Auto da fé (3)*


 

Mam już wakacyjny nastrój, zaraz znikam, nic mi się szczególnie nie chce, ani nic mi się chce, skakałem trochę po blogach, prawda, grzałem się na słońcu, zagryzałem domowe wino kawiorem. Nic bym też, prawda, już nie pisał, bo generalnie zamierzam iść w kierunku raczej niepisania, niż pisania, gdyby nie niezwykłe zniknięcie moich wybitnych komentarzy na pewnym niezwykłym blogu.

Wycinanie komentarzy przez gospodarza bloga jest dobre i piękne. Bardzo mi się to podoba, jestem zdania, że są chwile, kiedy nie można nie wyciąć. Co prawda sam zazwyczaj nie wycinam, ale – oczywiście – cały czas mnie korci. Z trudem się powstrzymuję. Inaczej ma się rzecz z komentarzami, które “to są doskonałe komentarze, proszę pani” (by L. Maleszka). Wycięcie takiego komentarza jest zwykłym bandytyzmem (zamierzona przesada) i kurewstwe[...] (jest jak miało być). Taki los spotkał mój “to są doskonałe komentarze, proszę pani”. Sam się o to, poniekąd, prosiłem, prawda… “Nie zadawaj się z hołotą – mówiła matka. – Będziesz potem żałował”. Ale co tam, człowiek najbardziej uczy się na błędach. Na usprawiedliwienie dodam, że notka nie jest o wycinaniu, ale o poniekąd niejakim zjawisku, prawda, o którym za moment…

W swoim “to są doskonałe komentarze, proszę pani” opisałem wędrówkę po blogosferze, gdzie moim cicerone został Jacek Jarecki (sorry Alga), a cudną Beatrycze niespodziewanie okazał się tajemniczy ideogram WO (c[...]uj wie, co to jest, obrazek wygląda jak ściągnięta dżdżownica z wielkim łbem). Przeczytałem tekst Jareckiego wlazłem do tego WO, potem do tzw. rebeliantów, a na koniec, prawda, trafiłem na chamopole (nomen omen).

Tekst autorstwa Jareckiego zmilczę, bo jak zwykle nic nie trzyma się tam kupy. Za dużo samogłosek. Ten WO doczytałem do linki na tzw. kwaterę tzw. rebeliantów. Z tejże tzw. kwatery, prawda, przeszedłem na chamopole i to jest, prawda, czad. Wata cukrowa, cukier, burak, czerwona gęba… Pardą, nie mogłem się powstrzymać przed ciągiem; natręctwo albo demencja prekoks.

Wracając jednak, prawda, do tematu, żeby poniekąd nie przeciągać, trafiłem w miejsce, gdzie przebywał jakiś emisariusz obrońców wolności słowa i tolerancji, wysłannik komisji skrutacyjnych i komisji inspekcyjnych znających się na blogowych regulaminach, niezależny i niezłomny komentator absurdów czwartej erpe (w skrócie IV RP), coś tam coś tam kronikarz (mega kronikarz, czyli kronikator). Wpisałem swój “to są doskonałe komentarze, proszę pani”, gdzie zwierzyłem się z rozterek, wahań, podziękowałem za prowadzenie bloga, który zawierał opcję “wędrowcze zostaw komentarz”. Od ręki napisałem rzecz nieomal doskonałą (jak adjustacje L. Maleszki); palce lizać. Nie widziałem tak dobrego komentarza ani u WO (prawda, że szybko porzuciłem lekturę, więc wstrzymam się z ostateczną opinią), ani u tzw. rebeliantów, ani u Jareckiego (sorry koledzy, taka jest, prawda, prawda).

I nagle… Moje “to są doskonałe komentarze, proszę pani” zostały wykasowane. WYKASOWANE! Szoking! Gospodarz bloga, emisariusz obrońców wolności słowa i tolerancji, wysłannik komisji skrutacyjnych i komisji inspekcyjnych znających się na blogowych regulaminach, niezależny i niezłomny komentator absurdów czwartej erpe, coś tam coś tam kronikarz, wykasował mój uprzejmy i grzeczny komentarz! I wiele wnoszący!

