Yayco się posunął się na Kanapie trochę w prawo, a że jest szczuplutki, to wygodne miejsce od lewej Ci zostawił. Z kieliszkiem amontilado na oparciu.

merlot


Panie Maksie!

To nie jest kwestia długości tylko dźwięczności. Żeby powiedzieć coś co przypomina h, to trzeba przygotować się do powiedzenia g, a potem nie zmieniając układu narządu artykulacyjnego powiedzieć h. Inaczej wychodzi chuta, charcerz czy druch. (Wiem, że napisałem nieortograficznie, ale tak mówi się.)

Pozdrawiam


merlocie? Doprawdy? Bardzo uprzejmy

jest pan Yayco!
Amontilado? Doskonale wybrał – to i do szarlotki jak najbardziej…
Ach, Andaluzja…!
Podziękuj mu serdecznie ode mnie, bo nie wiem czy jak wpadnę to go jeszcze zastanę.
A tym fotelem – to juz się nie przejmuj. Posiedzę trochę na kanapie przy panu Yayco ( jesli akurat zaszczyci) – a później może juz będzie ten nowy fotel, obiecany przez panią Zosię, jeśli pan Movens da panu Spiritusowi obiecane pieniadze.
Ale zaraz, zaraz….a SKĄD się tam ta KANAPA wzięła?????


Kanapa była pierwsza

...anegdotycznie rzecz ujmując.

Renato, dzisiaj robimy w tematach poważnych.
Przywalanie Szymborskiej jest najbardziej frywolnym w zestawie.
Chyba musisz zrewidować swój stosunek do pryncypiów.

merlot


Przykro mi, ale to tylko złudzenie. I plotki.

Nie ma mnie.


Panie Yayco

Rozumiem Pana zniechęcenie, ale proszę nie znikać.

To może być szkodliwe…


Pani Gretchen

Nie uważa Pani, że jeśli pan Yayco poczuł się jakimiś słowami urażony i postanowił wziąć urlop czy nawet zniknąć na jakiś czas z TXT to należy tę decyzję po prostu uszanować?
Tym dziwniejsze jawią mi się Pani słowa o szkodliwości tegoż znikania, bo wypowiada je osoba, która ponoć w zawód ma wpisaną empatię.

Pozdrawiam nieco zadziwiona Paninym synkretyzmem…

p.s. Merlocie, przepraszam za pobrudzenie tematu.


Panie Yayco,

ja wbrew Magii a za GRtechen powiem, że nie może pana nie być...
Chyba, że to niebycie bardzo chwilowe będzie.
Oczywiście dodam, że egoistycznie chodzi mi o mnie, bo kogoż ja będę czytał, gdyby pan zniknął?
No pasaran! czy jakoś tak.

Pozdrawiam nonkonformistycznie.


Pani Magio

Chciałam jedynie zaznaczyć szkodliwość moją osobistą i tę dla TXT.

To nie ma nic wspólnego z tym, że Pan Yayco mógł się poczuć urażony. W szczególności ma to jeszcze mniej wspólnego z moim szacunkiem dla Jego decyzji.

Decyzję szanuję. Czasami jednak warto powiedzieć, że byłoby żal.


Magio

w sprawie Pana Yayco możesz brudzić mi co chcesz,byle z pożytkiem dla Sprawy, za którą Grześ lobbuje. Panna Gretchen nie jest właściwym celem połajanki jednakowoż, gdyż szkodliwość droga Magio zroumiałaś opacznie. Co się nawet Magiom zdarza, take it easy.

Ponieważ zazwyczaj wśród rozdawanych na prawo i lewo uśmiechów i duserów próbuję przemyć coś w moim pojęciu ważnego, tak i tym razem przemycam:

Temat, który problem wzniecił, jest na tyle dramatyczny, że forma i konwenans przestają znaczyć cokolwiek. Lepiej by były zachowane, gdy jednak zejdą na drugi plan, powinno się to zrozumieć, szczególnie gdy po ochłonięciu, formie należną rangę się przywraca. Pan Yayco to wie. Wie też jakimi uczuciami darzymy go wszyscy. Bez wyjątków.

Ani ponaglanie, ani ponaglania wytykanie nic tu nie załatwi. Nie z Panem Yayco te numery.

Piszę rozwlekle i Panna Gretchen zdążyła mnie ubiec. Ale jak już napisałem, to stawiam.

merlot


Pani Gretchen

Staram się zrozumieć tę szkodliwość. Szczególnie w kontekście Pani ostatniego zdania pomieszczonego u Poldka: “I nigdy nie mamy prawa oceniać wyborów kogoś innego.”
Żal z powodu (być może rzekomego/prawdziwego) urlopowania się pana Yayco nie ma nic do rzeczy. Wiele tu osób lubi czytać Jego teksty i rozmawiać z Nim w komentarzach. To chyba normalne jest, nie? Ale żeby jakaś przerwa (?) miała być zaraz szkodliwa? Była Pani kiedyś na wakacjach?

Dobrej nocy życzę...

p.s. Merlocie, a teraz możesz na mnie nakrzyczeć za ponowne zabrudzenie tematu.


