Katolicyzm niepraktykowany

Trzeba czasami napisać coś życiowego. Żeby się nie odrealnić. I oto niech będzie życiowo.

Kilka dni temu szedłem ulicą (a raczej chodnikiem). Szedłem i szedłem. Dostrzegłem, zupełnie tymi sposoby, co artysta dostrzegł upadającego Ikara, menela konającego na ławce. Mężczyzna leżał w pozycji horyzontalnej (jakby można było leżeć w pozycji wertykalnej). Nie wiem czy jego konwulsyjne ruchy były spowodowane torsjami, czy innym zjawiskiem o trudnej nazwie. W każdym razie trząsł się, wymiotował. Obrzydliwe.
Przechodzili obok niego konsumenci, którzy wchodzili i wychodzili ze sklepu z tanim obuwiem znajdującego się nieopodal. Patrzyli, przechodzili, nie patrzyli. Ot żul zdycha. Nie on pierwszy i nie ostatni, który kona. A do tego menel. Bohatersko wkroczyłem do akcji. Niczym Hancock. Ściągnąłem nobliwego obywatela z ławki i ułożyłem w ten sposób, aby nie czekał go los Hendrixa.
Pozdrawiali mnie ludzie wzrokiem. Pozdrawiali; niektórzy brzydzili się menela, młodsi śmiali się, że oto pijak wymiotuje sobie na twarz. Poprosiłem jakiegoś przechodnia, żeby zadzwonił po karetkę. Zadzwonił. Przyjechali. Oberwało mi się od sanitariusza, że dzwonię do nich, a nie na policję. Wyjaśniłem, że mężczyzna wyglądał na takiego, który właśnie miał zamiar utopić się we własnych plwocinach, jak niegdyś, latach siedemdziesiątych często topiły się gwiazdy rocka.
Tym sposobem zostałem bohaterem. Uff. Świetnie jest być bohaterem. Ego rośnie, a jeszcze menel uratowany. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Ale morał z tej życiowej przypowieści inny. Że Polacy to w 90 % to katolicy. Ale menelowi zapewne nikt nie pomógł, dlatego, że akurat ci, którzy przechodzili, to byli katolicy niepraktykujący.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

ezekiel

wydaje mi się że to jest jeszcze pikuś, ot jeden człowiek któremu nikomu nie chciało się pomóc (bo cośtam), ale ani to ludziom szkodzi na otoczeniu ani na sumieniu- na to wychodzi. Żeby nie było dobrze zrobiłeś.

Zobacz sobie taka sytuację, codzienną i non stop- szczególnie w mniejszych ośrodkach.

Siada za kółkiem notabl po kielichu, nikt się słowem nie odezwie, siada tato, pracownik, robotnik, kolega za ciężką maszyna i nic ch…wszyyyyscy kładą.

A tu koleś zagraża życiu innych, pal go sześć że sobie wyrządzi- a niechby.

Mam sytuację, jedzie przede mna koles rowerkim z przyczepką z działki, z górki.
Coś podejrzanie jedzie a zaczyna zmierzchac, przychamowałem do 40 km, koels chce skręcać w osiedle będąc poza krzyżówką!

Przestarszył się samochodu z naprzeciwka i wypierdzielił się na środku ulicy ze swoim bicyklem+przyczepką. Wyminałem go a żona krzyczy żebym mu pomógł: ja na to dawaj telefon dzwonię na policję.

Ściągąjąc go na bok zobaczyłem _ledwo hanujacego przed nami Neoplana pełnego ludzi…

Policja go zdjęła, prawie sąsiad, no a ja zostałem ubekiem:)))

prezes,traktor,redaktor


Ezekiel

Gratuluję Ewangelicznej postawy Samarytanina! Najsmutniejsza jest bierność... , ale w mieście, na ulicy panuje pewien “pęd” aby pójść w swoją stronę bp “nie mój biznes..”.

Dał Pan zatem dobry przykład – może komuś Pan dodał otyuchy, że warto się wychylić po samarytańsku jak to Pan pokazał?

Mam nadzieję, że tak!

Pozdro.

************************
Już grzyby się zaczęły ->>> Kanie wczorajsze miodzio!


Hm, pointa dobra,

z tym niepraktykowaniem.

pzdr


Choć z drugiej strony się czepnę,

w sumie po co się bawić w analize katolicyzmu czy ateizmu czy poglądów tych, co przechodzili?
Chyba to nie ma wiele wspólnego z udzieleniem czy nieudzieleniem pomocy.

pzdr


Subskrybuj zawartość