O czym był komentarz? Omawiałem w nim ciekawe zjawisko, które od pewnego czasu rozprzestrzenia się po blogosferze, i które – niestety – nie ominęło też pięknego i dobrego miejsca zwanego chamopolem (nomen omen). Zjawisko to nazwałem: “rękodajni WO”.

Miszcz łaskawie zerka z wyżyn bloga i macha do nas palcem… My oddajemy pozdrowienie… ~~~~~ “Robimy takie rzeczy, Pani Wojtku, co Pan na to? Może by Pan do nas zajrzał i dał dobre słowo?” “Zajrzę – odpowiada patron. – Pochylę się, szepnę słowo”. “Bardzo dziękujemy za zauważenie. Nawet Pan nie wie, ile to dla nas znaczy!” “Wiem, wiem… – Dużo znaczy; macie moje blogosławieństwo”. “Panie Wojtku!, Panie Wojtku!, Panie Wojtku!, Panie Wojtku!, Panie Wojtku!, Panie Wojtku!, Panie Wojtku!, Panie Wojtku!, Panie Wojtku!...”

Słowo rękodajny ma piękny staropolski synonim. I nim się z wami koledzy nieszczerze pożegnam (ujmuję sprawę szerzej, żeby wypadło uniwersalnie, a nie że się, prawda, czepiam biednego chamopola).

Czołem rękodajni! Czołem podchujaszczy! Czuj duch!

——————————-

  • Autor bierze udział w konkursie na najgorszy blog roku i uprasza redakcję txt, żeby nie uwzględniała go w ekspozycji SG. Dzięks.
Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Referencie

A przekleństwem jakimś niewybrednym nie okrasił Pan tego swojego wielce uprzejmego i wiele wnoszącego komentarza?
Estetycznym preferencjom rzucając wyzwanie?


-->Agawa

Proszę Pani, ja przeklinam tylko u siebie na blogu. I jeszcze u Nicponia, ale u niego jest generalnie sam bluzg, tak że nikt nie odróżnia. Tak tu mówią. Kiedyś, ale raz, u JJ jeszcze przekląłem… Jak tak teraz do tego wracam, to dwukrotnie jeszcze u Igły (raz w prywatnej korespondencji).

Przy czym, proszę zauważyć, tekst nie jest o wycinaniu. Wycięcie dało asumpt. Jestem wrażliwy na punkcie ograniczeń wolności słowa, zwłaszcza swojego, więc musiałem to zapisać. Z kronikarskiego obowiązku, prawda…

Tekst jest o “rękodajnictwie”. Ma Pani komentarz w tej sprawie?


Referencie

nie znikaj, bo mi sie bluzgac odechciewa.

Poważnie. Opocznij, wywczasuj sie, Lisbone odwiedź, wina sie napij, rybim śrutem zagryź. Ale nie znikaj.

Zwłaszcza, że jeszcze przed wakacjami zaczniemy sie liczyć.


Admini!

Nie umiecie czytać czy jak!
Autor napisał nie dawać na SG to nie dawać.
Bo Wam zmienię hasła i dopiero będą jaja :-)

To mówiła Maszyna


-->maszna txt

Kocham cię.


Panie Referencie!

Pan nie mówi takich rzeczy przy ludziach, bo Maszynie wszystkie czerwone diody się zapalają!

;-)


-->Nicpoń

Taki mam plan :) Jakbyś zgadł. Kiedy nastąpi spis powszechny będę w domu :) Pozdrawiam,


-->maszna txt

Nic na to nie poradzę. To jest silniejsze ode mnie. Nie będę już z tym walczył. Referentowa zrozumie. Ale maszyna niech na siebie uważa i ma diody dookoła obudowy. Z kobietami różnie bywa.

;)


Panie Referencie

‘Jestem wrażliwy na punkcie ograniczeń wolności słowa, zwłaszcza swojego, więc musiałem to zapisać. Z kronikarskiego obowiązku, prawda…’

I słusznie.
Kiedy Pan wyjeżdża?