Merlocie (WSP)

Rzekłeś: “Ani ponaglanie, ani ponaglania wytykanie nic tu nie załatwi. Nie z Panem Yayco te numery.”

I wszystko powiedziałeś a nawet więcej… bo wytykanie ponaglania, stoi chyba w sprzeczności z samym ponaglaniem. Czy cóś.

[edit]
p.s. A to “take it easy” zbędne było. Całkowicie. Od dawna nie byłam tak pokojowo nastawiona do świata i ludzi, drogi Merlocie. To już starość?


Jedni ponaglają, inni wytykają...

... droga Magio.

Samo życie.

merlot


Pani Magio!

Myślę, że to nie starość tylko późna pora. O ile rozumiem gospodarza, to właśnie o to chodziło, że nie ma znaczenia po której stronie Pani jest, pan Jajco da sobie radę.

Pozdrawiam


Magio.

jasne, że zbędne.

Ale desinteressement i notable silence podmiotu naszych dywagacji spowodowały znaczącą deregulację mojego wyczucia.

Starość niekoniecznie, ale i nie radość.

Mówię Państwu dzień dobry, bo na oko zaczął się nowy…

merlot


Szanowny Panie Merlocie

Poniedziałek już się skonczył. Na szczęście! Zastanawiam się, czy nie należałoby, wzorem TVP z początku lat 60-tych ubiegłego wieku, wprowadzić dnia przerwy w nadawaniu. To dobrze robi na stan emocji, a także wzbudza apetyt na nasz ulubiony ciąg dalszy :-)) nie bez kozery w kulturze środkowoeuropejskiej funkcjonowały takie wynalazki jak “szewski poniedzialek” czy “der blauer Montag”, oczywiście bez żadnych aluzji do powodów wczorajszych emocji w wyrażaniu swoich poglądów przez PT Blogerów.

Z drugiej strony likwidacja poniedziałków prowadziłaby w konsekwencji do likwidacji wtorków, a potem pozostałych dni tygodnia. I mielibyśmy permanentną niedzielę.

Pozdrawiam więc wtorkowo


Pani Gretchen,

wdało się jakieś niezrozumienie.

Tak: jestem zniechęcony.

Tak: jestem urażony do imentu.

Tak: nie bawię się po remizach.

Co do reszty, to trudno mi się wypowiadać o cudzych projekcjach.

Pozdrawiam porannie


Pani Magio,

dziękuję za wstawienie się, ale nie wydaje mi się to potrzebne.

Zwłaszcza proszę mnie empatią nie straszyć, bo to włąśnie moje spotkanie z empatią wywołało u mnie niejakie rozważania o slonności do autoekskluzji.

Myśl o urlopie wydaje się miła, ale urlop w czasie którego ktoś mnie ciągle pogania do roboty (a tak mam w tej chwili)?

Po prostu troszkę się zdystansowałem i tyle.


Panie Grzesiu,

skąd u Pana taki defetyzm. No tak, u Pana to nie nowina. OK.

To, że wczoraj się na jedną osobę obraziłem i staram się unikać niektórych miejsc (tutaj też nie czuję sę najlepiej, co chyba wyraziłem nazbyt lapidarnie, ale to nie ja wyznaczyłem miejsce spotkania, więc nie ma co marudzić), nie znaczy że całkiem zniknąlem.

Jeśli na Tekstowisku będzie coś ciekawego do komentowania, to się skomentuje. Ale proszę nie wymagać ode mnie, żebym chodził od wątku do wątku i pisał jedynie, że ktoś nie spełnia moich wysokich wymagań. Jako autor. Albo komentator. To bez sensu by było.

Podobnie jałowe wydają mi się coraz próby etykietowania mnie samego, bo nie wydaję się sobie, aż tak ważnym, aby absorbować Państwa uwagę

Pozdrawiam innowacyjnie


Innowacyjnie?

“bedziemy piękni jak dawniej, bedziemy działać sprawniej” , czy może na tym ma polegać innowacyjność ?

to z Czesława:)

pozdrawiam serdecznie (jak zwykle)

Prezes , Traktor, Redaktor


Niekoniecznie, Panie Maxie.

Pan Yayco od wczoraj zmienił przydomek na Kot Yayco z Cheshire:-). Chociaż żródeł inspiracji możemy także szukać w “Kubusiu Puchatku” – “im bardziej zaglądał do środka, tym bardziej go w nim nie było” (przepraszam za nieprecyzyjny cytat).

Pozdrawiam


Panie Yayco

Czy ja się za Panem wstawiałam? Nie wydaje mi się. Wyraziłam tylko swoją opinię w temacie pańskiego urlopowania się, jak widać – krótkiego.
Straszę to ja proszę Pana w czasie pełni Księżyca i nie używam do tego celu empatii. Na nowiu jestem zaś wielce zdystansowana, do wszystkiego. I wszystkich.

Pozdrawiam w kolorach deszczowej szarości…


Panie Lorenzo,

Wdrażam właśnie w czyn pański pomysł co do poniedziałku, używając wtorku jako poniedziałku treningowego. Mam nadzieję, że wytrzymam chwilę bez nadawania.

