Dziwne…

Przez ostatni tydzień jeździliśmy sobie z Merlotową po Polsce, a w szczególności po Tusko- i Wodziannolandii.
Przejechaliśmy 2300 kilometrów z hakiem. Po “autostradach”, szosach, drogach polnych i leśnych, przez miasta i miasteczka.

Nie widzieliśmy ani jednej kraksy, ani jednego wypadku, ba – ani jednej stłuczki. Za to spotkaliśmy sporo szczupłych (czasami pękatych) fotografów przydrożnych w gustownych żółtych mundurkach.

Wyglądali, jakby się strasznie nudzili. Żadnego błysku w oku…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Merlocie szanowny,

to kurde jadąc z W-wy do tej Tuskolandii czy Wodziannolandii trza było ci się ze mną na Kujawach na jakie piwo umówić :),no.


Grzesiu,

nawet mi to przyszło do głowy, ale z lenistwa zaniechałem działań logistycznych. Co się odwlecze, to nie uciecze;-)

A poza tym jakoś ciągle lokalizuję Cię w dolnej prawej ćwiartce mapy…


Chłe… Chłe… Chłe… Merlocie

Co za zadziwiający zbieg okoliczności…
Sorki, ale musze przywrócić równowagę w pzryrodzie.

Nie widzieliście, bo najwidoczniej nie jeździliście tam gdzie się cos działo…
Właśnie w piątek wypisali mnie, ze szpitala…:)))

Pozdrawiam serdecznie

Ps. Piszę wolno, bo jak na razie mam tylko jedną rekę sprawną.:))


Bardzo śmieszne…

Mógłbyś kurna coś bliżej?


Merlocie,

przywykłem i dlatego mnie to już bawi
.
Tym razem obyło się bez ambulansu na sygnale, jak ostatnio.
Do wspomnianego szpitala dotarłem z niewielką pomocą moich przyjaciół...
Na mój widok pan ochroniarz, mocno pobladł, aż musiał sobie przysiąść na chwilę...
Kogo oni biorą do tej ochrony?

Następnie panią doktor zaciekawiło jak to boli, w skali od 1 do 10…
Zaintrygowało mnie co to jest owa 10. Okazało się, że to ból spowodowany ucięciem ręki.
Wobec tego, że jeszce nigdy ręki nie straciłem trudno mi było udzielić satysfakcjonujacej odpowiedzi…
Pózniej rutyna… Umykające światła na suficie i pobudka z róznymi kabelkami i rurkami tlenowymi w nosie…

Teraz jest Ok, Mam miesięczne zwolnienie, jeśli mi coś grozi to tylko to, że padnę z nudów…
I końca lata żal…

Pozdro


Merlocie,

no do końca stycznia pewnie w szponach korporacji w wielkim prowincjonalnym mieście Bydgoszcz tkwić będę pewnie:), a później, jak mnie zechcą i dadzą podwyżkę:), to może i dłużej w sumie.

Więc jakbys był w pobliżu, to czekam na info.


Tomku!

Jak znudzi się Tobie kraina jego tuskowatości, to zapraszam do zwiedzania królestwa Szkocji. Przytulę i Ciebie z Twoją Panią.

Pozdrawiam


Na razie, to przytulcie Panowie...

...kolegę Yassę po przejściach.
Drań tak to opisał, że możemy się wszystkiego domyślać np.:

1. Nie umie jeździć na rowerze
2. Albo co gorsza, jako pan w średnim wieku uwielbia ryczące motory
3. Pojechał do Żuromina na mecz z niewłaściwym szalikiem
4. Rozmawiał o polityce z niewłaściwym interlokutorem

Co nie zmienia faktu, że Ci zdrowia życzymy Yasso czym prędzej!

Grzesiu, Jerzy – dzięki. Będziemy “w taczu” jak by co;-)


Wiedziałem Merlocie, ze mogę liczyć na Twoje dobre słowo. Dzięki

Ale detali, wybacz, nie zdradzam nawet Yassowej, trudno zatem, żebym dzielił się nimi z wielotysięczną rzeszą czytelników blogosfery…
Zwłaszcza, ze drobne niedopowiedzenia świetnie kształtują wyobrażnię

Bo z wypadkami bywa różnie.
Kiedyś głośna była sprawa odnalezienia w piaskach australijskiego interioru płetwonurka w pełnym ekwipunku…
Okazało się, ze ów nieszczęśnik podziwiał ławice pstrokatych rybek zamieszkujące rafę koralową, gdy nadleciał olbrzymi samolot gaśniczy i zassał hektolitry oceanu i jego przy okazji, a następnie zrzucił go z wodą wprost na palący się busz… Setki kilometrów od wybrzeża…

Jak widać odrobina szczęścia jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła.:))
A poza tym mam tę zasadę, jak już płacę, to korzystam…I wymagam.
Nie pozwolę więc, żeby zmarnował się choć grosz z mojej składki zdrowotnej.:)))

Dobrej nocy


A kiedy Merlot skosztuje Merlota?

Witajac wszystkich a w szczegolnosci Merlota powiem tylko tyle, ze Merlota skosztujemy razem w Izraelu…;-)


Borsuku

- myślałem, że w Izraelu popija się Króla Dawida…
:)


No super, Borsuk wylazł z nory po latach!

Siemanko i w ogóle!

Wczoraj byłem pod Twoim byłym oknem (Gretchen mi kiedyś pokazała). Szkoda, że Cię wywiało, bo by nam było łatwiej tę flaszkę obalić. Jeszcze byśmy Jotesza mogli doprosić, a co;-)

Wracając do realiów, przestaję pić wino, bo to ostatnio grozi ciężkim pobiciem przez organa…


To ja tylko

Powiem grzecznie Dzień Dobry Państwu po latach :)


Tomku!

Nie wiedziałem, że z Ciebie taki jajarz. :)

Pozdrawiam


re: Dziwne…

Pozdrawiam serdecznie Joteszu, popijając pyszne Chardonay z Chile za 25 szekli, ciekaw jestem ile teraz w Polsce kosztuje podobne…


No dzień dobry

Sergiuszu pozdrawiam


Maszyna wita Borsuka

Też!


Subskrybuj zawartość