-->Agawa

Chce mi Pani obrobić mieszkanie :)


Panie Referencie

Podsunął mi Pan pomysł:))))
Ksiegozbiór podejrzewam bezcenny!


-->Agawa

Mam jedną książkę. Ale za to nowa. Nieużywana. W stanie idealnym.

;) Lece sprzątać. Laptop jest mi właśnie wyrywany siłą przemocą bezpardonowo siłą siłą siłą siłą...


Agawa

Ma laptop. Wchodzicie na pasówkę?


Panie Referencie

Ten mój poprzedni komentarz bezrefleksyjny. Sorry
Niech Pan tnie!


Panie Jacku

Laptop zabiera ze sobą. I tą jedną ksiazkę też


To nie róbcie chaty

Z lodówką się będziecie taszczyć?


Proponuję

bardziej otwarty język.
Na pasówkę to oprócz paru weteranów z Czerniakowa, i to czytających Grzesiuka, nikt nie zrozumie.

Bo i po co rozumić?


Igła

Przeca babeczki nie pójdą na rympał! Coś ty Igła?


Na rympał

to tylko Zetor by mógł.

Nie widze innych kandydatów.


Panie Referencie,

dziękuję za namiary, dostarczyły mi one, jako słynnemu blogowemu śledczemu:), dużo uciechy.

Szczególnie to uprzejme podziękowanie za łaskawe zauważenie. Z dyskretnym przemilczeniem, że łaskawe zauważenie nastąpiło po uprzednim, uniżonym anonsowaniu się:)

Rozbudził Pan moją ciekawości, więc poszedłem dalej. I doszedłem do miejsca, w którym nasz niepokorny i bojowy kolega, przedstawiający się jako dziennikarz i
scenarzysta:), zachwala swoją nową, postTXT produkcję.
Przez ten zachwyt przebija jednak lekka nutka żalu:

“...jest tu już blisko dwudziestu autorów i współgospodarzy z różnych regionów kraju.
Dziś czołowy dziennikarz Gazety Wyborczej wspomniał o nas w swojej blogowej notce!
Jakoś nie widzę, by ten fajny ciekawy i obywatelski ruch blogowy zyskał uznanie wśród naszych hehedziennikarzy…”

W innym miejscu, Big Boss osiągając lanserski orgazm szepcze namiętnie:
“...a Robert Leszczyński… redaktor naczelny pisma „Laif”... określił moje recenzje
krótko… „Są super!”...”

Tak to nasze niezależne, wolne i bojowe media obywatelskie łaszą się i przymilają do tego sprostytuowanego mainstreamu.:)

W pewnym momencie, mainstream schodzi jednak ze swego piedestału i sarkastyczną uwagą daje po łapach naszej alternatywnej, obywatelskiej, postTXT tromtadracji.
Na co ta, podkuliwszy ogon, kornie się usprawiedliwia… zachwycona przy tym poświęconej jej chwili.

A u siebie mainstream, jak surowy preceptor, karci blogerską tłuszczę; to Sergiusza za tabu, to yaycę za nomen omen, choć sam w swej doskonałości, nie zauważa, że posługuje się, skądinąd nieprawidłową frazą ; przysłowiowy Jarecki.

Duża uciecha, jak w dowcipie: – Panie profesorze jak nazywa się osoba, posługującą się słowami, których znaczenia nie rozumie? – Czy to ma być alibi do mnie???

No chyba, że Jarecki jest już bohaterem gazetowych maksym – mądrością ludu agorowego.
Wówczas, przepraszam!

Tego nie chwytają adoratorzy.
Jak to wielbiciele.
Nasi rebelianci… aspirujący:); bez znaczenia, czy łagodni czciciele czy wściekli ultrasi.:)

Nie ma się więc co dziwić, że z takim otoczeniem sieciowym jest Pan mało kompatybilny.
System, w trosce o własną stabilność Pana odrzuca.:)

Uchachany, pozdrawiam serdecznie


Yassa

“No chyba, że Jarecki jest już bohaterem gazetowych maksym – mądrością ludu agorowego.
Wówczas, przepraszam!”