Witam i pozdrawiam weselej niż się spodziewałem

merlot


All

Ten blog porusza się od tej chwili przy pomocy autopilota – bardzo proszę czuć się jak u siebie, wygodnie i bezpiecznie.

merlot


Panie Merlocie,

już to raz napisałem, ale mi zjadło. Więc powtórzę.

Wczoraj napisałem Igle, żeby za mnie nie myślał. Bo ja sobie nieźle daję radę w pojedynkę.

Teraz piszę to Panu.

Dodam też, że niezależnie od tego, jak często będzie Pan uzasadniał swoją wczorajszą postawę, to nasze opinie względem mores, nie zbliża się do siebie ani o jotę.

Wczoraj napisałem jedynie to, że mnie w tym wątku nie ma. Dokonaliście Państwo interpretacji rozszerzającej, która wymusiła moje pojawienie się tutaj.

Przepraszam

Pstatnie PS dla Pana Maxa. Pojęcia innowacyjność, użyłem w rozumieniu mertonowskim


Drodzy Państwo,

czy naprawdę nie macie dzisiaj innych zmartwień?

Un saludo cariñoso


Panie Yayco,

Oderwał mnie Pan od ledwo co rozpoczętego treningu bezponiedziałkowego, odpowiadam króciutko:

Nie mam zwyczaju myśleć za kogolwiek. Mogę się złościć za kogos, cieszyć za kogoś, czasami ujmuję się za kimś. Myślę w ogóle rzadko i to tylko w stanie wyższej konieczności. Jeżeli kogoś gdzieś nie ma, to nie ma, moje myślenie za niego nic tu nie pomoże.

W odróżnieniu od Pana, uważam, że niezgodność w stosunku do moresu jaką okazaliśmy wczoraj nie musi być powodem do niezgodności wykluczającej.

Pozdrawiam i wracam do treningu.

merlot


Szanowna Pani Magio

A w jakim regionie naszego pięknego niewątpliwie kraju Pani raczy straszyć? Bo te szare deszcze i takie inne, to mnie trochę z pantałyku zbijają...

Pozdrawiam słonecznie z Krakowa


Panie Lorenzo Zaniepokojony

Bardzo proszę się nie obawiać. Południowe rejony nawiedzam bardzo rzadko. Tak mi z grafika wynika (rym niezamierzony).
A dzisiejsza szarość i deszczowa wilgotność (że o dość odległej pełni nie wspomnę) wyjątkowo mnie rozleniwiają. Niestety wiatr się wzmaga zaburzając miły stan lekkiego odrętwienia…
Jeśli zaś obowiązki wezwą mnie w okolice grodu krakowskiego – uprzedzę o swoim przybyciu, by mógł się Pan skryć w jakimś miejscu zacisznym a bezpiecznym. :)

Pozdrawiam blasku słonecznego zazdroszcząc niezmiernie…


A gdzie tam kryć się, Pani Magio,

wtedy to ja Pani dopiero pokażę, co to jest strach!Ba, lepiej, jak zaczniemy wtedy razem straszyć, to … zamilknę już może.

Pozdrawiam serdecznie kapiąc się w promieniach słońca, aczkolwiek lekki wietrzyk też można udczuć w naszym grodzie.


Panie Yayco

Wyrażam w związku z tym swoją radość (spontaniczną).


Panie Lorenzo Zwodniczy

No proszę, proszę... to Pan Szanowny też lubi straszyć a nawet owo lubienie w czyn wprowadza? Znakomicie, bo już znużyły mnie nieco strachy tamtejsze, archaiczne, w osobach Smoka, Lajkonika i ducha biedaczki Wandy.
A tu całkiem miła niespodzianka. :)

Pozdrawiam Szanownego Kolegę po fachu...

p.s. O zmiłowanie proszę w opowieściach o kąpielach słonecznych.
Zazdrość ma wzrasta, niestety.


A ileż to razy ja zazdrościłem Pani,

Pani Magio Szanowna, gdy otwierałem me piwne oczęta skoro świt, i co widziałem w komorze gazowej zwanej potocznie C.K. Miastem Krakowem? Szaro, buro, wilgotno, zimnawo, no, generalnie kolejny dzień z serii “Pocałujcie mnie wszyscy w…” (to pod adresem naszych ukochanych polityków). A u Pani było słonecznie, widoczność na kilka lat do przodu, kwiaty i te rzeczy. Nawet straszyć się człowiekowi chciało.

Niech Pani spróbuje postraszyć kogoś w warunkach przeze mnie opisanych na wstępie. Narazi się Pani tylko na życzenia wyrażone w slowach powszechnie uznawanych za młodzieżowe.

Pozdrawiam serdecznie

PS.1. Nadal nie wiem, gdzie tak tak dzisiaj szaro i smutno?
PS.2. W kwestii straszenia to mam pewien hadicap, mianowicie taką zielonkawą poświatę, jaką nocną porą rozsiewam wokół. Jak każde porządne próchno.


Subskrybuj zawartość