Teraz już musi zostać, ponieważ nie są znane przypadki by agorowy redaktor kiedykolwiek się pomylił w takiej kwestii. Na siłę, a będzie!


Panie Jacku,

no to wypadałoby przeprosić.:)
Ale jeszcze się wstrzymam, bo strasznie jestem ciekaw jakie to sentencje o Jacku Jareckim krążą po korytarzach pionowych i poziomych, wśród ludu wybranego z Czerskiej.

Czekam więc na pozew, bo Wojtek, by wygrać, zmuszony będzie zasilić materiał dowodowy agorowymi złotymi myślami.

Ja, w każdym razie, już wnioskuję o powołanie na świadka, prof. Bralczyka, który(o ile dobrze pamiętam) na łamach właśnie Gazety, wyjaśniał na czym polega nieporadność językowa, opierając się m.in. na przykładzie manierycznego przypisywania czemuś przysłowiowości. Choć z żadnym przysłowiem, się to coś, się nie wiąże.

Pozdrawki


Jedno znam

Jarecki się w garnitur ubrał i na kolegium redakcyjne ogonem dzwoni


Panie Jacku, spokojnie,

wiem, że Pan to może takich przysłów przytoczyć dziesiątki, ale dajmy szansę Wojtkowi.:)

pzdr


Sabacik plotkarski tu widzę, hehe

ładnie to tak w Post bliźnich obgadywać?
No co innego Troll, ale żeby porządni blogerzy, hehe, wstyd! :-)
Nie róbcie ludzie magla, na litość.
Gdzie nie spojrzę to magiel otwierają zamiast kawałki fajne pisać, plaga jakaś?


Przecież to proste,

chłopczyk dostał baty, popłakał się, napisał donosik i powstała grupa wsparcia.
Jak zwykle


-->Troll

Jaki magiel? Jacy bliźni? Jakie obgadywanie? Czy zagadnienie rękodajnych i pochujaszczych (pardą) nie jest godne pochylenia, prawda, z zadumą. Kiedy dorosły człowiek łasi się do celebryty, żeby ten go łaskawym gestem zauważył i docenił, to nie jest powód do obśmiania :) Mnie to śmieszy. Podobnie jak skargi na txt zanoszone do WO (cokolwiek ten ideogram oznacza), żeby wpadł, przyłączył się, wziął pod skrzydła, no… zauważył. Przecież to jest satyra w czystej postaci. No, a jeżeli to jest satyra, to trzeba w nią walić jak w bęben, prawda… Poza tym niecodziennie pisze się notki ratujące demokrację i reformujące państwo. Czasem trzeba poswawolić :)


-->JJ, Igła, Nicpoń

Odczepcie się od Pani Agawy :) My z Panią Agawą mamy sztamę; wybaczam prawie wszystko :)


-->Yassa

Panie Yasso, więc właśnie! Przede wszystkim uciecha! A ludziska się później dziwią, że nikt nie traktuje ich poważnie. Ale jak? Nie daje się... :))) Co my byśmy bez takich WO i jego podopiecznych zrobili. Byłoby nudno i ponuro.

Akcja promocyjna – faktycznie – niezła. Najpierw trzeba wcisnąć ulotkę, a kiedy zadzwonimy pod numer z ulotki, żeby zapytać: “ale w ogóle to zzo się rozchozi?”, trzeba od razu dać ogłoszenie w gazecie (na blogu): “walą do nas drzwiami i oknami, pochwalił nas nawet WO; dołącz i ty kolego”. Przebiegłe :)

Pozdrawiam,
referent


-->Do złodzieja

O! Wszystko się zgadza! Iście bolszewickie podejście do cudzej własności. Wzorowe rękodajnictwo i złodziejstwo w postaci czystej.

http://jotesz.blogspot.com/2009/04/akt-wiary.html

Nie przypominam sobie, żeby udzielał komukolwiek zgody na publikowanie swoich tekstów. Tekstów w całości, co istotne. Ukraść i z dumą czekać nagrody. Motto chamopola (nomen omen). Pan Wojtek zauważy i pochwali. Albo nie. Nie wiem.

Ale czy ja się skarżę, prawda. Nie skarżę. Odnotowuję. Z kronikarskiego obowiązku, żeby świat nie zapomniał :)))))

Na zdrowie mój panie złodzieju Joteszu. Niech ci się pasie :)))


Trolu Szanowny,

widzę,żeś nie odbył tej zalecanej przez autora podróży Szlakiem Orlich Gniazd.
Żałuj !
A żebyś zrozumiał, krótko zreferuję.

Gospodarz chamopola usłyszał od Wojtka, pardon, Pana Wojtka, że jeśli już ktoś
jest trolem, to ten nie nasz. Wiesz jak o jest?
Jeśli Wojtek, pardon, pan Wojtek coś powie, to dla gospodarza rzecz święta. Taki atawizm z czasów pańszczyzny.

Tak więc poskrobało się nasze chłopisko w chytrą głowę i wymyśliło ; jeśli troll
to nie nasz, znaczy ten referent musi trolisko! A tych, dla porządku w obejściu, trza ciachać...
Po co mu takie wizyty? On to gościć może swych przyjaciół. Zetemesowców z
młodości.
Wtedy sobie spokojnie, nawet o jezuitach, można pogadać. Nikt nie będzie
przeszkadzał i nie będzie wtrącał, że ci jezuici ze Świętym Oficjum dużo
wspólnego nie mieli. Że to wymysł radzieckiej historiografii.

Jak nie mieli, jak mieli?
Nasza chłopina jest o tym przekonana i podstawy naukowe też ma.
Na WUMLu mówiły dochtory.
Sama słyszała. A z historii papiestwa miała celujący.

Albo ugościć takiego doktora Waldka Kuczyńskiego. Ech, jako to znamienita figura. I z nim snuć rozważania, czy aby na tego Nobla nie bardziej zasłużył Generał?
Po co się denerwować? Ciachać trolla jak tylko się pojawi.

Ale wróćmy do głównego wątku.

Jak już nasz bohater wyciął Bulzackiego, szybko pomknął do sąsiedniej wioski, do tego Dogowa, gdzie kultowe psy, przysłowiowymi dupami, magicznie szczekają.

Pomknął chyżo, po ciepłe słowo od tamtejszego sołtysa. Za odwagę się przecie należały. A on łasy na ciepłe słowa.
I tu , sołtys znany w całej okolicy ze swej mądrości i roztropności, pierwej
pouczył gospodarza, by z niego brał przykład, i tak jak on, tego referenta
ignorował i wzruszeniem ramion jeno traktował.

Poczem jednak krew się w sołtysie zagotowała!
Na samo wspomnienie inteligenciaka (co to z kompanionem po całym tekstowisku za nim ganiał. żyć nie dawał i grubymi słowami częstował) eksplodował:
...jak tu się pokaże, to kosą przez dupę dziada, wątrobiarza, niech zalewa
się żółcią i biega z rykiem jak szczeniak…

W tym miejscu muszę wyrazić uznanie dla pana Equalisera, za zadziwiającą
zbieżność formy i treści – jego z sołtysią:)

Ot i cała historia. A, że zabawna, to i pośmiać się można. Nie?

Koniec żartów, rower czela, lecę, pa…

Pozdrawki


Nie lubię wycinania komentarzy

nie lubię Wojtka.
Nie cierpię podziękowań panu Wojtkowi:)
Was tyż nie lubię, o.
Nikogo nie lubię.
Jestem na “nie”, acz nie wiem, jak zwykle o co chodzi, ale bawi mnie to wszystko właściwie:)

Pozdrówka.


-->Grześ

I o to chodzi. Wszystko po to, żeby bawiło. Mnie też trochę bawi, choć coraz mniej, bo muszę się jeszcze spakować. A tego nie lubię.

referent


Pakowania też nie lubię,

ja się muszę za to rozpakować, nie wiadomo co gorsze.

Ale lubię “Desperate housewives” pluz zimne piwo do tego:), ale jeszcze nie jest zimne.
Piwo, nie “DH”.

Spadam więc.


Subskrybuj zawartość